[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Kapitan straży dyskretnie chrząknął, stając w drzwiach. - Milady, musi pani już iść. I
tak pozwoliłem pani zostać niemal godzinę. Pani ojciec obdarłby mnie ze skóry, gdyby się o
tym dowiedział.
M'Cori wstała niechętnie i skierowała się do wyjścia. - Wrócę, kochany - szepnęła. -
Wydostaniesz się stąd - wiem, że tak będzie. Będę błagała ojca, żeby ci przebaczył, a
przynajmniej, żeby przeniósł cię do celi w wieży. Jestem pewna, że daruje ci życie, Lagesie!
Jej optymizm niemal mu się udzielił. - Oczywiście, kochanie. Próbuj nadal, wszelkimi
sposobami. Wiem, że robisz wszystko, co w twojej mocy, by mi pomóc. Będę czekał na twoje
następne odwiedziny.
- Do widzenia, Lagesie - zawołała już w drzwiach. - Nie zapominaj o przepowiedni
kapłanki. - Przysłuchiwał się jej cichnącym krokom. Tak, przepowiednia. Nie zapominaj o
przepowiedni.
Dawno temu - jak dawno? Byli trójką półdzikich dzieciaków szalejących w czasie
świątecznych zabaw na ulicy. M'Cori, Roget i Lages wymknęli się Leyanowi i pobiegli
ciesząc się tą wolnością wśród tłumu i straganów. W jednej mrocznej budzie znalezli
zasuszoną staruchę, która przysięgała, że jest ostatnią kapłanką Lato, diabelskiego kultu,
dziesiątki lat temu wypartego przez kapłanów Hormenta. Powiedziała, że jeśli pozwolą jej
posmakować ich krwi, przepowie im przyszłość.
Rzucone sobie wyzwania sprawiły, że nie mogli się wycofać. Z całą powagą każde z
nich ukłuło się w palec sztyletem Rogeta i wsunęło rubinowe splamiony opuszek do
bezzębnych ust staruchy. Ssała tak łapczywie, że wydawało im się, że zedrze im ciało z
palców.
Rogetowi przepowiadała sławę i chwałę wojownika, Lagesowi królestwo, M'Cori
małżeństwo z ukochanym, który będzie księciem i spłodzi jej siedmiu silnych synów. Odeszli
kłócąc się, czyj los jest wspanialszy i kiedy Leyan wreszcie odnalazł dzieci, bardzo był
zaniepokojony ich przygodą. Nigdy więcej nie zobaczyli starej kapłanki.
Wzruszył ramionami, czując przypływ goryczy. Przepowiednie i dziecinne marzenia.
To prawda, że Roget zdobył sławę jako wojownik, lecz znalazł również śmierć. Został
zastrzelony z ukrycia przez nieznanego zabójcę po swym wspaniałym triumfie nad
buntownikami na Fisitii.
A człowiek, dla zachowania którego tronu Roget zginął, zabił ich ojca. Teraz Lages
był buntownikiem. Jego szczęście dobiegało końca.
Lages posępnie przyjrzał się podarunkom M'Cori. Ckliwe wiersze. I kwiaty. Akurat
tego trzeba mu było, by uciec przed tym więzieniem, tym losem. W najgorszym przypadku
przypominały mu tylko o tym, że jest zamknięty tu, pod ziemią.
Zcisnął mocno w dłoni bukiet kwiatów i popatrzył na niego gniewnie. Czy chciał
rzucić je na podłogę i podeptać - czy przycisnąć do warg, tego nie wiedział.
X. SZPIEG CESARZA
Cassi był ściganym człowiekiem. Przez większość życia go ścigano.
Dzieciństwo na ulicach Thovnosten prowadzi albo do szybkiej dojrzałości, albo
wczesnej śmierci, bo życie jest tu bezlitosną grą, w której zwycięzcami są silni i chytrzy.
Cassi był chuderlawym dzieckiem, a jednocześnie chytrym i przebiegłym jak szczur. Jego
wrodzony talent pozwolił mu w końcu zostać jednym z najsprytniejszych złodziei w
cesarstwie. A kiedy wreszcie młodzieniec został złapany, wymknął się spod oczekującej go
szubienicy, uciekając z cesarskich lochów, jak nikt przed nim. Nigdy więcej cesarskiej straży
nie udało się go pochwycić i koledzy dziwili się jego niezwykłemu szczęściu.
Niewielu - bardzo niewielu wiedziało, że był on jednym z najzdolniejszych szpiegów
cesarstwa. Netisten Marii docenił spryt Cassiego, który mógł wyświadczyć wielkie przysługi
cesarzowi. Marii sam zaaranżował ucieczkę Cassiego, kiedy już zapewnił sobie jego
lojalność, a te bajeczne kradzieże, które uczyniły Cassiego niemal legendą w podziemnym
światku cesarstwa, były potajemną zapłatą za cenne informacje.
Niejasne podejrzenia nakazały Marilowi wysłać swego szpiega do Pellinu.
Obserwował uważnie tę wyspę od czasu niepowodzenia spisku jej królowej. Raporty, które
otrzymywał, były czysto rutynowe, a zdrada bratanka wymagała w tej chwili poświęcenia jej
pełnej uwagi. Gdyby nie to, mógłby poczuć się zaniepokojony, kiedy jeden po drugim jego
szpiedzy w Pellinie przestawali nadsyłać swoje raporty. Tych niewielu, którzy wrócili jednak
z wyspy, zapewniało go, że panuje tam spokój i że Pellińczycy nie przejęli się śmiercią swej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl