[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ramieniu. Nie był już samotną wyspą, lecz stał się
częścią półwyspu. Nibynie była to duża zmiana, lecz
poruszyła go do głębi.
janessa+anula
50
ROZDZIAŁ PIĄTY
Las Vegas było dla Setna drugim domem. Zawsze
był zafascynowany tym całym sztucznymblichtrem.
Jego dzieciństwo było nieco surrealistyczne - jedyne
dziecko biednej, samotnej matki, a potemsyn boga-
tej, wielodzietnej rodziny. Miał tu kilku kuzynówze
stronymatki.
To byli prości faceci, którzy akceptowali fakt, że
żyją wszarej strefie. Seth myślał, że też by tak żył,
gdyby ojciec nie wziął go do siebie. Szara strefa nie
była zła. To było prawie legalne.
Jednak Lynn nie wyglądała tak, jakby jechała do
drugiego domu. Wznoszonych dżinsach i kowboj-
kach wyglądała świeżo i... niewinnie. Niech to diabli!
Nie był pewien, czy poślubienie jej jest właściwą
rzeczą. Lecz gdy raz coś postanowił, nie zmieniał
zdania.
Jego plan, którywydawał się taki prostywMonta-
nie, teraz nagle się skomplikował. Imwięcej czasu
spędzał wtowarzystwie Lynn, tymjaśniej zdawał so-
bie sprawę, że trzymanie rąk z dala od niej jest nie-
janessa+anula
51
możliwe. Pociągała go. W jednej chwili była szorstka
i uparta, wnastępnej słodka i miła.
Taksówka zatrzymała się przed kasynem-hotelem
Merv Griffin. Lynn stała na chodniku, gdy on płacił
taksówkarzowi.
- Och! Nigdynie widziałamtakwiele...
Grzechu? Pomyślał, lecz nie powiedział tego na
głos. Nie chciał podkreślać różnic między nimi, skoro
ona ich nie widziała. Wiedział, że Vegas pasuje do
niego jak druga skóra.
- Czego?
Wziął ją za łokieć i poprowadził do hotelu. Mogła
wejść sama, leczchciał jej dotykać, nawet przezubra-
nie. Choć tak naprawdę marzył o tym, by je z niej
zedrzeć.
- Próbuję znaleźć odpowiedniesłowo.
- Grzechu, świateł, turystów- podpowiedział.
Roześmiała się. To było słodkie i też się do niej
uśmiechnął.
- Tozabrzmiałocynicznie.
- Możejestemcynikiem.
- Nie, nie jesteś. - Dotknęła jego policzka i spoj-
rzałamuprostowoczy. Wjej wzrokubyłocoś, czego
się nie spodziewał. Czego nigdydotychczas nie wi-
dział we wpatrzonychwniego oczach.
Był rozdartymiędzydwoma sprzecznymi pragnie-
niami: chronić i niszczyć tę kobietę. Tę drobną blon-
janessa+anula
52
dynkę, która pod wieloma względami stanowiła jego
przeciwieństwo. Wziął ją za rękę i poprowadził dalej.
Otaczał go zmysłowyzapachkwiatówi zapachLynn.
Lepsza część Setha - ta racjonalna - mówiła mu, że
powinienskontaktować się zMattemi uciecodLynntak
szybko, jaktotylkomożliwe. Powinienodlecieć najbliż-
szymsamolotemdo Chicago. Lecz jegociało... pierw-
szy raz wżyciu dostawał to, czego chciał. Wszkole
wojskowej nie zmienili go wkogoś godnego nazwiska
Connelly. Był poprostuSethem. I Lynnakceptowałago
takim, jakimbył. To było dla niego równie ważne, jak
jej długie blondwłosyi seksowne ciało.
- Chciałampowiedzieć: bogactwa.
- Tenhotel jest bardzodobry.
- Nie czuję się tu najlepiej. Pochodzę z małego
miasteczka wMontanie, a ci ludzie wyglądają, jakby
się tu urodzili.
- Vegas toiluzja, Lynn. Niezapominaj otym.
- Comasznamyśli?
- To, co widzisz, nie jest tym, codostajesz. To, co
widzisz, to złudzenie.
- Widzę ciebie - rzekła miękko.
Jej słowaprzejęłygodogłębi. Przezmoment prze-
straszył się tego, co robi. Brał z nią ślub, by spłacić
jej długi.
- Aja widzę ciebie. Lecz pamiętaj, że cała reszta
to iluzja.
janessa+anula
53
- Ty też wyglądasz, jakbyś się tu urodził - powie-
działa.
- Wiem- przytaknął.
Miał ochotę otoczyć ją ramieniemi przyciągnąć
bliżej, lecz nie zrobił tego. Miał dosyć rozumu i do-
świadczenia, by rozpoznać kłopoty, gdy na nie pa-
trzył. Nawet jeśli przybrały postać fiołkowych oczu
Lynn.
Rozglądała się wokół uważnie i wkońcu stwier-
dziła:
- Tujest inaczej, alepodobami się.
- Aconajbardziej?
- Nie zdążyłam poznać wszystkiego, więc nie
wiem.
Obrzuciła go przytymtakimspojrzeniem, że zro-
zumiał aluzję: pragnęła go. Był ciekaw, jak szybko
mogliby wziąć ślub, bo natychmiast chciał ją mieć
w łóżku.
- Chcesz wziąć ślubodrazu?- spytał.
Otworzyłaszerokooczy. Myślał, żemożedojrzy
wnichbłyskstrachu, leczuśmiechnęła się uwodzi-
cielsko.
- Obiecałeś mi białą suknię.
Wjej głosie zabrzmiała nadzieja i wiedział, że
Lynnczujesię trochę niepewnie bez rodziny. Uderzy-
ło go, że nie różnią się znowu tak bardzo: oboje byli
samotni.
janessa+anula
54
- Zawsze dotrzymuję przyrzeczeń.
- Wiemotym, Seth.
- Nie każdywie - wyrwało musię. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl