[ Pobierz całość w formacie PDF ]

za kilka minut.
 Nie zastanawiam się, czy przyjdą. Jestem tego pewien  odparł Beaumont
stanowczo.  Nie wiem tylko, czy zjawią się przed, czy po naszym odejściu.
Jeżeli przed, nie chcę dopuścić do tego, żeby mogli zadawać pytania takiemu wy-
moczkowi jak Sondeborg  wskazał butelkę wódki stojącą na stole.  Szczegól-
96
nie, że był już ich informatorem. Powiedział im, w którym baraku jest radiostacja.
 Tego nie musiał im nikt mówić. Z daleka widać maszt.
Beaumont pochylił się nad stołem i nalał z termosu kawy przygotowanej przez
Conwaya.  Wlej w siebie trochę tego. A jednak potrzebowali informacji, że nikt
tam nie nocuje. W niektórych bazach arktycznych operator ma pryczę w baraku
radiostacji, żeby mógł cały czas czuwać przy aparacie. Tutaj nie jest to konieczne.
Rickard zaglądał do baraku jedynie wtedy, kiedy sam miał zamiar używać nadaj-
nika.  Beaumont szturchnął palcem metalowe tuby długości dwóch stóp każda,
leżące na stole.  Poznajesz je?
 Dwadzieścia pięć tysięcy lat historii wewnątrz każdej z nich  Langer
uniósł jedną z tub i obejrzał ją niedbale.  Czego to ludzie nie wymyślą. Mocuje
się ją na końcu świdra i prowadzi w dno morskie na głębokość dziesięciu tysię-
cy stóp, a potem wyciąga z napełnionym rdzeniem. Wysyła się pustą tubę, która
wraca napełniona próbką morskiego dna. Warstwy geologiczne zgromadzone pod
dnem morza przez tysiące lat zostały solidnie sprasowane przez ciężar wody, więc
wykorzystaliśmy to. Dwadzieścia pięć tysięcy lat, a możesz je nosić w kieszeni.
 To właśnie zrobił Gorow. Widzisz jakąś różnicę między nimi?
Langer obejrzał tuby dokładniej. Obie były skorodowane i poprzecierane
w trakcie długiej podmorskiej podróży, jaką odbyły, przez świder wpychający je
w morskie dno. Obie także zawierały próbki.
 Zostały napełnione stosunkowo niedawno  odparł Langer  tak jak i te
 skinął w kierunku bogatej kolekcji tub, którą Conway ułożył na szczycie skrzy-
ni.
 Ta należy do Gorowa  Beaumont wysunął rdzeń i za pomocą scyzoryka
podważył jego koniec. Gdy uniósł do góry koniec tuby, spora część, długości oko-
ło trzech cali, spadła mu na dłoń. Kiedy potrząsnął tubą, rdzeń na drugim końcu
pozostał na miejscu, za to od strony naruszonego końca wypadło coś błyszczą-
cego i ciasno zwiniętego. Mrugnął porozumiewawczo do Langera, oglądając pod
światło rolkę 35-milimetrowego filmu.  A to jest, jeśli się nie mylę, mikrofilm
z  mapami Katarzyny .
 Mój Boże. . .
 No właśnie. Mam w ręku kopię całego radzieckiego systemu podwodnego
naprowadzania na terenach arktycznych  Beaumont zrolował film, wsunął go
na powrót do tuby, umieścił na końcu kawałek rdzenia.  Tak więc, jeśli nawet
stracimy Gorowa, ciągle jeszcze będziemy mieli to.
 Kiedy się obudzi, od razu zauważy, że zniknęła  przestrzegł Langer. 
Gdybym był na jego miejscu, po przebudzeniu sprawdziłbym, czy jest tam, gdzie
była.
 No to pozwolimy mu być szczęśliwym i wsadzimy ją z powrotem do kie-
szeni jego parki  Beaumont podniósł ze stołu drugą tubę, następnie spojrzał na
zegarek. Pierwsza w nocy czasu lokalnego.  Schowaj ją z powrotem, gdy bę-
97
dziesz szedł zmienić Sama. A ja teraz poszukam jakiegoś łóżka, zanim zasnę na
stojąco.
Zdążył tylko zdjąć buty i ułożyć się na pryczy, gdy drzwi otworzyły się z trza-
skiem. Wrócił Langer.  Zdaje się, że Rosjanie są tutaj. Sam słyszał silniki.
* * *
Sybirak dotarł z Bieguna Północnego 17 do wschodniego krańca mgły na po-
kładzie śmigłowca. Tam zamienił dotychczasowy środek transportu na oczekują-
cego go Znieżnego Kota, wehikuł zostawiający za sobą przedziwne ślady, w Ark-
tyce używany do krótkodystansowych wycieczek. Pojazd posuwał się na czterech
gąsienicach: dwóch przednich, które unosiły szoferkę i dwóch tylnych podtrzy-
mujących kabinę podobną do tych, jakie mają samochody ciężarowe.
 Powinniśmy dotrzeć do amerykańskiej stacji około pierwszej  obwieścił
Kramer, sadowiąc się obok Papanina, który przejął rolę kierowcy Znieżnego Kota.
 Czyli, według naszych szacunków, w tym samym czasie, co Gorow, jeżeli
miał naprawdę dużo szczęścia.
Pomimo mgły nie mieli żadnych trudności ze zlokalizowaniem lodowej wy-
spy. Oddział służby bezpieczeństwa, który wcześniej odwiedził Target-5, umieścił
na szczycie wzgórza w pobliżu obozu Conwaya urządzenie elektroniczne, które-
go drugą część trzymał w rękach Kramer i które prowadziło ich prosto do celu.
Jednak była to przerazliwie zimna wycieczka i Kramer trząsł się jak osika, kiedy
wreszcie dotarli na miejsce. Tak samo zresztą, jak uzbrojeni mężczyzni stłoczeni
w kabinie za szoferką.
Ominęli śnieżną rampę, która pozwoliłaby im wjechać bezpośrednio na wy-
spę. Zostawili Znieżnego Kota na polu polarnym i pozostałą część drogi pokonali
pieszo. Jak w partii szachów rozgrywanej przez mistrza, tak i tutaj wszystko zosta-
ło przewidziane. Po dotarciu do urwiska, by pokonać wysoką na dwadzieścia stóp
przeszkodę, skorzystali ze specjalnego wyposażenia przeznaczonego do wspina- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl