[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Wędrówki Parsifala".
Roześmiała się cicho, zmysłowo...
- Przenieśmy się...
- Gdzieś, gdzie będzie wygodnie... - Odepchnął się od regału, wziął ją na
ręce i z łomocącym sercem wyszedł do korytarza. Zobaczył otwartą sypialnię i
rzucił się do niej jak leming do morza.
Pokoik był bardzo jasny - złoty dywan, ściany jasnobłękitne, sufit
pomalowany na żółto. Przez przezroczyste firaneczki wpadało słońce,
ozłacając całą przestrzeń. Zza uchylonego okna dobiegały dzwięki melodii.
Ktoś puszczał sobie piosenkę, prostą, smutną piosenkę o utraconej miłości i
zdradzie.
Logan zatrzymał się przy łóżku i postawił Sarę przed sobą. Zachłysnęła
się, czując, jaki jest podniecony, i podnieciło go to jeszcze bardziej. Pocałował
ją i otrzymał namiętną odpowiedz. Ani na sekundę nie odrywając ust od jej
warg, wyjął zapinkę z jej włosów i rozsypały się w gęste, miękkie jak jedwab
sploty. Wsunął zapinkę do tylnej kieszeni spodni, po czym rozpiął zameczek
sukienki. Sukienka opadła na dywan. Sara odsunęła ją nogą i spleceni
85
S
R
uściskiem wolno usiedli, a następnie położyli się na łóżku. Otoczył go jej
zapach - włosów, skóry, pościeli - i oszołomił, odcinając od całego świata.
- Chcę cię o coś spytać - szepnął. - Masz ochotę, czy nie?
- Na co?
- Na to...
- Powinieneś zapytać wcześniej.
- Pytam teraz.
Z wypiekami na twarzy i nieprzytomnymi oczyma rozwiązała mu krawat,
wyciągnęła spod kołnierzyka koszuli i rzuciła na podłogę.
- Za pózno - wyszeptała. - Wszystko wymknęło mi się z rąk.
I rzeczywiście.
Zakochała się. Ta miłość zakradła się i owładnęła nią podstępnie; nie
podejrzewała nawet, że tak się stanie. Nie zabiegała o nią, nie wierzyła, że to
możliwe, jeśli nawet witała ją z radością. Kiedy Logan zamknął jej usta kolej-
nym gorącym pocałunkiem, nie próbowała myśleć i całkowicie poddała się
emocjom. Poddała się swojemu pożądaniu i uniesieniu, gwałtownemu jak
letnia burza. Chłonęła jego męski zapach, słony smak skóry, wyczuwała kształt
twarzy pod palcami. Przejęta zachwytem, odkrywała gładkość jego pleców,
szorstkość zarostu na piersi, lecz najwspanialszą rozkosz niosły jej wargi
przesuwające się z ust na ucho, szyję, łagodną linię ramienia i piersi.
Jeszcze, jeszcze... Ciche, leciutkie westchnienia przemieniły się w
schrypnięty szept, gdy po dłuższej chwili przemierzył pocałunkami jej brzuch,
i ucichły, kiedy osunął się niżej.
Oplotła mu palcami głowę i poddała się pieszczocie. Rozkosznej, nie do
zniesienia podniecającej. Aż wreszcie wyrwał się jej głośny jęk. Drżąc, wijąc
się i płonąc, miała wrażenie, że spada w dół. Usłyszała swoje imię, a wtedy
pociągnęła go na siebie, szepcząc razem z nim, żeby już, teraz, natychmiast.
86
S
R
Kazał jej czekać zaledwie przez moment; szelest rozdzieranego opakowania
świadczył o tym, że tym razem był na taką sytuację przygotowany. Potem,
sczepieni chciwym pocałunkiem, zaznali rozkoszy połączenia, w którym każdy
ruch stanowił potwierdzenie wzajemnej radości. Towarzyszyła mu zgodnie we
wstrząsającym wzlocie, by potem cicho, coraz ciszej, stygnąć razem z nim i
wracać do rzeczywistości, która miała już dla nich inne, zmienione na zawsze
oblicze.
Rano Sarę obudził jakiś ruch w pokoju. W pierwszej chwili ogromnie się
wystraszyła. Krzyk podszedł jej do gardła, lecz kiedy poderwała się i usiadła,
zobaczyła Logana. Odetchnęła głośno. Ufff, oczywiście, to on. Spędzili razem
noc... Był już ubrany i zbierał się do wyjścia. Odwrócił się i w słabym, szarym
świetle wpadającym przez okno spostrzegła, że się uśmiecha.
- Nie śpisz. - Zawrócił od drzwi, zawiązując krawat.
- Przestraszyłeś mnie. Myślałam, że...
- %7łe to złodziej. - Przysiadł na łóżku i przytulił ją do siebie. - Faktycznie.
Coś tej nocy ukradłem - wymruczał w jej włosy, całując je. - I zabieram to ze
sobą.
Odsunął się i popatrzył jej w oczy. Skradł jej serce, ale o tym jeszcze nie
wiedział. Pogładziła go czule po ogolonym policzku.
- Nie wziąłeś niczego, czego nie chciałabym dać.
- To było takie słodkie. Słodsze niż najsłodsze wino... Podarujemy to
sobie jeszcze nie raz i nie dwa.
Dopiero te słowa wybiły ją z sennego rozmarzenia. Uświadomiła sobie,
że pewne sprawy będzie musiała dokładnie przemyśleć i rozstrzygnąć, czy to
rozsądne wiązać z Loganem plany na przyszłość. Tymczasem on zerknął na
zegarek i westchnął.
87
S
R
- Muszę iść... Powinienem być w domu, nim Andy wstanie. Ale pózniej
musimy porozmawiać. Zadzwonię do ciebie wieczorem. Będziesz w domu?
- Będę.
- Zamierzam przeprowadzić z Andy poważną rozmowę.
- A musisz? Nie chciałabym, żeby się niepotrzebnie denerwowała.
Zciągnął brwi.
- Tu nie chodzi o jedną noc, Saro. Ty i ja... będziemy się spotykać.
- Gdybyśmy to robili dyskretnie...
Wstał i popatrzył na nią poważnie.
- Nie będę się z niczym krył. To nie w moim stylu, a mam absolutną
pewność, że i nie w twoim. Nie. Trzeba jej powiedzieć, na co się zanosi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl