[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zajmę się śledzeniem Scotta, jeśli ona na pewno przyjedzie do mnie na farmę na noc.
Zwiatła w łazience zamrugały. To było całe ostrzeżenie, jakie otrzymałam, zanim zgasły,
pozostawiając mnie w półmroku. Deszcz walił w okna, spływając strumieniami po szybach.
Stałam przez chwilę w miejscu, licząc na to, że wróci światło. Deszcz zamienił się w grad,
uderzający w szyby tak mocno, że bałam się, czy szkło wytrzyma.
Zadzwoniłam do Vee.
- Właśnie wysiadł mi prąd.
- Aha, u mnie też zgasły latarnie. Cholera.
- Może zawrócisz i posiedzisz ze mną?
- Hmmm, Niekoniecznie.
- Obiecałaś, że będziesz u mnie spać.
- Obiecałam również Rixonowi, że spotkamy się w Taco Bell. Nie zamierzam odwoływać
spotkania dwa razy w ciągu jednego dnia. Zadzwonię, jak skończymy. Będę u ciebie na
pewno przed północą.
Wyłączyłam telefon i wytężyłam pamięć, usiłując przypomnieć sobie, gdzie ostatnio leżały
zapałki. Nie było jeszcze na tyle ciemno, żebym nie widziała nic bez świeczki, ale lubię jasno
oświetlone wnętrza, zwłaszcza kiedy jestem sama. Zwiatło potrafi trzymać na uwięzi potwory
mojej wyobrazni.
Przypomniałam sobie, że świeczki leżały na stole w jadalni, więc owinęłam się w ręcznik i
zeszłam po schodach na parter. Duże świece są w kredensie. Ale gdzie mogą być zapałki?
Dostrzegłam jakiś cień poruszający się na polu za domem, więc obróciłam głowę w kierunku
okien kuchennych. Strumienie deszczu lały się po szybach, zniekształcając świat na zewnątrz,
toteż podeszłam bliżej, żeby się przyjrzeć. Cokolwiek widziałam, zdążyło już zniknąć.
Kojot, powiedziałam sobie, czując nagły przypływ adrenaliny. To był tylko kojot.
W kuchni rozległ się dzwięk telefonu, chwyciłam więc szybko słuchawkę, po części dlatego,
że mnie zaskoczył, a po części dlatego, że chciałam usłyszeć ludzki głos. Miałam nadzieję, że
to Vee dzwoniła powiedzieć mi, że zmieniła zdanie.
- Halo?
Czekałam.
- Halo?
Słyszałam tylko trzaski.
- Vee? Mama? - Kątem oka dostrzegłam kolejny cień przesuwający się przez pola.
Wciągnęłam powietrze, żeby się uspokoić, powtarzając sobie, że nie mogę być w żadnym
autentycznym niebezpieczeństwie. Patch mógł już nie być moim chłopakiem, ale pozostawał
aniołem stróżem. Gdybym wpakowała się w kłopoty, zjawiłby się tutaj. Ale nawet myśląc o
tym, zastanawiałam się, czy mogę jeszcze liczyć na niego w jakiejkolwiek sprawie.
On z pewnością mnie nienawidzi, myślałam. Na pewno nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
Musi być wciąż wściekły i dlatego nie zrobił nic, żeby się ze mną skontaktować.
Problem z tym tokiem myślenia był taki, że na nowo ogarnął mnie gniew. Ja się nim
przejmuję, ale bardzo możliwe, że gdziekolwiek on jest, wcale się o mnie nie martwi.
Powiedział, że nie przyjmuje do wiadomości mojej decyzji o zerwaniu, ale właśnie to zrobił.
Nie napisał ani nie zadzwonił. Nic nie zrobił. A przecież wiedział, jak to odkręcić. Mógł w
każdej chwili zapukać do moich drzwi i opowiedzieć, co robił u Marcie dwa wieczory temu.
Mógł mi wyjaśnić, dlaczego odjechał, kiedy mu powiedziałam, że go kocham.
Tak, byłam zła. Tylko że tym razem zamierzałam coś w tej sprawie zrobić.
Rzuciłam słuchawką i przeszukałam kontakty w komórce, aż trafiłam na numer Scotta.
Zamierzałam dać sobie spokój z ostrożnością i przyjąć jego propozycję. Miałam pełną
świadomość, że robię to z niewłaściwych pobudek, ale mimo to chciałam wyjść z nim
wieczorem. A raczej - odegrać się na Patchu. Jeśli uważał, że będę siedziała w domu i
wypłakiwała za nim oczy, to się mylił. Zerwaliśmy: miałam prawo umawiać się z innymi
chłopakami. A skoro już o tym mowa, to zamierzałam wypróbować zdolność Patcha do
czuwania nade mną. Może Scott naprawdę jest Nefilem.
Może nawet stanowi zagrożenie. Może jest dokładnie tym typem faceta, od którego
powinnam się trzymać z daleka. Poczułam, że ponury uśmiech wypełza mi na twarz, jak tylko
uświadomiłam sobie, że cokolwiek bym zrobiła albo cokolwiek mógłby zrobić Scott, Patch i
tak musiał mnie chronić.
- Wyjechałeś już do Springvale? - zapytałam Scotta, gdy odebrał.
- Wieczór w moim towarzystwie nie jest jednak aż
tak zły?
- Jeśli zamierzasz do tego wracać, nigdzie nie jadę. Usłyszałam, że się uśmiechnął.
- Wyluzuj, Grey. Tylko się z tobą droczę. Obiecałam mamie, że będę się trzymać z dala od
Scotta,
ale nie przejmowałam się. Gdyby Scott mi groził, Patch będzie musiał interweniować.
- No więc jak będzie? - zapytałam. - Przyjedziesz po mnie czy nie?
- Będę po siódmej.
Springvale to niewielkie miasteczko rybackie, składające się przede wszystkim z głównej
ulicy. Znajduje się tam poczta, kilka knajpek rybnych, sklepiki ze sprzętem wędkarskim i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]