[ Pobierz całość w formacie PDF ]

smok już raz prawie ją zniszczył. Kto wie, czy nie spróbuje ponownie i nie
uda mu się? Max potrząsnął głową. Wiedział, że stara się tylko odwrócić
swoją uwagę od beznadziejnego przywiązania do Ulriki.
Czy jednak było tak beznadziejne? Najwyrazniej nie działo się zbyt
dobrze między nią a Felixem. Może jeszcze nadejdzie jego szansa,
zwłaszcza, jeśli ona i Herr Jaeger nie będą podróżowali razem, a Max
będzie przy niej. Kto wie, co może się wówczas zdarzyć? Pozwolił
przeminąć przypływowi nadziei. Fakt, że ona i Felix sprzeczali się ze sobą
nie oznaczało, że Ulrika zechce być z nim. Chciało mu się śmiać.
Oto był tutaj, zaprzysięgły sprzeciwiać się Chaosowi, podczas gdy
zbliża się największa od dwóch stuleci inwazja sił Ciemności, a on potrafi
myśleć tylko o tej dziewczynie. Musi w jakiś sposób odzyskać wyczucie
proporcji. Podszedł do półek i przyjrzał się księgom.
Istotnie była tam znaczna liczba tomów, włącznie z kilkoma kopiami
Księgi Krzywd z Karak Kadrin, która datowała się daleko sprzed trzech
tysięcy lat. Najwcześniejsze zapiski dokonano w prawie czystym
starożytnym krasnoludzkim, którego uczył się za młodu. Przekartkował
strony i wkrótce zapadł w drzemkę chrapiąc w fotelu, a z jego głowy
wymykały się stare opowieści o zdradzie, podstępie i smutku.
Felix dotarł do komnaty, którą dzielił z Ulriką. Nie stał zbyt pewnie na
nogach i jego próby cichego poruszania się wypadły koszmarnie zle.
Przetrącił już nocnik i z głośnym metalicznym szczękiem upuścił miecz na
podłogę. Wiedział, że Ulrika nie spała, chociaż nie poruszała się na łóżku.
Zastanawiał się, jak długo czekała na niego.
 A zatem jak zwykle jesteś pijany  powiedziała zagniewanym
głosem.
 Piłaś  odparł głupawo Felix.  Myślałem, że poszłaś do królewskiej
biblioteki, aby zaplanować swoją drogę do domu.
 Nie. To Max pił.
 Piłaś z Herr Schreiberem  Felix nie wiedział, ile gorzkiej zazdrości
wkradło się do jego głosu w tym jednym zdaniu.
 Nie. Byłam w bibliotece, gdy przyszedł pijany.
 I co potem robiliście?
 Rozmawialiśmy.
 O czym?
 O języku krasnoludów, jeśli chcesz wiedzieć.
 Nagle zainteresowałaś się krasnoludzkim?
 Większość map i ksiąg w bibliotece jest spisana w tym języku.
 To z pewnością ma jakiś sens,  rzekł Felix z mało subtelną ironią.
Zaczął ściągać swoje ubranie i szykować się do łóżka.
 Potrafisz być paskudnym człowiekiem, Felixie Jaegerze.
 Najwyrazniej. A Herr Schreiber taki nie jest?
 Max przynajmniej zaproponował mi towarzystwo w drodze do
Kisleva.
Felix poczuł ścisk na dnie żołądka. Nie mógł uwierzyć, że jej słowa
dotkną go tak bardzo. Rzucił się na łoże obok niej i spojrzał na nią. W
ciemności trudno było odczytać wyraz jej twarzy. Sądząc po tonie głosu
była rozgniewana. Przez chwilę rozważał, co powiedzieć. Milczenie
wydłużało się niczym wielka pustynia grożąca pochłonięciem
wszystkiego, co mógłby powiedzieć.
 Mógłbym wyruszyć z tobą do Kisleva  powiedział wreszcie.
 A co ze smokiem?
 Po tym, jak zostanie zabity...
 Ach, pojedziesz po tym, jak zostanie zabity...
 Złożyłem przysięgę, a wiem, co wy Kislevczycy myślicie o
krzywoprzysięzcach.
Milczenie znowu przedłużało się. Ulrika niczego już nie powiedziała.
Felix zastanawiał się, co teraz rzec, ale piwo krążyło po jego mózgu, a sen
wywołany mackami alkoholu pociągnął go w morze snu.
Kiedy obudził się rano, Ulriki już nie było.
Max przyglądał się porannemu słońcu wstającemu nad górami z
blanków ponad dziedzińcem pałacu Króla Zabójców. Czul suchość w
ustach. Bolała go głowa. %7łołądek był niespokojny. Nie upił się tak od
czasów studenckich, wiele lat temu. Odczuwał wstyd i zażenowanie.
Częściowo domyślał się, że to tylko efekty kaca. Z drugiej jednak strony
wywoływała to świadomość, że rozmawiał z Ulriką o czymś, co powinien
zatrzymać dla siebie. Był także rozgniewany, że pozwolił sobie na
pijaństwo. To była niebezpieczna rzecz dla mistrza magii. Zadrżał,
uświadamiając sobie, że używał zaklęć pod wpływem alkoholu, choćby
tak prostych jak świetlne kule. Magia bywała w najlepszym razie
zwodnicza i niebezpieczna, bez dodatkowych komplikacji z powodu
przepicia. Przypomniał sobie, co powiedział mu na ten temat jego stary
nauczyciel, Jared. Pijany czarodziej to ogłupiały czarodziej, a ogłupiały
czarodziej szybko staje się martwym czarodziejem.
Rozumiał, że to nie powinno się zdarzyć, ale wiedział także, że miał
swoje powody. Był magiem. Posiadał świadomość stanu swojego umysłu.
Wziął głęboki oddech i wciągając powietrze odliczał w ciszy do pięciu.
Wstrzymał oddech licząc do dziesięciu, a potem wypuścił powoli
powietrze odliczając do dwudziestu. Gdy skończył, zaczął oczyszczać
swój umysł, tak jak nauczyli go jego mistrzowie.
Najpierw nic się nie działo. Uniemożliwiały to mdłości żołądka i
zawroty głowy. Pomyślał, że to kolejne niebezpieczeństwo, jakie niesie
picie. Gdyby w tej chwili zaatakował go wróg, miałby kłopoty z obroną
samego siebie. Przeklął, wiedząc że takie myśli były same w sobie
przeszkodą w wykonaniu nawet tego elementarnego ćwiczenia
magicznego. Kontynuował koncentrując się na swoim oddechu. Usiłował
uspokoić się i rozluznić, pozwalając zniknąć napięciu swoich mięśni.
Powoli, ćwiczenie zaczęło przynosić skutek. Jego myśli stały się
spokojniejsze i wolniejsze. Ból zdawał się nieco ustępować. Opuszczało
go napięcie. Na dnie umysłu stał się świadom przepływu prądów magii. W
jego umyśle zaczęły wirować kolory, czerwienie i zielenie oraz
dominująca złota barwa. Zaczął postrzegać sam siebie jako pusty
pojemnik, do którego zaczęła napływać moc. Magia powoli wypłukiwała
mdłości, jego umysł stawał się coraz bardziej przejrzysty i wypełniał się
złotym światłem. Czuł przepełniające go wrażenie odnowy. Dotyk magii
przypominał efekty pewnych narkotyków, z którymi eksperymentował pod
nadzorem swoich mistrzów. Dzięki temu czuł się pełen energii i ogarniała
go ograniczona euforia. Jego zmysły wyostrzyły się. Był świadomy
delikatnych pieszczot wiatru na jego skórze, lekkiego łaskotania
wywoływanego przez wełniane szaty, ciepła kamieni pod jego palcami.
Słyszał przyciszone głosy krasnoludów w głębiach zamku, które wcześniej
ledwo wychwytywał. Zwiatło stawało się coraz jaśniejsze, a jego wzrok
stawał się czystszy. Włączały się zmysły wykraczające poza pięć, z
których normalnie korzysta ludzkość. Wszędzie wokół siebie dostrzegał
przepływ magii i blade emanacje żywych istot. Czul moc run, które
krasnoludy wplotły w swoje budynki i sposób, w jaki kanalizowały
pierwotne energie tworząc magiczne ochrony. Wiedział, że dostrzega
rzeczy niewytłumaczalne dla normalnych śmiertelników i zaczął
kształtować tę energię zgodnie ze swoją wolą. Przez chwilę czul się
całkowicie ożywiony i przepełniony radością, której nigdy nie zrozumie
ktoś nie będący czarodziejem.
Osiągnął pustkę i utrzymywał ją przez kilka chwil, a potem wydychając
powietrze zaczął znowu myśleć, postrzegając swoje życie z wnikliwością i
jasnością, na jaką pozwalał jego nowy stan skupienia.
Widział teraz, że upił się w reakcji na utratę kontroli nad swoim [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl