[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kolią wielkich, białych jak mleko pereł. Choć podobno obecnie perły są fałszowane. A może
bajeczny szmaragd? Tak, to byłoby to. Wielki szmaragd, zimny i zielony, pełen ukrytego
ognia. Nie zapominaj o mnie& lecz wiem, że nie zapomnisz. Jesteś moja na zawsze.
%7łegnaj, żegnaj, żegnaj.
JN
 Warto byłoby sprawdzić, czy JN naprawdę wyjechał do Chin  powiedział inspektor
Colgate.  Jeśli nie, to może być osobą, której poszukujemy. Zakochany do szaleństwa w
kobiecie, idealizuje ją i nagle odkrywa, że zrobiła z niego frajera. Wydaje mi się, że to ten
chłopak, o którym wspomniała panna Brewster. Tak, myślę, że koniecznie trzeba sprawdzić!
Herkules Poirot skinął głową.
 Tak, ten list jest ważny  stwierdził.  Myślę, że bardzo ważny.
Odwrócił się i objął spojrzeniem pokój: flakony na toaletce, otwartą szafę i wielkiego
pierrota, rozpartego zuchwale na łóżku.
Przeszli do pokoju Kennetha Marshalla. Sąsiadował z pokojem żony, ale był o wiele
mniejszy i nie łączył się z nim ani wewnętrznymi drzwiami, ani przez balkon. Dwa okna
również wychodziły na plażę. Pomiędzy oknami wisiało na ścianie lustro w złoconych
ramach. W rogu po prawej stronie stał stolik toaletowy, na którym leżały dwie szczotki z
kości słoniowej, szczotka do ubrania i buteleczka płynu do włosów. Lewy róg pokoju, obok
okna, zajmował stół z otwartą maszyną do pisania i stosem papierów.
Colgate przejrzał je szybko.
 Wszystko wydaje się w porządku  stwierdził.  Ach, tu jest ten list, o którym
wspomniał. Datowany dwudziestego czwartego& to znaczy wczoraj. A to koperta z
dzisiejszym porannym stemplem z poczty. Zeznania wydają się zgodne z prawdą. Teraz
sprawdzimy, czy mógł z góry przygotować odpowiedz.
Usiadł.
 Tymczasem pozostawimy to panu  rzekł pułkownik Weston.  Zerknijmy teraz do
innych pokoi. Nie wpuszczamy nikogo na korytarz i goście zaczynają się niecierpliwić.
Przeszli do pokoju Lindy Marshall. Wychodził on na wschód ku skałom i leżącemu w dole
morzu. Weston rozejrzał się. Powiedział półgłosem:
 Nie sądzę, aby było tu coś ciekawego. Ale istnieje możliwość, że Marshall umieścił w
pokoju córki coś, co chciał przed nami ukryć. Jest to jednak bardzo mało prawdopodobne. Nie
ma przecież broni, której należałoby się pozbyć.
Wyszedł.
Herkules Poirot pozostał w pokoju. Zaintrygowało go coś w kominku. Niedawno coś tu
spalono. Ukląkł i wziął się do pracy, cierpliwie układając kolejne znaleziska na kartce
papieru. Wielka nieregularna kropla wosku ze świecy, kilka skrawków zielonego papieru lub
tektury, być może zerwanych z kalendarza, gdyż był wśród nich niedopalony skrawek z
wielką cyfrą  5 i fragment napisu  szlachetne czyny . Była także zwykła szpilka i trochę
spalonej substancji organicznej, być może włosów.
Poirot ułożył wszystko porządnie w rzędzie i zaczął wpatrywać się w leżące okruchy.
Szepnął:
  Spełniaj szlachetne czyny, a nie śnij o nich przez dzień cały . C est possible* Ale co
ma wynikać z tej kolekcji? C est fantastique!*  Uniósł szpilkę. Oczy jego stały się bystre i
bardziej zielone.
Szepnął:
 Pour l amour de Dieu!* Czy to możliwe?
Herkules Poirot wstał i z wolna rozejrzał się po pokoju. Twarz miał poważną, niemal
surową. Na lewo od kominka było kilka półek z książkami. Detektyw uważnie przejrzał
tytuły. Biblia, podniszczony egzemplarz zebranych Sztuk Shakespeare a, Małżeństwo
Williama Ashe a pióra pani Humprey Ward, Młoda macocha Charlotty Yonge, Chłopiec z
Shropshire, Mord w katedrze Elliota. Zwięta Joanna Bernarda Shawa. Przeminęło r wiatrem
Margaret Mitchell. Płonący dwór Dicksona Carra.
Poirot wyjął dwie książki: Młodą macochę i Williama Ashe a. Zerknął na wyblakły
stempelek na stronie tytułowej. Chciał wsunąć je na powrót, gdy wzrok jego padł na
wciśnięty za inne książki mały, pękaty tom oprawny w brązową skórę cielęcą. Wyjął go i
otworzył. Bardzo powoli skinął głową.
 Więc miałem słuszność&  szepnął.  Tak, miałem słuszność. Lecz to drugie? Czy
także jest możliwe? Nie, niemożliwe, chyba że&
Stał bez mchu, gładząc wąsy, a umysł jego pilnie rozważał pewne zagadnienie. Powtórzył
cicho:
 Chyba że&
*
fr. To możliwe
*
fr. To fantastyczne.
*
fr. Na miłość boską!
II
Pułkownik Weston zajrzał przez drzwi.
 Hej, Poirot, czy jest pan tam jeszcze?
 Idę, już idę!  zawołał Poirot. Wyszedł pospiesznie na korytarz.
Z pokojem Lindy sąsiadował pokój Redfernów.
Poirot zajrzał tam, notując odruchowo obecność dwu różnych indywidualności:
schludności i porządku, które łączył z Christine, i malowniczego nieładu, charakterystycznego
dla Patricka. Poza tym pokój nie zaciekawił go.
Dalej był pokój Rosamund Darnley i tu zatrzymał się jedynie po to, by z przyjemnością
chłonąć przez chwilę osobowość mieszkanki. Zapisał w pamięci kilka książek, leżących na
stoliku przy łóżku, i kosztowną prostotę przyborów na toaletce. Do jego nozdrzy dotarł
łagodny zapach drogich perfum, których używała Rosamund.
Zaraz za jej pokojem, na końcu korytarza, znajdowały się otwarte drzwi na balkon, z
którego schodami można było się dostać na skały w dole.
Weston powiedział:
 Tędy goście hotelowi schodzą się wykąpać przed śniadaniem. To znaczy, jeżeli nie
chce się im iść na plażę.
W oczach Poirota pojawiło się nagłe zainteresowanie. Wyszedł na balkon i spojrzał w dół,
gdzie zygzakowato wiła się ścieżka i wykute w skale stopnie wiodące ku morzu. Druga
ścieżka biegła w lewo okrążając hotel.
 Można byłoby zejść po tych schodach, pójść w lewo okrążając hotel i wyjść na główną
drogę idącą z grobli.  Weston potwierdził mchem głowy. Uściślił stwierdzenie Poirota.
 Można byłoby przeciąć całą wyspę nie wchodząc w ogóle do hotelu.  I dodał:  Ale
wówczas można być dostrzeżonym z okna.
 Którego okna?
 Dwie wspólne łazienki wychodzą na północ, a także łazienka dla personelu i dwie
przechowalnie na parterze. Także pokój bilardowy.
Poirot skinął głową.
 Wszystkie te pomieszczenia, prócz ostatniego, mają mleczne Szyby, a nikt nie gra w
bilard podczas tak pięknego poranka  skomentował.
 Z pewnością.  Weston zamilkł i dodał.  Jeżeli on to zrobił, na pewno przeszedł
tędy.
 Ma pan na myśli kapitana Marshalla?
 Tak. Szantaż czy nie szantaż, myślę, że to wskazuje na niego. A jego zachowanie&
cóż, zachowanie jego jest dość niefortunne.
 Być może  powiedział sucho Herkules Poirot  ale zachowanie nie czyni mordercy!
 Więc sądzi pan, że jest poza podejrzeniami?  spytał Weston.
Poirot potrząsnął głową.
 Nie. Tego nie twierdzę.
 Zobaczymy, co Colgate wywnioskuje z alibi, jakie daje to pisanie na maszynie.
Tymczasem posłuchajmy, co ma do powiedzenia pokojówka z tego piętra. Czeka na
przesłuchanie. Wiele może zależeć od jej zeznań.
Pokojówka była kobietą trzydziestoletnią, energiczną, sprawną i inteligentną. Odpowiadała
chętnie.
Kapitan Marshall zajrzał do swego pokoju tuż po godzinie pół do jedenastej. Kończyła
wówczas sprzątać pokój. Poprosił, żeby postarała się uwinąć tak prędko, jak potrafi. Nie
zauważyła go, gdy wracał, ale wkrótce usłyszała odgłos maszyny do pisania. Jej zdaniem była [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl