[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ulicy Kiełbaśniczej właśnie w listopadzie 1957 roku.
Tu od razu majora Krzyżewskiego zastanowiła pewna sprzeczność. Gdyby przyjąć, że
człowiek, którego kości odnaleziono, zmarł czy też został zamordowany w listopadzie 1957
roku i pochowany w ruinach domu przy ulicy Kiełbaśniczej, to dlaczego nastąpił tak szybki
rozkład ciała? Przecież ten grób pod hałdą gruzu wcale nie był ciepłym, wilgotnym
miejscem . I co się stało z palcami szkieletu?
Udało się też ustalić jeszcze jedną ważną okoliczność. Oto spalone, ale jeszcze stojące
domy przy ulicy Kiełbaśniczej były właśnie we wrześniu i pazdzierniku 1957 roku rozbierane
na cegłę. Roboty te prowadzono mniej więcej do połowy listopada tegoż roku. Następnie
wywieziono cegłę nadającą się do budowy, całe zaś gruzowisko pozostawiono na miejscu. Od
tego czasu aż do lata 1960 roku nic na tym terenie się nie działo.
Gazety znalezione w mogile miały datę zaledwie o tydzień pózniejszą niż termin
ukończenia robót. Wniosek stąd prosty. Ten, kto pochował przy ulicy Kiełbaśniczej zwłoki
nieznanego mężczyzny, dobrze wiedział, że wszelkie roboty rozbiórkowe ukończono przed
tygodniem i że nie grozi odkrycie tajemnicy, jaką kryje posesja pod numerem dwudziestym
dziewiątym. A więc najprawdopodobniej człowiekiem, który ukrył zwłoki, był jeden z
robotników zatrudnionych przy rozbiórkach. Ale jak znalezć tego człowieka, skoro nawet nie
istnieje już przedsiębiorstwo, prowadzące rozbiórkę?
Na to pytanie major Krzyżewski na razie nie umiał odpowiedzieć.
W ogóle mimo wielotygodniowej, ciężkiej pracy kilku ludzi sprawa nie ruszyła naprzód
ani o krok. Przeprowadzone badania wykazały, że nikt, podobny do człowieka, którego
szkielet znaleziono, nie zaginął. A przecież makabryczne odkrycie robotników budowlanych
było faktem.
Nikt nie zaginął, nikogo nie zamordowano, a jednak znaleziono grób ze szkieletem bez
palców. Jak wytłumaczyć tę pozorną sprzeczność?
To, co było sprzecznością dla laika, dla milicji stanowiło wskazówkę, w jakich
środowiskach należy szukać śladów.
Są bowiem ludzie, którzy nie mają zwyczaju zwracania się do milicji ze swoimi
kłopotami, ponieważ nie uważają się za związanych ogólnie przyjętymi normami moralności i
współżycia społecznego. Ludzie ci swoje spory załatwiają we własnym gronie. Sami są
swoimi sędziami i jednocześnie wykonawcami wydanych przez siebie wyroków. W tych
kołach, w świecie przestępczym, bo właśnie o nim mowa, jeśli nawet ktoś zginie bez wieści,
ta wiadomość tylko przypadkowo może dotrzeć do milicji. Nikt, ani żona, ani nawet matka,
nie złoży doniesienia. Przeciwnie, jeżeli milicja zainteresuje się takim zaginionym, zawsze
usłyszy w odpowiedzi wyjechał do... . Tu pada nazwa jakiegoś dużego miasta i
uzupełnienie: szukajcie go sami .
Kiedy już wszelkie inne drogi poszukiwań zawiodły, major Krzyżewski doszedł do
wniosku, że robotnicy pracujący przy odgruzowaniu odkryli przypadkowo grób jakiegoś
członka świata podziemnego Wrocławia. Każde duże miasto ma swój podziemny świat.
Skierowano poszukiwania w tym kierunku. Znowu poszły pytania do wszystkich
komend wojewódzkich, czy jakiś znany przestępca nie zaginął bez wieści przed kilkoma laty?
Przed poszukującymi wyrosły nowe, jeszcze większe trudności. W tym środowisku niełatwo
bowiem odróżnić zaginionego od takiego, który unikając zetknięcia z karzącą ręką
sprawiedliwości ukrywa się przed okiem milicjanta. Znowu przeglądano i badano olbrzymią
ilość najrozmaitszych notatek, raportów i dokumentów.
Jedna z nich, pozornie drobna, zainteresowała majora Krzyżewskiego. Oto posterunek
milicji w jednym z miasteczek województwa kieleckiego zawiadamiał Komendę Powiatową,
że mieszkaniec tego miasta, Jan Cieślik, zwolniony z więzienia po odsiedzeniu nałożonej na
niego kary (o czym posterunek został zawiadomiony przez zakład karny, w którym Cieślik
odsiadywał wyrok), nie zameldował się milicji w miejscu swego zamieszkania, chociaż był
do tego obowiązany.
Komenda Powiatowa przesłała ten raport do Komendy Wojewódzkiej i na tym sprawa
się zakończyła. Dalszego biegu jej nie nadano. Ostatecznie dopóki Jan Cieślik nie wejdzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]