[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Z burzy piasku, gdzieś zza jego pleców, wystrzeliły nagle trzy czarne helikoptery.
Kładąc się ostro na skrzydło, zanurkowały w spokojniejszą przestrzeń krateru
niczym bombowce nurkujące z czasów II wojny światowej i natychmiast się
wyprostowały, nie tracąc prędkości. Z łoskotem przemknęły nad grupą Schofielda
i pognały za południowoafrykańskimi łodziami, które zniknęły w kanionie na
zachodzie.
Po chwili wleciały w wąski kanion, nie zmniejszając prędkości.
Schofield patrzył na to w osłupieniu.
Helikoptery sprawiały niesamowite wrażenie: były smukłe, szybkie i emanowały
grozą. Schofield nigdy przedtem nic podobnego nie widział.
Były pomalowane na czarno i wyglądały jak skrzyżowanie helikoptera
szturmowego z samolotem myśliwskim. Miały normalny wirnik z łopatami i spiczasty
nos, ale miały także wychodzące z kadłuba skośne skrzydła.
Były to maszyny typu AH-77 Penetrator - średniej wielkości śmigłowce
szturmowe, skrzyżowanie samolotu z helikopterem, łączące zdolność helikoptera do
zawisania w powietrzu z prędkością myśliwca odrzutowego. Pomalowane matową
czarną farbą pochłaniającą promieniowanie radarowe kadłuby, wysuwane skrzydełka
i masywne kokpity - wszystko to powodowało, że maszyny wyglądały jak głodne
rekiny, które nauczyły się latać.
Trzy penetratory pomknęły za czterema południowoafrykańskimi łodziami,
kompletnie ignorując grupę Schofielda.
Kapitanowi przemknęło przez myśl kilka pytań. Co tu robią chłopcy z sił
powietrznych? Czy nie powinni raczej szukać prezydenta? Po co im Kevin?
Tak czy owak, znów rozpoczęła się pogoń.
- Sir! - rozległ się w słuchawkach Schofielda głos Mózgowca. - Co robimy?
Musiał szybko podjąć decyzję. Wirowało mu w głowie - Kevin, Botha, siły
powietrzne, prezydent, odliczanie czasu przez zegar w Piłce, wszystko to w którymś
momencie zmusi go do przerwania pogoni i powrotu...
- Płyniemy za nimi - oświadczył po chwili zdecydowanie.
Tandem Schofielda wpadł z rykiem do kanionu, którym podążali
Południowoafrykańczycy i penetratory. Aódz Mózgowca i Herbiego płynęła tuż za
nimi.
Był to szczególnie kręty kanion - wił się w lewo i prawo, zaginał i wciąż zmieniał
kierunek - ale na szczęście chronił przed burzą piaskową.
Po mniej więcej stu metrach rozwidlał się jednak na dwie odnogi. Nie wiedzieli, że
kaniony jeziora Powell mają zwyczaj rozdzielać się, a potem znów łączyć, tworząc
skrzyżowania, na których przecina się większość dróg wodnych.
Helikoptery oderwały się od siebie - jeden poleciał w lewo, dwa w prawo. Czwarta
łódka Południowoafrykańczyków również odbiła w bok.
- Mózgowiec! - wrzasnął Schofield. - Płyń w lewo, a my popłyniemy w prawo!
Pamiętaj: chodzi nam tylko o chłopaka! Kiedy go znajdujemy, spadamy stąd
w podskokach!
- Jasne, Strachu na Wróble.
Aódki rozdzieliły się - Schofield popłynął w prawo, Mózgowiec w lewo.
Było to jak obserwowanie pokazu fajerwerków - Schofield widział jak z loży
wystrzeliwanie długich serii pocisków smugowych, eksplozje rakiet i odrywanie się
kawałów skał.
Dwa prawe helikoptery były jakieś osiemdziesiąt metrów przed nimi - ścigały
wodolot oraz jeden z tandemów. Trzymały się poniżej górnej krawędzi kanionu -
szalejąca burza piaskowa nie pozwalała im wzlecieć wyżej - raz za razem kładąc się na
boki i skręcając wraz z zakrętami skalnego przesmyku.
Z zamontowanych na ich dziobach działek wylatywały długie serie pocisków
smugowych, a spod ich skrzydeł wypryskiwały pociski powietrze-ziemia, trafiając
jednak tylko w pionowe skały po bokach obu pędzących południowoafrykańskich
łodzi.
Ale uciekinierzy w łodziach nie czekali biernie na to, co się wydarzy.
Komandosi w tandemie byli niezle przygotowani do obrony płynącego przodem
wodolotu - mieli naramienne wyrzutnie stingerów. Jeden z nich prowadził tandem,
drugi strzelał do helikopterów.
Penetratory musiały mieć jednak podobną osłonę jak stojący wewnątrz Strefy 7
boeing AWACS, bo stingery przelatywały obok nich i uderzały w ściany kanionu.
Kiedy eksplodowały, od skalnych ścian odrywały się głazy wielkości samochodu,
spadając do kanału i sprawiając spore kłopoty Schofieldowi, który musiał je uważnie
omijać.
Nagle w podłodze kadłuba jednego z czarnych helikopterów otworzyła się klapa
i wyleciał z niego długi, biały przedmiot, który opadł na małym spadochronie i plasnął
o powierzchnię wody.
Sekundę pózniej woda pod helikopterem zakotłowała się i zamieniła w linię
pęcherzy powietrza, która zaczęła szybko sunąć w kierunku południowoafrykańskiego
tandemu.
Torpeda!
Pięć sekund pózniej pod rozpędzonym tandemem doszło do gwałtownej eksplozji.
Siła wybuchu była tak potężna, że katamaran uniósł się nad wodę i zaczął
koziołkować. Przewrócił się kilka razy, odbijając się od powierzchni wody, dotarł do
skraju i z prędkością kuli armatniej uderzył o skalny brzeg, po czym wybuchł i rozpadł
się na kawałki.
Schofield robił, co mógł, by dogonić uciekające przed nim łodzie, i kiedy
południowoafrykański tandem został trafiony, był za nim najwyżej jakieś pięćdziesiąt
metrów. Ale zbliżał się do przeciwnika bardzo powoli - w chwili wyruszenia tamci
mieli nad nim zbyt dużą przewagę.
Nagle kanion skręcił...
...i przeciął się z kanałem, z którym niedawno się rozdzielił - tym, którym
w pogoni za pozostałymi dwoma południowoafrykańskimi tandemami popłynęli
Mózgowiec i Herbie - obie drogi wodne tworzyły wielkie X.
Biały wodolot, którego gonił Schofield, dotarł do skrzyżowania w tym samym
momencie, w którym z drugiego ramienia wpłynął na niejeden z pary
południowoafrykańskich tandemów, ściganych przez Mózgowca.
Aodzie gwałtownie skręciły, próbując uniknąć kolizji. Wyrzuciły w górę
gigantyczne fontanny wody i w ułamku sekundy straciły cały rozpęd.
Drugi tandem z pary gonionej przez Mózgowca nie mógł jednak zwolnić.
Przemknął jak pocisk między dwiema pozostałymi łodziami i pomknął odnogą
prowadzącą na zachód.
Helikoptery również straciły koordynację. Jednemu udało się zawisnąć
nieruchomo w powietrzu, a dwa pozostałe zaczęły latać chaotycznie nad
[ Pobierz całość w formacie PDF ]