[ Pobierz całość w formacie PDF ]
łzy. Azy szczęścia. Serce biło jej mocno, gotowe do ra
dosnego lotu w chmury, za to stopy i dłonie nagle sta-
Heidi Betts
ły się ciężkie jak kamień. Jeśli to był sen, wolałaby się
nigdy nie obudzić. Oto Burkę Bishop po ośmiu dniach
rozmyślań i walki z samym sobą wyznał jej miłość.
Padła mu w objęcia.
- Ja też cię kocham. Bo jesteś inteligentny i przystoj
ny. Bo zdecydowałeś się dać życie nowej istocie. Ko
cham cię, mimo że jesteś bogaty i uważany za najatrak
cyjniejszego kawalera w Chicago.
Wybuchnął śmiechem, choć oczy powilgotniały mu
ze wzruszenia.
- Postaram się zmazać moje winy.
- Mam nadzieję. - Odsłoniła zęby w uśmiechu. - Nie
sprawdziłabym się w roli modnej żony. Chcę, żebyś był
moim mężem, partnerem, kochankiem i przyjacielem.
- Czy to znaczy, że wyjdziesz za mnie?
- Oczywiście - oznajmiła rozpromieniona. Pogłaska
ła lekko zaokrąglony brzuch. - Im prędzej, tym lepiej,
jeśli nie masz nic przeciwko temu.
Położył dłoń na jej ręce i razem pogłaskali miejsce,
w którym rosło ich dziecko.
- Od miesiąca cię do tego zachęcam! Naprawdę cię ko
cham, Shannon. Dzień, w którym wkroczyłaś do mojego
gabinetu, był najszczęśliwszym dniem w moim życiu.
-1 w moim.
Pochylił się i przypieczętował ich zaręczyny poca
Å‚unkiem.
EPILOG
- Jeszcze raz zrób tę sztuczkę - zachęcił żartobliwie
doktor Cox zza prześcieradła okrywającego ugięte no
gi Shannon.
Jęknęła, miotając głową po poduszce. Krople potu
ściekały jej z czoła i wsiąkały w miedziane pukle.
- Postaraj się, kochanie! - Burkę otarł twarz żony
chłodnym ręcznikiem, a następnie chwycił ją za ramio
na i podniósł do pozycji półsiedzącej. - Jeszcze jedno
mocne parcie i zobaczymy dzidziusia, na którego cze
kamy od tylu miesięcy. Chcesz zaraz przytulić synka
lub córeczkę?
- Nie - dysząc, wydęła usta jak wigilijny karp. - To ty
chcesz mieć dziecko, a ja chcę do domu!
- Wykluczone. Jesteś przecież gwiazdą tego przedsta
wienia. Przyj i zaraz wracamy do domu. I możesz po
tem spać choćby tydzień.
- NaprawdÄ™?
- ObiecujÄ™.
Nabrała w płuca powietrza i zaczęła przeć. Zcisnę-
Heidi Betts
ła rękę męża, aż zachrzęściły kości, lecz zaaferowany
Burkę prawie nic nie poczuł. Poród trwał już szesna
ście godzin - najdłuższe szesnaście godzin w jego życiu.
Nie mógł patrzeć na ból, który musiała znosić Shannon,
zwłaszcza że sam był po części jego sprawcą.
- Eureka! - zawołał Cox, kiedy w pokoju rozległo
siÄ™ przerazliwe kwilenie. Rozpromieniona twarz leka
rza błyszczała jak stuwatowa żarówka. - Dziewczynka!
Zwietnie się spisałaś, Shannon. Teraz możesz się poło
żyć i odprężyć.
Energia uszła z ciała rodzącej jak powietrze z prze
kłutej opony. Opadła na poduszkę.
- Jest zdrowa? - spytała ledwie słyszalnym szeptem.
- Chcę ją zobaczyć.
- Jest piękna - orzekł świeżo upieczony ojciec, ob
serwując, jak pielęgniarka myje dziecko i zawija w nie
bieski kocyk.
Zawiniątko spoczęło na brzuchu matki i natych
miast przestało płakać. Duże, iście sowie oczy patrzyły
z zaciekawieniem na rodziców. Usteczka wyglądały jak
pączek róży.
Burkę nawet nie próbował powstrzymać łez wzrusze
nia, kiedy podziwiał dwie najważniejsze osoby w swo
im życiu: żonę i nowo narodzoną córeczkę.
- Spójrz, jaka jest cudowna - szepnęła Shannon przez
łzy, głaszcząc po kolei wszystkie maleńkie paluszki.
Atrakcyjny kawaler
- Obie jesteście cudowne. - Przytulił czoło do głowy
żony i z zachwytem patrzył na dziewczynkę, którą miał
się odtej chwili opiekować. - Dziękuję.
- Proszę bardzo. Wydaje mi się jednak, że i ty przy
czyniłeś się do narodzin tej istotki.
- Tylko w fazie początkowej - odparł, uśmiechając
się szeroko. Nagle spoważniał i pogładził potargane
włosy Shannon. - Kocham cię.
Podniosła wzrok i obdarzyła go anielskim uśmiechem.
- Ja też cię kocham.
Zawsze kiedy wypowiadała te słowa, Burkę nie
zmiennie czuł ukłucie w sercu i po raz kolejny uświa
damiał sobie, jak wielkie spotkało go szczęście i jak bli
ski był jego utraty przez własną głupotę. Bogu dzięki,
opamiętał się w porę.
- Wybrałaś już imię dla dziecka?
Pokręciła głową.
- Podoba mi się Abby lub Allison, ale wiem, że ty byś
wolał imię Sarah lub Lisa.
- Chyba powinniśmy spytać Bena. Przedstawimy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]