[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spływały jej po policzkach.
Przepraszam wymamrotała. Nie zamierzałam
podsłuchiwać.
Nic się nie stało powiedziałem, jakby jakaś część mnie
nie była upokorzona tym, że usłyszała moje wyznanie. Jakby nie
powinna się dowiedzieć, że gdy Ever jest w śpiączce, ja mogę
nadal jakoś żyć i mieć potrzeby fizyczne, jakby z nią było
wszystko w porządku, jakby moje życie nie skończyło się wraz z
wypadkiem. Nie powinienem pragnąć niczego poza jej
przebudzeniem. Nie powinienem być tak samolubny, i pragnąć,
żeby obudziła się, by zaspokoić moje pożądanie.
Eden nawet na mnie nie popatrzyła.
Mogę sobie pójść, jeśli& potrzebujesz więcej czasu.
Nie, już skończyłem. Miałem właśnie wychodzić.
Trzymała wazon ze stokrotkami.
Byłam już u niej dzisiaj. Chciałam tylko to odstawić. Ona
lubi stokrotki. Zawsze mawia, że&
Przynoszą jej szczęście dokończyłem.
Tak. Przynoszą jej szczęście. Eden odstawiła wazon na
parapet, gdzie kwiatki miały najwięcej słońca.
%7ładne z nas nie wykonało ruchu, by wyjść, i żadne z nas nie
odezwało się ani nie spojrzało na drugie. Między nami zapanowała
pełna napięcia cisza. Chyba przeraziliśmy się tego, czego
dowiedzieliśmy się o sobie wzajemnie, choć nie powinniśmy.
Do zoba&
Dasz się wyciągnąć na kolację? powiedziała w tej samej
chwili Eden. Gestem zachęciłem ją, by kontynuowała. Przeczesała
włosy palcami i odrzuciła je przez ramię na plecy. Pomyślałam
po prostu, no wiesz, że& nie ma powodu, żebyśmy ze sobą nie
rozmawiali, prawda? Nie wyszli gdzieś czasem. Jesteśmy& w
jakiś sposób jesteśmy dla siebie wszystkim, co posiadamy.
Miałem jej za złe, że o tym przypomniała.
Cóż. To prawda. Nienawidziłem tego, jak ochoczo rzuciła
się, by wykorzystać okazję, aby być blisko niej. To nie była jej
wina. To mógł być ktokolwiek. Zbyt wiele czasu spędziłem w
samotności, a Eden i ja byliśmy ze sobą związani, tak jak
zauważyła. Jasne. Brzmi świetnie.
Wylądowaliśmy w małej włoskiej knajpce w Birmingham,
dzieląc się bochenkiem chleba i sącząc wino w oczekiwaniu na
nasze dania. Rozmowa była łatwa, dopóki trzymaliśmy się lekkich,
neutralnych tematów. Lubiliśmy te same filmy i rozmawialiśmy
głównie o aktorach i aktorkach, ulubionych scenach, cytując
kwestie z filmów, które widzieliśmy po tysiąc razy. Zawsze jednak
była warstewka skrępowania, stała nutka napięcia, poczucie, że w
jakiś subtelny sposób jest w tym coś nie do zaakceptowania.
Chociaż była to tylko kolacja i rozmowa. Nic więcej.
Od tego czasu jadaliśmy kolacje w tej małej włoskiej knajpce
dwa razy w tygodniu, w niedziele i środy, po wizycie u Ever. Do
posiłku wypijaliśmy kilka kieliszków wina, gadaliśmy. Nigdy nie
zostawaliśmy dłużej po skończeniu dań. Chodziło o towarzystwo,
koleżeństwo. Szansę na interakcję z kimś, kto wiedział, przez co
przechodzisz. Dzieliliśmy niewypowiedziane współczucie i
tęsknotę za Ever Eliot Monroe. Wiedzieliśmy o tym, czuliśmy to,
lecz żadne z nas nigdy nie przyznało się do tego głośno. Nie
umawialiśmy się na kolację dwa razy w tygodniu, to po prostu się
działo samo z siebie.
Aż pewnego wtorku Eden zapytała mnie, czy nie chciałbym
pojechać do restauracji. Powiedziała, że to ponad jej siły.
Wyglądała na& nieobecną. Zagubioną. Prowadziłem, a gdy tylko
usiedliśmy przy naszym stoliku w kącie przy oknie, Eden
zamówiła nie kieliszek merlota, a całą butelkę. To było niezwykłe.
Jeden, może dwa kieliszki na osobę, tyle piliśmy zazwyczaj.
Zerknąłem na nią.
Wszystko w porządku?
Wzruszyła ramionami, odłamując kawałek pieczywa i
zanurzając go w oliwie; ani razu nie spojrzała mi w oczy.
Tak. W porządku.
Przekonałaś mnie.
Zaczekała z odpowiedzią, aż kelner nalał nam wina.
Wybacz. Po prostu& miałam zły dzień. Nic wielkiego.
Ale jej spuszczone oczy mówiły coś zupełnie innego.
A co ze szczerością, Eden? Jestem twoim przyjacielem. Ze
wszystkich ludzi na świecie akurat przede mną nie musisz udawać,
że jest w porządku. Jestem pewnie najmniej odpowiednią do tego
osobą na planecie.
Roześmiała się cicho.
Co z nas za para, prawda? Pociągnęła długi łyk wina.
Chcesz znać prawdę? Zostałam porzucona.
To mnie bardzo zabolało. Dlaczego? Wolałem tego nie
zgłębiać.
Fatalnie. Co się stało?
Nie wiedziałem, że się z kimś spotykała.
To co zwykle. Machnęła ręką lekceważąco. Facet
wydawał się miły i słodki, dopóki nie dostał od Eden tego, czego
chciał, a potem Eden dostała kosza. Standardowo. Funduję sobie
coś takiego co parę miesięcy.
Mówisz o sobie w trzeciej osobie? zapytałem żartem.
Ha, ha. Wiesz, co mam na myśli.
Westchnąłem.
Tak, tak sądzę. Ale& dlaczego sobie to robisz? Skoro to
rutyna i jesteś tego świadoma, dlaczego nie próbujesz tego
zmienić?
Rzuciła mi spojrzenie, które mówiło: jesteś durniem czy
tylko żartujesz?
Nie chodzę i nie szukam. Po prostu wybieram
niewłaściwych facetów. Chyba mam spieprzony radar. Jak już
mówiłam, spotkałam tego kolesia, Ryana, na koncercie. Jest
basistą. Poszłam tam z kilkoma dziewczynami z zajęć. Prawie
mnie tam zawlekły, wiesz? Ryan był miły. Zabrał mnie na kolację,
zapłacił, otworzył drzwi. A jak tylko poszłam z nim do łóżka,
przestał odbierać telefon.
Skrzywiłem się.
Naprawdę do dupy.
Co ty powiesz. Zakręciła rubinowym płynem w kieliszku.
Wyjdę z tego. Mam tylko nadzieję& że pewnego dnia spotkam
faceta, który będzie szukał we mnie czegoś więcej niż& tego.
Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale ona jeszcze nie
skończyła.
Wiesz, to nie tak, że zabieram do domu każdego faceta po
pierwszej randce. Daję im trochę czasu. Próbuję być rozsądna.
Chcę się upewnić, że nie są tacy, jak ich poprzednicy. A oni zawsze
wydają się w porządku, dopóki się nie sparzę. A daję się nabrać za
każdym razem. Czy to przez mój wygląd? Co jest we mnie
takiego, co czyni ze mnie łatwy cel?
Może to po prostu oni są frajerami?
Jasne, to wiemy. Ale ze mną też musi być nie tak.
Rozumiem, raz czy drugi& trudno, pech. Ale za każdym razem?
To się dzieje zawsze, gdy umawiam się z jakimś facetem. Była
już w połowie drugiego kieliszka, a nie przynieśli nam jeszcze
naszego jedzenia.
Nie miałem pojęcia, co jej odpowiedzieć.
Może& sam nie wiem. Może w ogóle się nie chodz z nimi
do łóżka? To znaczy, nie nigdy, ale po prostu żeby sprawdzić, na
ile facetowi starczy cierpliwości. Jeśli mimo to będzie się kręcił w
pobliżu przez jakiś czas, to może naprawdę będzie tobą
zainteresowany?
Było coś w tej rozmowie, co sprawiało, że miałem ochotę
schować się, uciec, zmienić temat. Coś niewłaściwego. Nie
powinienem tego słyszeć z jej ust. Nie chciałem o tym wiedzieć.
Eden roześmiała się.
Jasne, brzmi świetnie w teorii. Nie takie to łatwe w
praktyce.
Tak mi się też wydaje.
Wybacz powiedziała Eden, nalewając sobie trzeci
kieliszek. Chyba za bardzo się rozgadałam. Ale sam pytałeś.
No, zapytałem. Jesteśmy przyjaciółmi. Możemy gadać o
wszystkim, nie?
Spojrzała na mnie ostro.
Tym właśnie jesteśmy? Przyjaciółmi?
Jej ton sugerował wątpliwość.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]