[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wytarłszy się do sucha ręcznikiem i posypawszy obficie
talkiem, podniosła czarny koronkowy szlafrok, który Adam
rzucił na podłogę. Był śliczny i nie mogła się oprzeć pokusie
przymierzenia. Otworzyła drzwi i nim wyszła z łazienki,
wyjrzała. Była pewna, że go nie będzie w jej pokoju, ale
wolała się na wszelki wypadek upewnić. Zmieniła to cudo,
które miała na sobie na coś bardziej praktycznego i oddała się
przyjemności oglądania nowej garderoby.
Molly powoli zaczęła się ubierać do kolacji na mieście, na
którą Adam miał ją zabrać. Chciała być przekonana, że
wygląda najlepiej, jak jest to możliwe. Nowa suknia i płaszcz
będą na pewno pomocne. Nie miała pojęcia, w jakim Adam
będzie nastroju. Denerwowała się na myśl o spotkaniu się z
nim po scenie w łazience.
Stała w pewnej odległości od lustra, oceniając ostateczny
efekt swych zabiegów i zastanawiała się nad tym, jakich
cudów może dokonać modny strój. Suknia bez rękawów, z
małym stojącym kołnierzykiem, prosty dół i pantofle na
wysokich obcasach - doskonale harmonizowały z jej szczupłą
młodzieńczą sylwetką. Makijaż był minimalny: odrobina
niebieskiego cienia do powiek, muśnięcie koralowej szminki
dla podkreślenia ust maskowało jednocześnie wydatność
dolnej wargi, i niewielka ilość pudru, która miała zmatowić
mały prosty nos. Wyszczotkowała włosy, aż lśniły i wiedząc,
że Adam nie znosi, jak je upina, zostawiła je rozpuszczone,
podwijając końce nieco do góry. Z niedowierzaniem
wpatrywała się w elegancką, obco wyglądającą kobietę w
lustrze, gdy zapukawszy, wszedł Adam.
Krew jej zaczęła szybciej pulsować, gdy lustrował ją
bacznym spojrzeniem od czubka głowy do czubków srebrnych
butów wystających spod białej sukni. W jego ciemnych,
ekscytujących oczach rozbłysły dwa blizniacze ogniki, a
Molly bez tchu czekała na werdykt.
Podszedł i stanął obok niej, patrząc w odbicie jej oczu w
lustrze. Położył ręce na jej nagich ramionach.
- Tak piękna i tak strasznie nieświadoma tego! - Obrócił
ją tak, że stała do niego przodem i zaczął bawić się
brylantowymi kolczykami, które przypięła do uszu.
Wyglądał wyjątkowo przystojnie w czarnym garniturze i
w koszuli kontrastującej swą bielą z jego smagłą cerą. Czarne
włosy zostały gładko zaczesane, ale już buntowały się
przeciwko fryzurze, jaka została im narzucona. Błyszczące
czarne oczy ani na chwilę nie odwróciły się od jej twarzy, gdy
tak stał, nic nie mówiąc. W miarę, jak wodził po niej coraz
bardziej zachwyconym wzrokiem, Molly czuła, że po jej ciele
rozlewa się ciepła fala.
Pod wpływem silnych emocji jej oczy, najwyrazniejszy
element tej wspaniałej urody, nabrały bardziej intensywnej
barwy.
- Masz cudowne oczy, moja Molly - zamruczał.
Molly, ulegając całkowicie niekontrolowanemu
impulsowi, przytuliła się do niego policzkiem. Rozchyliwszy
nieco usta, pochylił się i pocałował ją w nos.
- Obiecałem tacie, że będzie mógł zobaczyć swą śliczną
córkę przed wyjściem. - Jego urzekający głoś podbijał jej
serce. Wziął biały płaszcz i narzucił jej na ramiona, po czym
wyszli z mieszkania.
Adam zatrzymał samochód przed wysokim szarym
budynkiem. Prywatny klub, powiedział, popędzając ją do
ciepłego wnętrza budynku. Adam rzucił kluczyki od
samochodu odzwiernemu, zdjęli płaszcze i weszli do sali
restauracyjnej. Gdy zatrzymali się w drzwiach, zdawało się, że
zwrócone są na nich oczy wszystkich. Mężczyzni z uznaniem
patrzyli na śliczną dziewczynę, a kobiety otwarcie wpatrywały
się w przystojnego mężczyznę u jej boku.
Najwyrazniej, Adam był tam dobrze znany. Szef sali
mówił mu po imieniu, kiedy prowadził ich do stolika. Gdy się
już usadowili, zaczęła grać orkiestra. Było to ciche,
romantyczne melodie i jedna, bądz dwie pary wstały, by
zatańczyć na niewielkim parkiecie.
- Mam nadzieję, że lubisz łososia - powiedział Adam. -
Pozwoliłem sobie wcześniej zamówić.
Molly skinęła głową, rozpaczliwie starając się opanować
zdenerwowanie. Rozglądała się po sali, patrząc na modnie
ubrane, bywałe kobiety, które zachowywały się tu z wielką
swobodą. To był świat Adama. Tutaj czuł się dobrze. Nieco ją
to przygnębiło.
Adam zamówił do kolacji butelkę szampana, i gdy czekali
na pierwsze danie, sączyła go ostrożnie, pamiętna skutków,
jakie ten trunek wywarł na niej, kiedy po raz pierwszy go piła
na ślubnym przyjęciu. Adam przez cały czas uśmiechał się do
niej słodko, niemalże tkliwie.
Kiedy wypiła to, co miała w kieliszku, napełnił go znowu.
Zaczęła czuć beztroską wesołość i gawędziła z nim w trakcie
całego posiłku. On był tak samo doskonałym nastroju i uznała,
że nigdy przedtem nie była tak szczęśliwa.
Dla ciekawskich obserwatorów stanowili obrazek dwojga
całkowicie pochłoniętych sobą ludzi. Adam nie spuszczał z
niej wzroku i było jasne, że ta śliczna dziewczyna uwielbia go.
Charlie nauczył ją tańczyć, kiedy zjechała do niego do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl