[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego nie mówiłeś. Gdybyś to zrobił, nie uwierzyłabym w te niegodziwe plotki, w te kłamstwa
o tobie. Jeśli tak się stało, to wyłącznie twoja wina.
Wyndhama wreszcie olśniło.
- Sereno, ty niegodziwa szelmo! Jak mo\esz tak mówić? - Chwycił ją za ramiona i
mocno potrząsnął.
- A więc ju\ jestem uniewinniony? Kto ci powiedział prawdę? Ta kobieta, która cię
gości?
- Tak, Annabel - uśmiechnęła się Serena. - Powiedziała, \e nigdy nic złego na twój
temat nie słyszała i \e panna Beattie jest straszną plotkarą.
- Zgadzam się. - Popatrzył na nią z udaną powagą.
- Nie wiem, na jaką karę pani zasługuje, panno Reeth.
- Za to, \e zle cię oceniałam? Nie mo\na mnie za to winić.
- Masz rację. - Przyciągnął ją do siebie. - Ale udawać, \e nie wiedziałaś, co do ciebie
czuję...
- Bo nie wiedziałam! - wybuchnęła Serena. -Miałam nadzieję... rozpaczliwą. Tylko \e
wydawało mi się niemo\liwe, \ebyś mnie naprawdę kochał.
- Tak? To dlaczego, twoim zdaniem, próbowałem odzyskać twoje względy, mój
kochany, mały głuptasku?
- Có\, to właśnie dawało mi nadzieję - uśmiechnęła się nieśmiało, patrząc na niego
piwnymi oczami.
- Naprawdę? A kiedy miałaś okazję, \eby na zawsze zaskarbić sobie moje uczucia,
uciekłaś.
- Bo zrezygnowałeś ze wszelkich prób przekonania mnie o swoich czystych
intencjach. Co mi więc pozostało w tej sytuacji?
Wyndham roześmiał się i chwycił ją w ramiona.
- Twoja logika jest pora\ająca, moje cudowne niewiniątko. Ale jednego mo\esz być
pewna. Jeśli jeszcze raz uznasz moje pieszczoty za wybryki libertyna, będę wiedział, co
zrobić!
Serena znowu uśmiechnęła się nieśmiało, ale krew zaczęła jej szybciej płynąć w
\yłach w oczekiwaniu na to, co ma nastąpić, a czego tak bardzo pragnęła. W jej oczach
znowu ukazał się ten znany Wyndha-mowi wyraz, będący połączeniem figlarności i nie-
winności, który zawsze nieodmiennie go wzruszał.
- Najpierw musisz dać mi okazję do takiego nieporozumienia - skwitowała.
Wicehrabiemu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Serena znalazła się w jego
namiętnym uścisku. Wiedziała, \e na tym sienie skończy. Ze spotka ją jeszcze niejeden wyraz
jego gorących uczuć. Przymknęła oczy.
Gdy po chwili je otworzyła, zobaczyła, \e Wynd-ham niemal po\era ją wzrokiem.
- Och, George - szepnęła, po raz pierwszy zwracając się do niego po imieniu.
- Słucham, kochanie. - Delikatnie pogładził jej po-liczek.
Zadr\ała z rozkoszy i westchnęła.
- Jeszcze raz, proszę, bo nie jestem pewna, czy... Nie dokończyła. Drugi szturm na jej
zmysły był
tak gwałtowny, \e ugięły się pod nią kolana i wicehrabia musiał ją podtrzymać, \eby
nie upadła.
Patrzył na jej śliczną twarz, okoloną złocistymi lokami, na brązowe oczy, które
wpatrywały się w niego | z miłością i tkliwością.
- Czy teraz ju\ wiesz, czemu poruszyłem niebo
i ziemię, \eby cię odzyskać? - spytał, bawiąc się kosmykiem jej włosów.
Popatrzyła na niego przeciągle i westchnęła głęboko.
- Tak, i jestem bardzo szczęśliwa - powiedziała.
- Co znaczy, jak mniemam - Wyndham spojrzał jej głęboko w oczy - \e moje uczucia
są odwzajemnione. Jeśli nie powiedziałbym o tym, co czuję, pewno jeszcze przez lata byś się
wahała. Ale tak się składa, \e mnie kochasz. Proszę, nie próbuj zaprzeczać, bo równie dobrze
mogę powiedzieć, \e słyszałem, jak mówiłaś to ojcu.
- Kiedy? - spytała, odpychając go gwałtownie. - Jestem pewna, \e nigdy nie
powiedziałam przy tobie czegoś podobnego. - Serena była najwyrazniej wzburzona. Jej
policzki się zaczerwieniły, oczy błyszczały nienaturalnie.
Roześmiał się i ponownie wziął ją w ramiona.
- Nawet tego nie wiesz, ale podsłuchałem twoją rozmowę z ojcem tego lata w domu
Melanie.
- Podsłuchałeś! Jak mogłeś coś podobnego zrobić?
- Nie mam wyrzutów sumienia - wyznał z całą szczerością. - Inaczej bowiem nie
wiedziałbym dostatecznie du\o, by nabrać podejrzeń co do motywów postępowania twego
ojca w stosunku do Hailcombe'a.
Serena mimo wszystko nie kryła oburzenia.
- Owszem, ale nie wtedy miałeś się dowiedzieć, jak bardzo cię kocham.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]