[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grupę wsparcia. Nawet o tak póznej porze mają tam
jedzenie.
Wobec tego, wodzu, prowadz.
Zachodziła wgłowę, jakim sposobem Hugo wie o jej
zdartym kolanie. Kremplinowa spódnica sięgała do pół
łydki. Być może powiedział mu o tym któryś ze straża-
ków. A może po prostu... zauważył? To do niego podob-
ne, myślała, gdy ostrożnie przemywał kolano i wyjmował
okruszki żwiru.
Sama miałaby z tym sporo kłopotu. Problemem też
stało się spokojne obserwowanie Hugona, który w sku-
pieniu pochylał się nad jej kolanem. On ma palce chirur-
ga, pomyślała. Jest utalentowany, delikatny i... dobry?
Denerwował ją, bo nie pojmowała emocji, jakie w niej
budził. I wcale nie była przekonana, że chce je zrozu-
mieć.
Dziękuję wyjąkała, gdy nakładał opatrunek.
Nie ma za co, łaskawa pani. Byłem to pani winny.
Dlaczego?
Ponieważ lekceważąco wyrażałem się o twoim
psie.
Penelope należy do Michaela.
Możliwe, ale czy przysięga małżeńska nie zakłada
dzielenia się z partnerem wszystkim, co posiadamy? Aącz-
nie z psami?
On ciągle uważa, że Michael jest jej mężem. Zerknęła
na swoją obrączkę. %7łona. Michaela!
Jednak czas ani miejsce nie sprzyjały wyjaśnieniom.
Zresztą po co? Tym bardziej że zdążyła już zapomnieć
o krakersach i serze.
52 MARION LENNOX
Ruszajmy mruknęła.
Dobrze. Przytrzymał opatrunek nieco dłużej, niż
to było konieczne, ale na tyle długo, by przekazać jej...
co? Współczucie? Zrozumienie?
Wcześniej zajrzeli jeszcze do Kim. Mimo że żołądek
Rachel zachowywał się wyjątkowo bezczelnie, nie za-
protestowała, gdy Hugo wystąpił z tą propozycją.
Przebudziła się jakieś dwie godziny temu poinfor-
mował ją Hugo ale prawie natychmiast znowu zasnęła.
Jej organizm, pomyślała Rachel, doznał takiego
wstrząsu, że będzie spała przez kilka dni.
Przy dziewczynie czuwała matka. Siedziała przy łóż-
ku i trzymała ją za rękę. Nic więcej nie robiła. Po prostu
siedziała i patrzyła na nią. Nic więcej nie trzeba.
Wszystko wskazuje na to zwrócił się do niej Hugo
że ćorka z tego wyjdzie. Hugo uniósł nieco prze-
ścieradło, pod którym Rachel dostrzegła dziesięć różo-
wych palców stóp. Krążenie prawie wróciło do normy.
Dostała dożylnie pokazną dawkę antybiotyków. Parame-
try życiowe w normie recytował. Sądzę, że nie doszło
do poważniejszych uszkodzeń. Więcej dowiemy się jut-
ro, po badaniach neurologicznych, ale kiedy się przebu-
dziła, poruszała wszystkimi palcami. Pani mąż to wi-
dział. Przekazał pani tę wiadomość?
Tak, oczywiście. Na twarzy pani Sanderson malo-
wał się ogromny wysiłek, jaki wkładała, by się nie roz-
płakać. Kiedy się przebudziła, byłam w domu, pojecha-
łam po jej rzeczy. Nie powinnam była zostawiać jej
samej...
Potrzebowała rzeczy na zmianę.
Tak, ale powinnam była jej pilnować na wystawie.
Uparła się, żeby pokazać Knickersa. Gdyby mi przyszło
ZLUB NAD OCEANEM 53
do głowy, że Jeffrey tak bezmyślnie spuści tego ich
pitbula... Nie miałam pojęcia... jak łatwo kogoś stracić.
Mało brakowało...
Ale jakoś z tego wybrnęliśmy. Hugo położył dłoń
na jej ramieniu. Będzie dobrze. Uśmiechnął się do
zapłakanej kobiety. Proszę mi powiedzieć, jak czuje się
Knickers.
Słuszne posunięcie. Dzięki niemu stroskana matka
nieco się uspokoiła i posłała mu łzawy uśmiech.
Knickers żyje. Odetchnęła głęboko, by się opano-
wać. Rachel uprzytomniła sobie, że pani Sanderson jest
na granicy wytrzymałości. Weterynarz mówi, że Kni-
ckers się z tego wyliże, chociaż mąż twierdzi, że po-
zszywanie psa będzie nas kosztowało więcej niż operacja
naszego dziecka. Ubezpieczalnia nie przewiduje zwrotu
kosztów związanych z leczeniem psa.
Hugo uśmiechnął się.
No widzi pani? Moje usługi są o połowę tańsze.
Rachel już umiała rozpoznawać pocieszający uśmiech
Hugona. Proponuję, żeby pojechała pani do domu i tro-
chę odpoczęła. Tak nafaszerowałem Kim środkami uspo-
kajającymi, że nie obudzi się przed świtem.
Jeszcze trochę na nią popatrzę szepnęła pani San-
derson. Jeśli mi pan doktor pozwoli...
Chce się upewnić, że jej dziecko oddycha, przyszło
Rachel do głowy. Znam tę potrzebę wpatrywania się
w klatkę piersiową, która rytmicznie podnosi się i opada.
W tej samej chwili gdy przygryzła wargę, Hugo spo-
jrzał w jej stronę. Na pewno myśli, że toz głodu. Zorien-
towała się, że go to speszyło, więc czym prędzej zmieniła
wyraz twarzy. Te ściągnięte rysy...
Muszę nakarmić doktor Harper tłumaczył się
54 MARION LENNOX
przed matką Kim. Zostawiamy panią na posterunku, ale
niech pani nie przesadzi. Będzie pani potrzebna córce od
samego rana. Choćby tylko po to, żeby powstrzymać
tłum koleżanek, które przybiegną ją odwiedzić. A do tego
trzeba siły.
Obiecuję. Kobieta uśmiechnęła się przez łzy.
Dziękuję wam z całego serca. Mieliśmy wyjątkowe
szczęście...
To prawda, że się nam poszczęściło zauważył
Hugo, gdy szli na parking. Gdyby los nam cię nie zesłał...
Zajechali pod budynek, który tętnił życiem. Znajdo-
wał się w zaułku odchodzącym od głównej ulicy. Aż
dziw, że Rachel go przegapiła, włócząc się po miasteczku
z Penelope. Wejście było jasno oświetlone. Mimo pół-
nocy parkowało tam kilkanaście samochodów, a na chod-
niku kręcili się ludzie.
Tak wygląda nocne życie w Cowral Bay mruknęła.
Na nic więcej nas nie stać. Chodz, poznasz całe
miasteczko. Aha, na twoim miejscu wziąłbym kilka głę-
bokich oddechów, bo podejrzewam, że zostałaś obwoła-
na honorowym mieszkańcem Cowral. Nic na to nie pora-
dzisz.
Jego przewidywania się sprawdziły. Od samego progu
witano ją jak starego przyjaciela. Dobroczyńcę. Uratowa-
ła strażaków i ocaliła Kim. Teraz pojęła, dlaczego pawi-
lon wystawowy był zamknięty na cztery spusty i dlacze-
go miasteczko sprawiało wrażenie wyludnionego. Doris
Keen z zapałem robiła kanapki, lecz gdy ją zobaczyła,
ruszyła ku niej z otwartymi ramionami.
Jesteś, kochana! Jak myśmy się o ciebie martwili!
ZLUB NAD OCEANEM 55
Nie mieliśmy pojęcia, co się z tobą stało. Najpierw uzna-
liśmy, że już pojechałaś do Sydney, ale potem Charlie
zobaczył auto twojego męża. Zaczęliśmy cię szukać.
Potem przyjechali chłopcy ze straży i powiedzieli, że
jesteś w szpitalu...
Wszyscy uważają, że Michael jest moim mężem. Tru-
dno im się dziwić. Widzieli nas razem. Poza tym zauwa-
żyli, że mam obrączkę. To nieistotne. Nie będę wyprowa-
dzać ich z błędu.
Próbowała cieplej pomyśleć o Michaelu. Czy urato-
wał Huberta Witherspoona? Niewiele ją to obchodzi.
Przez moment było jej go nawet żal. Wyjechał i przega-
pił... tyle serdeczności.
Penelope! Jej pies... pies Michaela, został w szpitalu.
Już miała zawrócić, gdy usłyszała głos Hugona.
Nasz sanitariusz zabrał Penelope do siebie. Jego
żona ma pudla. Uznaliśmy, że się dogadają.
Ten człowiek czyta w jej myślach. To irytujące.
To wyjątkowa dziewczyna mówił ktoś za jej ple-
cami.
Po chwili zorientowała się, że jest to jeden ze straża-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]