[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobiety.
Victoria zrezygnowała z dostojeństwa.
Stała naga przed Gabrielem - nie będzie paradować w stroju Ewy przed kobietą, która
obmacuje jej piersi.
Sięgnęła po suknię.
Mała stopka w skórzanym trzewiku kopnęła brązową wełnę. Materiał prześlizgnął się po
lśniącej jak lustro drewnianej podłodze.
- Teraz jest pani w moich rękach, mademoiselle. - W głosie starszej pani słychać było
zdobywany latami autorytet. Nie zniosę, by moja podopieczna chodziła w łachmanach.
Jest pani w moich rękach"... moja podopieczna".
Czy Gabriel myśli, że znajdzie jej pracę, ucząc ją, jak być prostytutką?
W pełni świadoma, że jej nagie piersi odbijają się w wypolerowanej drewnianej podłodze,
Victoria wyprostowała się. Między pośladkami spłynęła strużka lodowatej wody.
Zacisnęła pięści.
- Nie potrzebuję stręczycielki, madame Renę.
Starsza pani wyprostowała się.
- Jestem couturiere mademoiselle.
Szwaczką.
Gabriel powiedział, że jego dom to nie burdel. Skąd jednak wzięła się tu szwaczka?
- Madame, najwyrazniej nastąpiło jakieś nieporozumienie. Nie posyłałam po... couturiere.
Jasnobrązowe oczy przyglądały się Victorii badawczo spod przymrużonych powiek.
- C`est vrai - powiedziała starsza pani.
- A co jest prawdą? - zapytała Victoria ostro. Zamiast osłonić nagość, wsparła ręce na
biodrach.
- Monsieur Gabriela nie... jak to się mówi po angielsku?... nie podnieca widok nagiej kobiety.
Victoria przypomniała sobie czarne jedwabne spodnie opięte na męskości Gabriela, gdy
kucnął przed nią poprzedniej nocy, i słowa, które wówczas padły.
Z bólem wyznał prawdę. Niemniej ją wyznał.
Jak ta kobieta śmie go osądzać!
Złość ulotniła się pod przenikliwym spojrzeniem szwaczki.
Despotyczna niewiasta mogła się tu znalezć tylko z jednego powodu. Chambre de coucher...
należy do monsieur Gabriela" - powiedziała.
- Posłał po panią monsieur Gabriel - domyśliła się Victoria. Starsza pani przekrzywiła głowę.
- Posłał po jedną z moich pracownic, oui. Nie po samą madame Renę.
- Przyszła pani osobiście, żeby zobaczyć kobietę, którą wylicytował - domyśliła się Victoria.
- Cały Londyn chce zobaczyć kobietę, którą wylicytował monsieur Gabriel, mademoiselle.
%7łeby go potępić. Tak jak on sam siebie już potępił.
- Osiągnęła pani swój cel, madame Renę - wypaliła Victoria. - Teraz proszę wyjść. Przy
okazji może pani poinformować swoje klientki, że pan Gabriel nie ma problemów z
podnieceniem się na widok kobiety.
I że Victoria ma znośne piersi, za to nie ma bioder ani dernere.
W brązowych oczach starszej pani błysnęło zaciekawienie.
- Jest pani zła. Victoria nie zaprzeczyła.
Z powodu kłamstw straciła pracę. Teraz prawdopodobnie straci życie.
- Plotka nie może dotknąć bezimiennej osoby, mademoiselle - powiedziała madame Renę
lekceważąco. Victoria dawno temu przywykła do takiego snobizmu.
- Pan Gabriel ma imię - przypomniała uszczypliwie. Szwaczka przekrzywiła głowę na bok.
- Sądzi pani, że plotka może wyrządzić mu krzywdę? - zapytała z zaciekawieniem.
- Uważam, madame... - głos Victorii nie zachęcał do dalszej konwersacji - ...że żaden
mężczyzna nie byłby szczęśliwy, gdyby go obgadywano.
-Mais monsieur Gabriel nie jest przeciętnym mężczyzną, nieprawdaż?
- To prawda - przyznała Victoria. - Gdyby był, dawno temu rozstałby się z życiem.
Madame Renę wyprostowała głowę; pawie piórko przyczepione do kapelusika zakołysało się.
- Ma pani rację - zgodziła się szybko modystka. Victoria zamrugała powiekami.
Przez ułamek sekundy w oczach starszej pani widać było podziw, potem wróciło
samozadowolenie i protekcjonalizm.
- Ma pani szczęście, mademoiselle. Monsieur Gabriel jest tres riche. Stać go na więcej niż
moje suknie.
Suknie...
Gabriel zatrudnił szwaczkę, żeby uszyła Victorii suknie. Victoria wyobraziła sobie frywolne
połączenie jedwabiu i satyny.
Chęć posiadania nowej kreacji była aż bolesna. Nie założy więcej swojej brązowej wełnianej
sukni, która leżała zmięta na podłodze.
Nie potrzebowała jałmużny.
- Nie chcę żadnych sukni, madame Renę - powiedziała chłodno. - Jeśli pani pozwoli...
Brązowe oczy błysnęły przebiegle.
- Jeżeli mnie pani odeśle, mademoiselle, podsyci pani spekulacje na temat możliwości
monsieur Gabriela.
Victoria zorientowała się, że szwaczka usiłuje nią manipulować.
Szantaż jest ceną grzechu"- powiedział Gabriel.
- Szantażuje mnie pani, madame Renę?
- Wciąż jest pani dziewicą, mademoiselle - przypomniała modystka.
Victoria poczuła, że zaciskają się jej mięśnie pochwy.
- Myli się pani, madame Renę.
- Mademoiselle, gdyby monsieur Gabriel pozbawił panią dziewictwa, pani oczy błyszczałyby
z satysfakcji, a usta, piersi i wargi sromowe byłyby obrzmiałe. Jestem pewna, że on pani nie
tknął.
Słowa: wargi sromowe" przez chwilę dudniły w uszach Victorii. Przez cały czas czuła
opuchnięcie w kroczu.
Instynktownie ścisnęła uda, przycisnęła ramiona do boków.
- Oczywiście, poinformuje pani wszystkich o swoim spostrzeżeniu - powiedziała zjadliwie,
- Pan Gabriel sprzedawał swoje ciało, mademoiselle.
Nie musiała dodawać, że sprzedawał je mężczyznom, nie kobietom.
- Wiem, co robił monsieur Gabriel - wypaliła ozięble Victoria.
- A wie pani, kim jest obecnie? - dopytywała się szwaczka. Jak długo jeszcze będzie musiała
stać naga na oczach tej kobiety, w świetle elektrycznym, które uwydatnia każdą wadę?
- Właścicielem tego domu - powiedziała sztywno.
- Jest nietykalnym aniołem, mademoiselle - sprostowała madame Reno. - I zatrudnia ludzi
takich jak my. Nie wszystkim się powiodło.
Takich jak my".
[ Pobierz całość w formacie PDF ]