[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dojrzałe złociste kasztany. Mieli na tyle rozumu, żeby zostawić jej twarz w
spokoju. Nie była uszminkowana, a jeżeli nawet, to tak subtelnie i nieznacznie,
że prawie wcale nie było tego widać. Usta Megan nie potrzebowały szminki.
Ale ponad wszystko było w niej jeszcze coś, czego nigdy dotychczas nie
zauważyłem& Jakaś subtelna godność, coś nieuchwytnego w noszeniu głowy, w
wygięciu szyi. Spojrzała na mnie poważnie, z lekkim, trochę może zażenowanym
uśmiechem.
 Prawda, że ładnie wyglądam?  zapytała.
 Aadnie?  powtórzyłem.  Aadnie to nie jest właściwe słowo! Idziemy na
obiad i jestem kiep, jeżeli co drugi mężczyzna nie obejrzy się za panią! Zapędzi
pani w kozi róg wszystkie inne dziewczęta!
Megan była nie tyle piękna, co oryginalna i niezmiernie efektowna. Uroda jej
miała swoisty, indywidualny charakter.
Weszła do restauracji przede mną, a kiedy starszy kelner podskoczył ku nam,
poczułem idiotyczny dreszczyk, jaki odczuwają zwykle mężczyzni, gdy są w
towarzystwie niezwykłej, zwracającej uwagę kobiety.
Najpierw podano cocktaile, przy których trochę marudziliśmy. Potem był obiad.
Po obiedzie zaś za tańczyliśmy. Megan miała na to wielką ochotę, ja zaś nie
chciałem jej rozczarowywać, chociaż, sam nie wiem dlaczego, byłem pewien, że
Megan nie umie tańczyć. Tymczasem przeciwnie, płynęła w moich ramionach lekka
jak piórko, a nogi i całe jej ciało poddawały się wspaniale rytmowi muzyki.
 Do licha  powiedziałem  ależ pani potrafi tańczyć!
 Naturalnie, że potrafię  Megan zdziwiła się trochę.  W szkole co tydzień
miałyśmy lekcję.
 Na to, żeby dobrze tańczyć, potrzeba czegoś więcej aniżeli lekcji w szkole
 zauważyłem.
Powróciliśmy do stolika.
 Prawda, jakie pyszne jest tutaj jedzenie?  zawołała z entuzjazmem.  I w
ogóle wszystko!  Przy tych słowach głęboko westchnęła z rozkoszy.
 Zupełnie tak samo myślę  zapewniłem ją.
To był jakiś zwariowany wieczór. Ciągle jeszcze nie byłem normalny. Dopiero
słowa Megan sprowadziły mnie na ziemię.
 Czy nie powinniśmy już wracać do domu?
Otworzyłem ze zdumienia usta. Tak, na pewno zwariowałem! Zapomniałem o całym
świecie! Byłem w jakimś transie, w oderwanym, nierealnym świecie, razem z istotą
stworzoną przeze mnie samego.
 Wielki Boże!  zawołałem, zdając sobie sprawę, że ostatni pociąg już
odszedł.  Niech pani tutaj zaczeka  powiedziałem  a ja pójdę zatelefonować.
81
Połączyłem się z firmą Llewellyn, wynajmującą samochody, i zamówiłem
natychmiast największy i najszybszy wóz, jaki mają do rozporządzenia. Następnie
wróciłem do Megan.
 Ostatni pociąg już odszedł  powiedziałem.  Będziemy musieli jechać
samochodem.
 Naprawdę& ? To pycha& !
 Cóż to za przemiłe dziecko  pomyślałem. Ze wszystkiego zadowolona, nie
zadręcza człowieka pytaniami, zgadza się na wszystkie propozycje bez kaprysów i
nudziarstwa!
Po chwili nadjechał samochód, wielki i szybki, niemniej było już bardzo
pózno, gdy dojechaliśmy do Lymstock.
Tknięty nagle wyrzutami sumienia, powiedziałem:
 Jestem pewien, że wysłali po panią ekspedycję ratunkową.
Megan była w zupełnie pogodnym usposobieniu. Powiedziała tylko obojętnie:
 Ech, nie przypuszczam. Bardzo często nie wracam do domu na lunch!
 Tak, moje drogie dziecko, ale pani nie wróciła ani na herbatę, ani na
kolację.
Tymczasem okazało się, że Megan urodzona jest pod szczęśliwą gwiazdą, ho dom
był pogrążony w ciemnościach. Za jej poradą podeszliśmy do tylnego wejścia i
zaczęliśmy rzucać kamyki w okno Rózi. Po, chwili Rózia obudziła się i wyjrzała
przez okno, pokrzykując ze zdziwienia, gdy nas poznała. Wreszcie zeszła na dół i
wpuściła nas.
 No, coś podobnego! A ja powiedziałam, że panienka jest u siebie i śpi. Pan
i panna Holland  przy wymawianiu tego nazwiska z lekka pociągnęła nosem 
zjedli wcześnie kolację i pojechali na spacer. Powiedziałam, że popilnuje
chłopców. Zdawało mi się, że słyszę, jak panienka przyszła, podczas gdy byłam w
dziecinnym pokoju na górze i starałam się uspokoić Colina, bo okropnie grymasił.
Ale kiedy zeszłam na dół, nie zastałam nikogo, byłam więc przekonana, że się
panienka już położyła spać. I tak też powiedziałam, kiedy pan wrócił i pytał o
panienkę. Przerwałem ten monolog krótką uwagą, że właśnie panna Megan powinna
się teraz znajdować w łóżku.
 Dobranoc  rzekła do mnie Megan  i strasznie panu dziękuję! To był
najpiękniejszy dzień w moim życiu!
Odjechałem do domu, ciągle jeszcze z lekka nieprzytomny. Obdarzywszy szofera
sutym napiwkiem, zaproponowałem mu przenocowanie, on jednak wolał wracać do
Londynu, chociaż po nocy.
W trakcie mojej rozmowy z szoferem uchyliły się drzwi, a gdy szofer odjechał,
otworzyły się szerzej i ukazały stojącą w holu Joannę.
 No, nareszcie!
 Byłaś może o mnie niespokojna?  spytałem, wchodząc do holu i zamykając za
sobą drzwi.
Joanna przeszła do saloniku, a ja za nią. Na stoliczku stała przygotowana
maszynka do kawy. Joanna nalała sobie kawy, ja zaś whisky z wodą sodową.
 Niespokojna o ciebie? Skądże, nic podobnego! Przypuszczałam nawet, że
zostaniesz w Londynie na noc i poszalejesz sobie trochę.
 Owszem, poszalałem trochę.  Uśmiechnąłem się, potem zacząłem śmiać się
głośno. Joanna spytała o przyczynę, więc wszystko jej szczegółowo opowiedziałem.
 Ależ, Jerry, chyba zwariowałeś! Nie, naprawdę! Kompletnie zwariowałeś!
 Przypuszczam, że chyba masz rację!
 Ależ, drogi chłopcze, nie wolno ci było robić czegoś podobnego, w każdym
razie nie w takiej dziurze, jak ta& ! Zobaczysz, że jutro nikt nie będzie o
niczym innym mówić!
 Ja też tak myślę, ale przecież Megan to właściwie dziecko&
 Dobre dziecko! Dwudziestoletnie! Nie możesz przecież zabierać
dwudziestoletniej pannicy do Londynu i kupować jej tam garderobę. %7łeby tylko z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl