[ Pobierz całość w formacie PDF ]

tygodnie - wyjaśnił.
- Pobudzania umysłu, tak? - Pottier uderzył się w udo i ryknął śmiechem, ubawiony, a
reszta poszła za jego przykładem. - Odkąd to potrzebujesz kobiety do pobudzenia umysłu,
Tresham?
- Na Boga! - Kimble wywijał monoklem. - Trudno to sobie wyobrazić! Co jeszcze ci
pobudza oprócz umysłu, Tresh? Oto jest pytanie. No dalej, przyszedł czas spowiedzi.
- Nasz przyjaciel ma jedną nogę unieruchomioną. - Tuttleford znów się roześmiał. - Ale
założę się, że w najmniejszym stopniu nie przeszkadza mu to w pobudzaniu, prawda, Tresham?
Czy cię dosiada? I sama odwala całą robotę, żebyś mógł nie nadwerężać chorej nogi?
Tym razem ich śmiech był zdecydowanie ordynarny. Wszyscy doskonale się bawili - z
każdą chwilą coraz lepiej. Jocelyn uniósł monokl do oka.
- Zwracam ci uwagę - powiedział cicho - że kobieta, o której mowa, została przeze mnie
zatrudniona i mieszka pod moim dachem, Tuttleford. Nawet ja mam pewne zasady.
- Coś mi się wydaje, panowie - zauważył Conan Brougham, bardziej spostrzegawczy od
innych - że księcia wcale to nie bawi.
Co było błędem, pomyślał w chwilę pózniej Jocelyn, kiedy drzwi się otworzyły i do
pokoju weszła Jane, niosąc na tacy dwie karafki. Za nią kroczył lokaj z kieliszkami. Z miejsca
skupiła na sobie uwagę obecnych, co powinno go rozbawić, a ją z pewnością speszyć. Ale czuł
jedynie irytację, że któryś z jego przyjaciół mógł choć przez chwilę pomyśleć, iż jest zdolny do
romansu z własną służącą co zdecydowanie było w złym tonie.
Mogła wyjść razem z lokajem, ale nie zrobiła tego. Ze spuszczonym wzrokiem udała się
do swego kącika. Bardziej niż zwykle nacisnęła czepek na czoło.
Wicehrabia Kimble gwizdnął cicho.
- Tajemnicza piękność, Tresh? - mruknął pod nosem, żeby go nie usłyszała.
Kimble miał bystre oko i z miejsca poznał się na urodzie Jane. Jasnowłosy młodzieniec o
wyglądzie młodego boga, był znanym bawidamkiem i nie gorszym znawcą kobiecej urody niż
Jocelyn.
- To służąca - odparł Jocelyn - mieszkająca pod moim dachem, Kimble.
Przyjaciel zrozumiał go. Uśmiechnął się i puścił perskie oko. Nie odważy się na umizgi
do Jane Ingleby Jocelyn przez moment pomyślał, że wcale go to nie powinno obchodzić.
Rozmowa szybko przeszła na inne tematy, ponieważ przy Jane nie mogli mówić o niej.
Ale nikt nie uznał za niestosowne opowiadać w jej obecności o tym, jak lady Oliver z wyraznym
upodobaniem flirtowała wczoraj w teatrze z całym zastępem wielbicieli. Siedziała w loży ze
swymi trzema braćmi i z mężem. Goście mówili, że jej bracia postanowili wyzwać Treshama na
pojedynek za uwiedzenie ich siostry, kiedy tylko znów stanie na nogi. Mówiono też o tym, że
Hailsham kompromituje się, próbując udowodnić, że jego najstarszy syn, liczący sobie teraz
dziewięć lat i podobno niedorozwinięty umysłowo, jest bastardem, by w ten sposób poprzeć
roszczenia do dziedzictwa drugiego, ukochanego syna. Przyjaciele zapoznali go też z ostatnimi,
sensacyjnymi szczegółami skandalu w Kornwalii.
- Mówi się teraz, że Jardine nie żyje - oznajmił Brougham. - %7łe nigdy nie odzyskał
przytomności po tym, jak go napadnięto.
- Musiał potężnie oberwać w głowę - dodał Kimble. - Według najbardziej sensacyjnych
relacji przez włosy i krew widać było mózg. Ostatnio w londyńskich salonach pełno jest
mdlejących kobiet. Co jest interesujące dla tych, którzy znajdą się wystarczająco blisko, kiedy
coś takiego się akurat wydarzy. Wielka szkoda, że jesteś uwiązany w domu, Tresh. - Zachichotał.
- O ile dobrze pamiętam - powiedział Pottier - Jardine nie miał za wiele włosów. Ani
mózgu.
- Nigdy nie odzyskał przytomności. - Jocelyn zdrętwiał i próbując zmienić pozycję ciała,
niechcący zrzucił poduszkę na podłogę. - Proszę ją podnieść i podłożyć mi ją pod nogę, panno
Ingleby Nigdy nie odzyskał przytomności, a jednak - według niektórych - jasno i wyczerpująco
opowiedział, jak został zaatakowany, a także jak odważnie się bronił. Opisał kobietę, która na
niego napadła, i wyjaśnił, czym się kierowała, pragnąc mu roztrzaskać czaszkę. Dziwny
przypadek utraty przytomności.
Jane pochyliła się nad księciem i położyła poduszkę na kanapie. Delikatnie jak zawsze
uniosła mu nogę i umieściła ją na poduszce, a następnie poprawiła zsunięty bandaż. Ale kiedy
Jocelyn spojrzał na nią zauważył, że jest biała jak ściana, nawet usta jej pobladły.
Niemal pożałował, że uparł się, by pozostała w pokoju. Widocznie zle się czuła w
obecności mężczyzn, i słuchając ich rozmów. Chociaż okazywała takie opanowanie, opatrując
jego ranę, być może rozmowa o włosach, krwi i mózgu to za dużo.
- Wieści o jego śmierci mogą być przesadzone - powiedział cynicznie Garrick, wstając i
dolewając sobie wina. - Zapewne wstydzi się pokazać, skoro pokonała go słaba dziewczyna,
która włamała się do domu.
- Czyżby nie trzymała pistoletu w każdej ręce? - spytał Jocelyn. - Zgodnie z tym, co
utrzymuje mężczyzna, który ponoć nie odzyskał przytomności od chwili, odkąd uderzyła go aż
do śmierci? Ale dość o tych bzdurach. W co takiego dał się wciągnąć Ferdynand? Wyścig z
Berriwetherem! Czyj to był pomysł?
- Twojego brata - powiedział Conan. - Berriwether zaczął się przechwalać, że teraz
będziesz musiał spuścić z tonu, gdy znów zaczniesz brać udział w zawodach sportowych, ale
kulejąc na jedną nogę. Twierdził, że nigdy już nazwisko Dudleyów nie będzie wymawiane z
podziwem i szacunkiem.
- Mówił tak w obecności Ferdynanda? - Jocelyn pokręcił głową. - Zdecydowanie to nie
było zbyt mądre.
- Niezupełnie w obecności Ferdynanda - wyjaśnił przyjaciel. - Doszło to jednak do uszu
twojego brata, który pojawił się w klubie White a, blady z wściekłości. Przez chwilę myślałem,
że wyzwie Berriwethera, ale on jedynie zapytał najgrzeczniej, jak tylko można, w czym według
Berriwethera się wyróżniasz poza niezwykłą biegłością we władaniu bronią Oczywiście usłyszał, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl