[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nie mogę uwierzyć! - zawołałem urażony.
- Si, si, mon ami, jaka szkoda, że nie doceniasz psychologii. Powiedziała ci, że
zniszczyła listy? Och, la, la, żadna kobieta nie zniszczy listu, jeżeli nie jest to bezwzględnie
konieczne. Nawet wtedy, gdy rozsądniej byłoby to uczynić.
- Zwietnie - powiedziałem, czując, jak rośnie we mnie gniew. - Zrobiłeś ze mnie
skończonego głupca! Od samego początku! Zwietnie, że próbujesz to teraz wyjaśniać. Ale
wszystko ma swoje granice!
- Sprawiało ci to taką przyjemność, że nie miałem serca pozbawiać cię złudzeń.
- To nie w porządku. Tym razem posunąłeś się trochę za daleko.
- Mon Dieu! Ależ złościsz się bez powodu, mon ami!
- Mam tego dość!
Wyszedłem, trzaskając drzwiami. Poirot wystawił mnie na takie pośmiewisko. Przyda
mu się nauczka. Nieprędko mu wybaczę. Zachęcał mnie, abym zrobił z siebie skończonego
głupca.
Tragedia w Marsdon Manor
Na kilku dni wyjechałem z miasta, a po powrocie zastałem Poirota w trakcie
zamykania spakowanej już walizeczki.
- A tu bonne heure, Hastings, obawiałem się, że nie wrócisz na tyle szybko, aby mi
towarzyszyć.
- Zatem wyjeżdżasz w związku z jakimś śledztwem?
Tak, muszę jednak przyznać, że na pierwszy rzut oka sprawa nie wygląda obiecująco.
The Northern Union Insurance Company poprosiło mnie, abym zbadał przyczynę zgonu
niejakiego pana Maltraversa, który kilka tygodni wcześniej ubezpieczył się u nich na
wypadek śmierci na niebagatelną sumę pięćdziesięciu tysięcy funtów.
- I? - ponagliłem niezmiernie zainteresowany.
- Oczywiście, w polisie zawarta była stosowna klauzula odnośnie samobójstwa. W
przypadku gdyby je popełnił w trakcie trwania ubezpieczenia, pieniądze nie zostałyby
wypłacone. Pan Maltravers został należycie przebadany przez lekarza wspomnianego
towarzystwa ubezpieczeniowego i chociaż nie był już mężczyzną w kwiecie wieku, ten uznał
go za całkowicie zdrowego. W ubiegłą środę jednak, przedwczoraj, ciało pana Maltraversa
znaleziono na terenie posiadłości Marsdon Manor w Essex, a jako przyczynę i ci podano
wylew wewnętrzny. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie pojawiły się ostatnio
złowrogie pogłoski na temat sytuacji finansowej pana Maltraversa i gdyby The Northern
Union nie ustalił ponad wszelką wątpliwość, iż zmarły stał na skraju bankructwa. Co więcej,
Maltravers miał piękną, młodą żonę, zaczęto więc sugerować, że zebrał całą gotówkę, jaką
posiadał, aby opłacić polisę na życie, spadkobierczynią tych pieniędzy uczynił żonę, po czym
popełnił samobójstwo. Tego typu działania nie są niczym nadzwyczajnym. W każdym razie
mój przyjaciel Alfred Wright, który jest dyrektorem The Northern Union, poprosił mnie o
zbadanie szczegółów całej sprawy, ale, jak mu już mówiłem, nie bardzo wierzę w odniesienie
sukcesu. Gdyby powodem śmierci był atak serca, byłbym nastawiony bardziej
optymistycznie. Przy ataku serca zawsze można założyć, że miejscowy lekarz miał trudności
z ustaleniem, na co tak naprawdę umarł pacjent, ale przy wylewie objawy są dosyć wyrazne.
Masz pięć minut na spakowanie swoich rzeczy, Hastings, i jedziemy na Liverpool Street.
Niecałą godzinę pózniej wysiedliśmy z pociągu Great Eastern na stacyjce w Marsdon
Leigh. Na dworcu dowiedzieliśmy się, że Marsdon Manor jest oddalony prawie o milę. Poirot
postanowił iść pieszo, kroczyliśmy więc główną ulicą.
- Jaki jest plan naszej wyprawy? - zapytałem.
- Najpierw złożymy krótką wizytę lekarzowi. Ustaliłem, że w Marsdon Leigh jest
tylko jeden lekarz, doktor Ralph Bernard. Ach, oto i jego dom.
Wspomniany dom był małą willą stojącą w głębi ogrodu. Na mosiężnej tabliczce
przymocowanej do furtki widniało nazwisko doktora. Zcieżką dotarliśmy do budynku i
zadzwoniliśmy do drzwi.
Okazało się, że szczęście nam sprzyja. Była to pora przyjęć doktora i akurat nie miał
pacjentów. Doktor Bernard był człowiekiem w podeszłym wieku, przygarbionym, o mile
nieokreślonym sposobie bycia.
Poirot przedstawił się i wyjaśnił, jaki jest cel naszej wizyty, dodając przy tym, iż w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl