[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nic, tylko ciemność. Jest bardzo cicho.
- W takim razie lepiej wez latarnię - wręczył mi ją. - Ruszaj zatem, chłopcze, zobacz, co
zdoÅ‚asz osiÄ…¬gnąć. My spróbujemy znalezć inne wejÅ›cie.
Przytaknąłem, chwyciłem latarnię, uśmiechnąłem się pocieszająco do Alice, próbując dodać
jej otuchy i ponownie przekroczyÅ‚em niewidocznÄ… barierÄ™. Na¬prawdÄ™ siÄ™ baÅ‚em, ale
wiedziałem, że muszę tak po- stąpić. Obejrzałem się, spostrzegłem za sobą cienie stracharza,
Arkwrighta i Alice, po czym rezolutnie ruszyłem naprzód, wkraczając w milczący świat.
Te¬raz jednak, gdy siÄ™ w nim znalazÅ‚em, przestaÅ‚ już być caÅ‚kiem cichy. Moje kroki
powracaÅ‚y echem z ciem¬noÅ›ci, sÅ‚yszaÅ‚em też wÅ‚asny oddech i bicie serca. Zci¬skajÄ…c mocno
w lewej dÅ‚oni kij oraz torbÄ™, prawÄ… uno¬siÅ‚em wysoko latarniÄ™. Poza krÄ™giem żółtego Å›wiatÅ‚a
mogło kryć się wszystko.
Pokonałem około dwustu jardów, nie natrafiając na żadne przeszkody. Wyczuwałem jednak
zmianę. Nie słyszałem już echa kroków. A potem ujrzałem przed sobą wielkie drzwi. Schody
za nimi wiodły w górę.
Wstrzymałem oddech, zamarłem. Ktoś siedział na najniższym stopniu, patrząc w moją stronę.
MÅ‚oda dziewczyna, o jasnych wÅ‚osach opadajÄ…cych na ramio¬na, w obszarpanej sukience, z
bosymi stopami. Wsta¬Å‚a, byÅ‚a mojego wzrostu. UÅ›miechnęła siÄ™ do mnie. Nie wyglÄ…daÅ‚a na
starszÄ… od Alice, lecz mimo uÅ›mie¬chu, w jej twarzy kryÅ‚a siÄ™ grozna wÅ‚adczość.
NatknÄ…Å‚em siÄ™ na Mab Moudheel. Najwyrazniej po¬gÅ‚oski ojej Å›mierci okazaÅ‚y siÄ™
przesadzone. Ale jak się tu znalazła? Jak przeszła przez barierę?
Rozdział 20
PRAWDZIWY OBRAZ RZECZY
C
zemu się tak guzdrałeś? - rzuciła. - Sterczę tu całe wieki.
- Po co tutaj sterczysz? - spytałem ostrożnie.
- Bo dostaÅ‚eÅ› do wykonania zadanie, a czasu zosta¬Å‚o niewiele! Twoja mama czeka -
odparÅ‚a. - Daj, ja po¬niosÄ™.
To rzekłszy, odebrała mi latarnię. Następnie złapała za rękaw mojego płaszcza, pociągnęła
mnie w górÄ™. Przez moment stawiaÅ‚em opór, potem jednak pozwoliÅ‚em po¬prowadzić siÄ™
wąskimi, kręconymi schodami. Szliśmy coraz szybciej i szybciej, aż w końcu niemal
biegliśmy.
Nagle zacząłem się martwić.
Dlaczego właściwie pozwoliłem jej sobą kierować? Czyżby Mab używała mrocznej magii, by
nagiąć mnie do swej woli?
- Gdzie sÄ… twoje siostry? I czemu nie jesteÅ› z resz¬tÄ… Moudheelów? - spytaÅ‚em,
przerywając gwałtownie naszą wspinaczkę.
Nie ufałem jej ani trochę. Może Zły mnie zdradził, może nie dotrzymał słowa? Co, jeśli Mab
prowadziła mnie prosto w szpony Ordyny, która już się ocknęła?
- Po wejÅ›ciu do Ordy rozdzieliÅ‚yÅ›my siÄ™ na różne gru¬py - wyjaÅ›niÅ‚a Mab. - Beth,
Jennet oraz ja podążyÅ‚yÅ›my z tyÅ‚u. Z tego co mi wiadomo, sÄ… caÅ‚e, zdrowe i bezpiecz¬ne.
Trzymają się możliwie najdalej od tego paskudnego miejsca. Ale ja zostałam. Ryzykowałam
życiem, o tak, żeby to zrobić. Powinieneś być wdzięczny.
- Co zrobić?
- Znalezć Ordynę dla twojej mamy. Postrzegłam ją, o tak. Nigdy w życiu nie zrobiłam
niczego trudniej¬szego. A teraz chodz, Tom. Nie ma czasu do strace¬nia. Musimy siÄ™
spieszyć, twoja mama czeka na górze - zawołała, próbując znów pociągnąć mnie za sobą.
- Zaczekaj - stawiłem opór. - Wiedziałaś, gdzie jest Ordyna? I nie powiedziałaś nam?
MarnowaliÅ›my czas, a potem wpadliÅ›my w puÅ‚apkÄ™. Czemu nas nie ostrze¬gÅ‚aÅ›? MogliÅ›my
wszyscy zginąć!
I staÅ‚o siÄ™ coÅ› jeszcze gorszego, choć jej o tym nie po¬wiedziaÅ‚em. OddaÅ‚em duszÄ™, by
dowiedzieć się, gdzie znajdę Ordynę.
- Nie, Tom. To zupełnie nie tak. Mogłam ją po- strzec dopiero wewnątrz Ordy. I tylko dzięki
krwi jednego z jej sÅ‚ug. Poderżnęłam gardÅ‚o Å›piÄ…cemu de¬monowi. To nie trwaÅ‚o dÅ‚ugo.
Wówczas dowiedziaÅ‚y¬Å›my siÄ™, że Ordyny nie ma w żadnej z wież. Ze jest tutaj. Twoja
mama postanowiła zatem zaryzykować najkrótszą drogę. Wyprowadziła mnie z tunelu i
da¬lej, wzdÅ‚uż muru. WmaszerowaÅ‚yÅ›my do Å›rodka głów¬nym wejÅ›ciem, Å›miaÅ‚o, odważnie! [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl