[ Pobierz całość w formacie PDF ]
oznaczających w pierwszej fazie wojny niemiecko-radzieckiej konwoje pływające do i z ZSRR jest całkiem
prozaiczny. Po prostu przyjęto je od pierwszych liter dwu imion oficera Admiralicji Brytyjskiej komandora
podporucznika P.Q. Edwardsa, który zajmował się organizacją konwojów.
Szlaki arktycznych konwojów przebiegały w strefie największego zagrożenia ze strony niemieckiej
marynarki i lotnictwa, toteż przez cały czas były one osłaniane przez silne zespoły angielskich i radzieckich
okrętów oraz przez samoloty brytyjskich sił powietrznych i lotnictwo Floty Północnej. W skład zespołów
eskorty nawodnej wchodziły krążowniki, okręty liniowe, niszczyciele, a niekiedy również lotniskowce.
Jesienią 1941 roku ustalono linię rozgraniczającą strefy działania flot wojennych Wielkiej Brytanii i
ZSRR. Przebiegała ona wzdłuż dwudziestego południka, przechodzącego przez środek Spitsbergenu, nieco
na wschód od Wyspy Niedzwiedziej i przez Tromsö w północnej Norwegii.
Pierwsze konwoje liczyły po sześć do dziesięciu statków, ale w miarę jak rozwijała się wymiana
towarowa między Związkiem Radzieckim i zachodnimi aliantami, liczba ich stopniowo wzrastała do
dwudziestu, trzydziestu, a nawet czterdziestu. Wraz z okrętami osłony taka karawana liczyła grubo ponad
pół setki jednostek pływających.
A przecież ruch konwojów nie odbywał się jeśli użyć porównania z dziedziny kolejnictwa po
jednym tylko torze. Zazwyczaj na morzach za kręgiem polarnym znajdowały się jednocześnie dwa konwoje:
jeden podążający na wschód, drugi na zachód. Dawało to w sumie ponad sto okrętów i statków, na które
czyhały wilcze stada niemieckich U-Bootów *, eskadry samolotów z czarnymi krzyżami i zespoły dużych
okrętów nawodnych, oczekujących w fiordach Norwegii na sygnały wyjścia w morze.
Pierwsze konwoje, PQ-1 i- QP-1, dotarły do portów docelowych bez żadnych strat. Wynikało to z faktu,
że w początkowym okresie wojny niemiecko-radzieckiej nieprzyjaciel liczył na błyskawiczne rozprawienie
się z Armią Czerwoną na lądzie, zresztą i ruch na północnych szlakach morskich był wówczas mały. Dopiero
w grudniu 1941 roku niemieckie niszczyciele zaatakowały konwój PQ-6, uszkadzając dwa brytyjskie
trałowce.
Niemieckie siły lotnicze i morskie na Północy zagrażały nie tylko konwojom idącym z zachodu i na
zachód, lecz również radzieckim statkom transportowym, łączącym porty na wybrzeżach Morza Barentsa i
Morza Białego z portami na Morzach Karskim, Aaptiewów i Wschodniosyberyjskim. Szczególnie ożywiony
ruch panował tam latem, gdy szlaki wodne w znacznym stopniu oczyszczały się z grubych zwałów
lodowych. Z dalekowschodnich portów Związku Radzieckiego, a także z portów u ujścia potężnych rzek
syberyjskich Obu, Jenisieju i Leny, płynął Północną Drogą Morską szeroki strumień towarów i surowców
na zaopatrzenie wojsk i dla przemysłu przetwórczego. Rola tych szlaków niepomiernie wzrosła, gdy
niemieckie wojska dotarły do kirowskiej magistrali kolejowej, odcinając dostawy do Polarnego i
Murmańska.
Dowództwo Floty Północnej, doceniając rozmiar zagrożenia, skoncentrowało swą uwagę na czterech
głównych kierunkach działania: przeciw niemieckim bazom morskim w norweskich fiordach, przeciw ich
siłom powietrznym na lotniskach północnej Norwegii i Finlandii, przeciw okrętom nawodnym i podwodnym
przenikającym na Morze Karskie oraz przeciwko samolotom i okrętom atakującym konwoje.
Pierwszym sukcesem odniesionym przez siły morskie Floty Północnej było przedostanie się okrętu
podwodnego Szcz-402 do Porsangerfiordu i storpedowanie tam niemieckiego transportowca.
W dniu 7 sierpnia 1941 roku spiker moskiewskiego radia, wśród wielu innych wiadomości z frontów,
przekazał następujący komunikat Radzieckiego Biura Informacyjnego:
Jeden z okrętów podwodnych Floty Północnej, dowodzony przez starszego lejtnanta Stołbowa,
wtargnął do niemieckiej przystani, gdzie zaatakował transportowiec o wyporności 6 tysięcy ton. Torpedysta
Mielnikow dwiema torpedami zniszczył nieprzyjacielski statek. Nasz okręt podwodny szczęśliwie powrócił
do bazy .
Trudno dziś wyjaśnić, dlaczego wiadomość ta została podana dopiero po trzech tygodniach. Przecież to
wydarzenie, które zapoczątkowało pasmo zwycięstw radzieckiej marynarki wojennej, miało miejsce w dniu
14 lipca...
Szcz-402 znajdował się już piątą dobę w morzu. Był to jego pierwszy rejs bojowy, więc załoga z
niecierpliwością oczekiwała kontaktu z nieprzyjacielem. Jak na razie bez skutku. Niektórzy marynarze
zaczęli już wierzyć w prześladującego ich pecha. Przecież przez trzy doby dyżurowali na trasach, którymi
pływały niemieckie statki zaopatrujące własne wojska, toczące uporczywe walki w rejonie Półwyspów
Zredniego i Rybackiego, starali się spotkać z transportowcami, wywożącymi bogate rudy żelaza i niklu z
norweskich kopalni, lub zaatakować z ukrycia wrogie okręty wojenne, zagrażające z kolei statkom
angielskim i radzieckim... Ale horyzont, jak na złość, był czysty, jedynie co jakiś czas pod obłokami
kapryśnego, polarnego nieba przelatywały niemieckie samoloty rozpoznawcze, poszukujące celów dla
własnych samolotów torpedowych i okrętów.
* U-Boot (od Unterseeboot) okręt podwodny.
Stołbow wiedział, że z góry okręt podwodny, nawet w zanurzeniu, jest dość dobrze widoczny. Sam to
kiedyś sprawdził, gdy jeszcze przed wojną, podczas szkolenia w dowództwie Floty Północnej, ktoś wpadł na
pomysł, aby dowódców i nawigatorów okrętów podwodnych wsadzić do samolotów transportowych i
pokazać im, co widzą piloci latający nad morzem.
Patrolując w położeniu nawodnym w pobliżu Norwegii, Szcz-402 starał się nie zbliżać zbytnio do
wybrzeży, by nie zauważyły go posterunki obserwacyjno-meldunkowe, a gdy tylko istniało podejrzenie, iż
obserwatorzy dostrzegli maleńką kropkę z samolotu lecącego na dużej wysokości, dowódca podawał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]