[ Pobierz całość w formacie PDF ]

liczyć na szczęście z Ettore, tak naprawdę nic więc
nie poświęciła.
- Wybaczyła ci?
- Mówisz zagadkami. Na temat Ginzii mam ci
trochę do powiedzenia. - Cofnął się z przejścia
Å‚Ä…czÄ…cego kuchenkÄ™ z pokojem. - Chodz. To nie­
zbyt miłe miejsce na rozmowy. Winien ci jestem
spóznione przeprosiny.
Przeprosiny? Postąpiła krok ku niemu. Nawet
jeśli jego morale pozostawiało wiele do życzenia,
to ostatecznie zachował się fair. Zaproponował jej
małżeÅ„stwo, zerwaÅ‚ ze swojÄ… dÅ‚ugoletniÄ… narze­
czoną, wierząc, że Sophie rzuci się, by skorzystać
z jego oferty. Kiedy wyjechała, przekazał do jej
dyspozycji astronomiczne sumy, prawdziwy majÄ…­
tek. ZrezygnowaÅ‚ z pierwotnego pomysÅ‚u, że Tor­
ty powinien wychowywać się pod jego okiem. To
musiała mu oddać.
Nie dotknął jej, kiedy przesuwała się koło niego
w przejściu, chociaż pragnęła tego całym sercem:
tylko ten jeden raz. PomyÅ›laÅ‚a, że jest jak narko­
manka potrzebująca swojej działki bez względu na
niebezpieczeństwo. Nienawidziła się za swoją sła-
Anula & Irena
scandalous
135
bość. Tak na nią działał. Zawsze tak na nią działał.
Sprawiał, że go pragnęła, działał oszałamiająco na
zmysły. Była to prawdziwa tortura.
Z wypiekami na policzkach usiadła na kanapie.
Nigdy jeszcze nie widziała, by ta piękna twarz
była tak ponura, a głos nigdy jeszcze nie brzmiał
tak chropawo, gdy Ettore zaczął mówić, siadając
obok niej:
- WnoszÄ…c z napomknieÅ„, oderwanych infor­
macji, zacząłem podejrzewać, że zle cię osądziłem
i że nie dokonałaś żadnej kradzieży.
- Cóż za przenikliwość. - Jeśli można mówić
o apatycznej ironii, to właśnie była apatyczna
ironia.
Kiedyś czekała, by usłyszeć te słowa od niego
- drobny, najdrobniejszy znak, że wierzy w jej
niewinność. Teraz nie miaÅ‚y najmniejszego zna­
czenia.
Ettore zacisnął zęby. Zasłużył na to. Na to i na
jeszcze większe kary. Patrzył, jak Sophie odgarnia
kosmyk z policzka i mówił dalej. Obrzydzeniem
napełniało go to, co odkrył, ale jeszcze bardziej
nienawidził siebie za to, że choćby na moment
uwierzył w oskarżenia.
- MusiaÅ‚em mieć potwierdzenie, zanim mog­
łem ci cokolwiek powiedzieć. Opieram się na
faktach, nie na przypuszczeniach. Pamiętasz ten
ranek, kiedy ciÄ™ zostawiÅ‚em i pojechaÅ‚em do Flo­
rencji?
Sophie zacisnęła usta. Nie chciała odpowiadać
Anula & Irena
scandalous
136
na to pytanie. OczywiÅ›cie, że pamiÄ™taÅ‚a. Jak mog­
łaby zapomnieć, jak głupio szczęśliwa wtedy była,
jaka pewna tego, że ich małżeństwo może się udać.
Nie chciała pamiętać, ale jak, do diabła, miała
zapomnieć? Zaplotła dłonie i patrzyła na niego
w upartym milczeniu.
- PrzyjmujÄ™ to za potwierdzenie. - Rozmowa
okazała się trudniejsza, niż przypuszczał. - Oto,
czego się dowiedziałem: Cinzia przyznała się, że
poleciła swojej pokojówce podrzucić naszyjnik do
twojej walizki.
Był jej dłużny to wyjaśnienie, przeprosiny, ale
zaczynał skracać swoją historię. Z konieczności.
Nie powinien byÅ‚ przychodzić. ChciaÅ‚ wyjść. Na­
tychmiast. Kochał ją bardziej, niż wydawało się
to możliwe. Nie powinien siedzieć z nią tutaj,
teraz, sam na sam. Nie był w stanie podołać
temu ani psychicznie, ani fizycznie.
Wybrała przecież Tima. Nie jego.
- Jest mi bardzo przykro, że ci nie wierzyłem.
- Włożył jej na powrót pióro do ręki i przesunął
dokument w jej stronÄ™.
Sophie natychmiast upuściła pióro na stół. Et-
tore westchnÄ…Å‚ zniecierpliwiony. Z takim trudem
wypowiedziane skrótowe wyjaÅ›nienie nie wystar­
czyło. Był jej winien znacznie więcej.
Zebrawszy siły, mówił dalej:
- Jedyne, co mam na swoją obronę, to to, że
opieram siÄ™ zawsze na faktach. Wychodzi ze mnie
bankier. - Próba żartu przeszła niezauważona.
Anula & Irena
scandalous
137
WciÄ…gnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™boko powietrze i mówiÅ‚ dalej: - Kie­
dy Cinzia powiedziała, że to na pewno ty, nie
uwierzyłem ani jednemu jej słowu. Nawet kiedy
naszyjnik został znaleziony w twojej walizce, dalej
nie wierzyÅ‚em. Ale to byÅ‚ fakt. Nie mogÅ‚em uda­
wać, że nie widzÄ™. Twoje milczenie, i tu siÄ™ myli­
łem, zrozumiałem jako przyznanie się do winy, ale
teraz rozumiem, że byłaś w szoku.
Sophie ogarnęła wściekłość, niespodziewana
i gwaÅ‚towna. ByÅ‚ to rodzaj odreagowania. Od­
reagowania tÄ™sknoty, która jÄ… mÄ™czyÅ‚a od momen­
tu, gdy opuściła Toskanię.
- I te napuszone przeprosiny za rzecz absolut­
nie niewybaczalną mają wszystko załatwić? Nie
znałam wiedzmy, ona nie znała mnie, ale sprawiła, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl