[ Pobierz całość w formacie PDF ]
facet planuje pójść na całego. Wiesz, o czym mówię: wymyślna
kolacja, drogi prezent i zakończenie wieczoru w luksusowym pokoju
hotelowym. Wygląda mi na takiego typa, poza tym naciska na nią od
paru miesięcy, jeśli dobrze rozumiem cały ten dziewczyński bełkot,
którym wkurza nas Cora w salonie.
Zacisnąłem zęby, tłumiąc gwałtowną potrzebę, by wstać i
udusić faceta jego własnym ubrankiem w romby. Nagle wylądował
przede mną kolejny kieliszek i talerz skrzydełek. Obok Rowdy’ego
ktoś postawił dzban piwa. Zmrużyłem powieki, patrząc na Ayden;
odpowiedziała mi niechętnym grymasem.
– Przestań.
Próbowałem przybrać niewinną minę, lecz nawet w dobre dni
nie najlepiej mi to wychodziło.
– O co chodzi?
– Przestań wykrzywiać się do Adama. Wpadł, by się
przywitać. Powiedziałam mu, by tu podszedł i napił się z wami, lecz
oznajmił, że Jet wygląda tak, jakby planował morderstwo, i
woli nie podchodzić.
Nie zamierzałem zaprzeczać, podniosłem więc kieliszek do ust,
błądząc wzrokiem po jej ubraniu. Tego dnia była przebrana za
cheerleaderkę, jak najbardziej lubiłem. Miała na sobie króciutką
plisowaną spódniczkę w pomarańczowo-niebieskich barwach Bronco
i superobcisły biały sweterek, który niewiele pozostawiał wyobraźni.
Była wysoka jak na kobietę, a gdy wkładała szpilki, niemal
dorównywała mi wzrostem, przy czym jej nogi – które zasługiwały na
swoją odę do wielkości – wyglądały wtedy jeszcze lepiej. Zagubiłem
się w swoim własnym świecie, gdzie te nogi owijały się wokół mojej
głowy lub talii – nie byłem wybredny – gdy przywołała mnie z
powrotem do rzeczywistości.
Uderzyła mnie w tył głowy.
– Przestań. Nie wiem, co się dzisiaj z tobą dzieje, lecz weź
się w garść. Jesteś pewien, że to nie ty się uderzyłeś, gdy dzisiaj
upadliśmy?
Potarłem ucho, którego koniuszek zaczął piec od jej
trzepnięcia. Wychyliłem kieliszek i popchnąłem talerz skrzydełek ku
Rowdy’emu. Chyba musiałem się upić, by zwalić na coś winę za moje
nagłe pragnienie działania.
– Nie będzie cię na koncercie w walentynki? – Usłyszałem
intensywną nutę w swoim głosie i znienawidziłem się za to.
Przecież podobno nie miało dla mnie znaczenia, co i z kim robi
Ayden w wolnym czasie. Chciałem jednak, by wybrała mnie, choć
wiedziałam, że mnie nie wolno wybrać jej. Przestąpiła z nogi na nogę
i zaczęła się bawić brzegiem spódniczki.
– Nie wiem. Shaw będzie zajęta Rule’em, a Cora zazwyczaj w
ten wieczór się zmywa i robi coś swojego. Ty – pokazała palcem
Rowdy’ego – zawsze mnie zostawiasz dla jakiejś laski z baru, a Nash
zaoferował się na kierowcę, więc nie będzie pił i przez całą noc będzie
przez to marudny i niemiły. – Jej oczy lśniące każdym odcieniem złota
i brązu padły na mnie, przygryzła wargę. – Ty będziesz na scenie,
więc zostaję sama. Adam zaprosił mnie na kolację, zaplanował dla nas
cały wieczór. Po prostu nie wiem.
Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę w milczeniu, w
końcu cisza stała się niezręczna i pełna napięcia. Chciałem
poprosić, by rzuciła Adama i przyszła, a ona chyba chciała, bym o to
poprosił – zrobiłaby to. Jeśli jednak pragnęła nudnej,
przewidywalnej, walentynkowej randki z tym palantem w
bezrękawniku, kim byłem, aby ją powstrzymać? Nie zamierzałem
zostać facetem ze stopniem naukowym i pięcioletnim planem
fiskalnym. Nie zamierzałem zostać facetem, który przedkłada
bezpieczeństwo i spokój nad pasję i kreatywność. Nie zamierzałem
też, do diabła, zostać facetem, który nosi romby w miejscach
publicznych.
– Cóż, powinnaś się zabawić. Idź z Adamem na kolację i
przeżyj miły, romantyczny wieczór. Zasługujesz na to. – Niemal
udławiłem się tymi słowami, lecz zdołałem je wypowiedzieć.
Coś przemknęło po jej ślicznej twarzy, której wyrazu nie
potrafiłem odczytać. Ayden była naprawdę dobra w ukrywaniu
emocji za ponętnym uśmiechem i sarkastycznym spojrzeniem.
Cokolwiek to było, zniknęło; podniosła mój pusty kieliszek i
zapytała, czy chcę dolewkę. Skinąłem głową w milczeniu i
odwróciłem się do Rowdy’ego. Mierząc mnie wzrokiem bez
emocji, popchnął dzban piwa w moim kierunku.
– Upijamy się?
Odetchnąłem głęboko pomimo obręczy, która ściskała mi
płuca, i gwałtownie skinąłem głową.
– Tak, na to wygląda.
AYDEN:
Dzwoniłam pod numer z Kentucky codziennie przez resztę
tygodnia, lecz nikt nie odpowiadał. Zadzwoniłam do mamy – nie
miała pojęcia, kto to mógł być. Twierdziła, że Asa nie odzywał się do
niej od miesięcy, i wpadła w szał, gdy zapytałam, czy on wciąż siedzi
w więzieniu. Mojego brata broniło się z łatwością – był czarujący,
bezpośredni, atrakcyjny i uprzejmy. Należał do tych ludzi, którzy
kradną ci ostatnią koszulę, gdy jeszcze masz ją na sobie, i przekonują
cię potem, że to był twój pomysł, by im ją podarować. Budził we
wszystkich instynkt opiekuńczy i nigdy,
przenigdy nie odwdzięczał się tym samym.
Nie rozumiałam, skąd mogłaby wziąć się w nim ta nagła
potrzeba, by się ze mną skontaktować, lecz nie potrafiłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]