[ Pobierz całość w formacie PDF ]

szklanką mętnej cieczy w dłoni. Pokręcił przecząco głową.
 Nie będę haftował  powiedział.
 To nie to. Wez, odżyjesz, za kwadrans będziemy mogli nawet spokojnie napić się po
niewielkim.
Najpierw obwąchał zawartość, a potem, utrzymując zwątpienie na twarzy, wpatrując się
uważnie w moje oczy, wypił.
 Brr!  otrząsnął się.  Gdybym ci nie ufał, to bym cię uderzył.  Spojrzał na mnie. 
Zdejmij już to zdziwienie z gęby. Przypominasz mi jednego faceta...  Zamilkł, jakby
uświadomił sobie, że powiedział coś niewłaściwego, ale podniósł wzrok i dokończył:  Kiedy
byłem w drużynie Woodeya... Poszliśmy wtedy do jednego faceta, miał popełnić samobójstwo,
ale nie zastaliśmy go w domu. Wtedy właśnie nasz chief był tak zdziwiony jak ty teraz. 
Westchnął.  Stare dzieje...
Usiadł i sięgnął po papierosy, ale postukał tylko palcem w paczkę. Rozsiadł się
wygodnie.
 Czy to ma związek z czymkolwiek?  zapytałem.
 Che...  prychnął.  Nikły.  Popatrzył na mnie.
 Chcesz posłuchać?
 Po co pytasz? Wiesz, że jestem ciekawski jak nikt...
 Związek ma o tyle, że...  popatrzył chwilę w blat stołu.
 Wczoraj dowiedziałem się z gazety, że pewien facet  zastrzelił swoją żonę. Przez nich
znalazłem się w kompanii zmontowanej przez twojego  przyjaciela Woodeya.
 Milczał kilka sekund.  Nigdy mnie nie pytałeś, jak tam się znalazłem.
 Miałem inne, ciekawsze pytania...
 No więc... Dwa lata przed zwerbowaniem mnie do tej spółki z  tamtej strony świata
pracowałem jako ogier. Byłem w jednej z lepszych stajni, męskim burdelu Crutchleysena.
Pewnego dnia zostałem wysłany do kobiety o nazwisku Lathrop. Mallory Lathrop. Odbyliśmy
sesję, było niezle. Szef wypłacił mi prowizję. Wróciłem do domu i nagle poczułem, że nie mogę
zasnąć. Umysł zastopował się na tej Mallory, nagle poczułem wokół siebie zapach jej perfum i jej
własny. Przypomniałem sobie jej oczy i uświadomiłem, że jedno ma szarozielone, a drugie
zielonoszare, zobaczyłem wyraznie bliznę na udzie, której istnienia nie uświadamiałem sobie,
choć niemal godzinę miałem ją centymetry od oka, usłyszałem jej glos, westchnienia,
spazmatyczny oddech tak wyraznie, że przez kilka sekund rozglądałem się w poszukiwaniu
zródła dzwięku. Po raz pierwszy w życiu słyszałem łomot w uszach  serce tłukło się, jakby brało
udział w zawodach na szybkość bicia. Doszło do tego, że głośno pośmiałem się sam z siebie, ale
natychmiast zrozumiałem, że dopiero to brzmi fałszywie. Miotałem się po domu, aż w końcu
zadzwoniłem do znajomej dziewczyny, która od dawna miała na mnie ochotę. Rzecz jasna, mnie
to nie bawiło. W stajni śmialiśmy się nawet z takich, że biorą robotę do domu. Teraz kazałem jej
przyjść jak najszybciej, wyprułem się doszczętnie, niemal zabiłem tę biedną dziewuchę.
Wyglądała rano jak wysuszona rozdeptana cytryna, patrzyła na mnie wiernymi oczami i żebrała
o kawałeczek serca, a ja wiedziałem, że następnym razem po prostu ją zamorduję , bo nie jest
Mallory. Zresztą ja też  czułem się, jakbym spadł z drapacza chmur na worek szyszek. Bolało
mnie wszystko co mogło, łącznie z włosami. Nie mogłem włożyć spodni... Przeleżałem pół dnia
w wannie z roztworem mieszanek kojących, od środka łagodziłem ból nieskończoną ilością
wódy. Po południu zadzwonił szef i zlecił obsługę pani Lathrop. Cudem dojechałem cało do jej
mieszkania. Od razu za progiem powiedziałem, że ją kocham. Zresztą niepotrzebnie, bo ona
wyglądała jak ta moja nieszczęsna dziewczyna. Pierwsza wykrzyczała mi w twarz, że nie może
beze mnie żyć. I wiesz, co robiliśmy całą noc? Zastanawiałem się chwilę.
 Trzymaliście się za ręce i szeptem wyznawaliśmy sobie miłość...  powiedziałem.
Kilka długich sekund patrzył na mnie przygryzając wargi.
 Gdyby przeszło mi przez myśl, że kpisz teraz...
 Wcale nie kpię... Tak widzę siebie w tej sytuacji. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl