[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzenie i spytał:
- Czy coś nie w porządku, Kate? Ty się wstydzisz?
Musnął lekko jej pulsującą wzruszeniem pierś
i wpatrywał się w jej oczy. Do czego on zmierza? Przecież musi
wiedzieć, że jest jej wstyd. Spojrzała na niego udręczonym
wzrokiem.
- Nie masz powodu do wstydu - mówił swobodnym
tonem. - Uważam to za komplement dla siebie - to
przecież zupełnie naturalna rzecz i całkowicie instyn
ktowna. Coś, czego praktycznie nie da się opanować.
Byłem tak samo podniecony jak ty.
Westchnęła. Nie była przyzwyczajona do rozmów tak
intymnych. Było jej i tak trudno ze świadomością, że Joss
zauważył jej podniecenie, a teraz chce jeszcze o tym
rozmawiać... Gdyby miał trochę taktu, to udałby, tak jak ona, że
tego nie zauważył.
- I w gruncie rzeczy nadal jestem podniecony
- dodał z łagodnym uśmiechem, jakby zapraszając ją,
by wspólnie dzielili chwilę intymnej zabawy. - Szczerze
mówiąc, niczego bardziej nie pragnę, niż pójść z tobą
do łóżka i sprawdzić, czy twoje piersi są tak samo
piękne jak wtedy...
Tego było jej już za wiele. Nie była już nastolatką, skrępowaną
przez konwencje i reguły - była dojrzałą kobietą.
- Nie, już nie - powiedziała krótko. - To było
116 ODNALEZIONA MIAOZ
dwadzieścia lat temu, Joss. W tym czasie urodziłam dziecko...
Nie oczekiwała, że jego twarz aż tak poczerwienieje z emocji.
- Moje dziecko - przypomniał surowo. - Och,
Kate...
Oboje zastygli usłyszawszy dzwonek u drzwi.
- To oni - powiedziała. Otarła ukratkiem spocone
dłonie. - Otworzę drzwi... albo lepiej ty...
" " "
- Jeszcze nie mogę w to uwierzyć - Joss potrząsnął
głową ze zmęczeniem i opadł na fotel. - Powiedz
szczerze, Kate. Ty ją znasz, a ja nie. Ona chyba
naprawdę chce mnie poznać bliżej...
- Na pewno.
Była już dziesiąta wieczorem, Sophy i John właśnie
wyszli. Skończyło się na tym, że nie poszli na kolację, j
jak to planowali - postanowili nie zostawiać Jossa
samego. Gdy Kate spostrzegła, jak bardzo ojciec i córka|
są sobą zajęci, ile mają sobie do powiedzenia o swoimi?
życiu, wymknęła się do kuchni i zrobiła lekką kolację.
Czuła, że niedobrze byłoby ryzykować zniszczenie tego i
porozumienia, które już między nimi powstało i nie
przypominała, że jest już pózno, a oboje nic nie jedli.
W kuchni pomógł jej John. Kate lubiła go już
wcześniej, ale odkryła, że będzie go kochać, kiedy
usłyszała jego słowa:
- Jesteś cudowna. Nie wiem, czy na twoim miejscu
zachowałbym się równie szlachetnie.
- Trudno mi nie być trochę zazdrosną - przyznała i otwarcie
Kate - ale oni mają prawo do tego, by się poznać i pokochać. Na
mnie spada część winy za to,
ODNALEZIONA MIAOZ 117
że dałam się oszukać co do jego osoby. Być może gdybym
bardziej starała się go odnalezć...
- Nie wolno ci tak mówić - powiedział stanowczo John. - I nie
myśl, że Sophy cię o to obwinia. Kiedy tu jechaliśmy
powiedziała, że kiedy będziemy mieć dzieci, to chciałaby być
choć w połowie taką matką, jaką ty byłaś dla niej.
- Ale ona nie miała ojca.
- Miała cudownego dziadka - przypomniał. - Nie ma żadnych
kompleksów, jest zrównoważona jak mało kto, wierzy we
własne siły. Wie, że nie należy nikogo oceniać za szybko i za
surowo, że nawet w najgorszych ludziach można zawsze znalezć
dobro. Wiem, że nauczyła się tego od ciebie.
Kate nie mogła oprzeć się wzruszeniu, widząc jak na odchodnym
Sophy, po chwilowym wahaniu, objęła Jossa i pocałowała go z
taką serdecznością, iż omal nie doprowadziło go to do łez. W
chwilę pózniej Sophy wzięła ją za rękę i wyprowadzając do
przedpokoju powiedziała:
- Mamo, jesteś cudowna. Kocham cię i ogromnie
ci dziękuję za to, co zrobiłaś, żeby wszystko to stało
się możliwe.
Promieniała szczęściem.
- I tak nie mogłabym temu zapobiec - odpowiedziała Kate.
- A właśnie, że mogłaś - Sophy potrząsnęła głową. - Joss...
ojciec powiedział mi, że gdybyś się na to nie zgodziła, nie
próbowałby kontaktu ze mną. Uważa, że nie miałby prawa.
Zaprosił mnie z Johnem, żebyśmy spędzili z nim weekend w
jego domu na wsi. Zgodziłam się. On chce też zaprosić ciebie.
Pojedziesz, prawda? Tak bym chciała, żebyś tam była...
ODNALEZIONA MIAOZ
118
Ujął ją błagalny ton, taki sam, jakim mówił Joss. Zanim jeszcze
zastanowiła się nad decyzją, już skinęła
głową
Rozmyślała nad tym teraz, gdy młodzi już poszli. Właściwie
dlaczego nie miałaby pojechać? Nie codziennie zdarza się, że
dziewczyna odnajduje ojca i to
takiego jak Jass.
Kate czuła się trochę zmęczona, a Joss był wprost wyczerpany.
Zaproponowała mu kolację, ale odmówił.
Nie mógłbym nic przełknąć. To było chyba najbardziej
dramatyczne wydarzenie w moim życiu, jeśli nie liczyć...
Sądziła, że ma na myśli rozwód, ale ku jej zaskoczeniu
dopowiedział, ujmując jej dłoń w swoje ręce:
_ ... jeśli nie liczyć dnia, kiedy utraciłem ciebie.
tak samo jak wtedy, gdy miał dwadzieścia jeden lat. Może tylko
pierś miał szerszą, a ciało i twarz mocniejsze...
_ Chodz do mnie, Kate - powiedział z przymkniętymi oczyma i
mocno ścisnął ją za rękę, kiedy chciała się odsunąć. - Chcę cię
tylko objąć. Chcę być blisko ciebie, Kate. Dzisiaj zrozumiałem,
jak puste jest moje życie... tak, jak bym nie widział tego wcześniej.
Przekonała ją gorycz w jego słowach i ból, nad którym - czuła to
- starał się zapanować. Spotkanie z Sophy musiało ożywić w nim
tęsknotę za wszystkim, co ominęło go w latach jej dorastania.
Podeszła więc do niego i pozwoliła mu się objąć. Przytulił ją
mocno, a ona oparła głowę na jego ramieniu. Przywarła do niegć
całym ciałem.
Tak mi z tobą dobrze, Kate.
Jej też było dobrze... zbyt dobrze. Przy każdym oddechu czuła
jego męski powab, zapach i ciepła
ODNALEZIONA MIAOZ
119
Pamiętała, że kiedyś ciała ich połączyły się, by zaowocować
cudem nowego życia. Było to bardzo erotyczne
wspomnienie, które niebezpiecznie drażniło jej i tak już
pobudzoną zmysłowość.
Nie mogła wykonać żadnego ruchu, nie dotykając Jossa.
Była wtulona w niego prawie cała, od ramion aż po uda.
Jedno jej ramię uwięzło w niewygodnej pozycji między ich
ciałami, podczas gdy drugie nie mogło znalezć dla siebie
innego miejsca, jak tylko na którejś części jego tułowia.
Joss zdawał się tego nie dostrzegać. Oczy miał przymknięte,
a oddech równy i wolny, zupełnie jakby spał. Kate ostrożnie
uniosła głowę i popatrzyła.
Naprawdę zasnął! Uczucie zawodu mieszało się w niej z
rozbawieniem. To ona się bała, by nie zdradzić się ze swym
uczuciem, a on w tym czasie spał? Po chwilowej konfuzji
górę wzięło rozbawienie. Uśmiechając się do siebie,
spróbowała wysunąć się z jego objęć. Ale ramiona trzymały
ją mocno.
Usłyszała, jak wymawia jej imię, zaciskając ręce na jej
plecach. Najwyrazniej nie ma innego sposobu, by uwolnić
się z jego uścisku, jak tylko obudzić go. Ale spojrzawszy na
jego spokojne oblicze, straciła odwagę.
Wysunęła ostrożnie zdrętwiałą rękę i przyjęła trochę
wygodniejszą pozycję. Ramiona zarzuciła mu na szyję - to
przecież i tak nie ma znaczenia, skoro on śpi.
A jednak miało to widocznie znaczenie dla jej ciała, które
na bliskość ciała Jossa odpowiedziało takim podnieceniem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]