[ Pobierz całość w formacie PDF ]
czasu, podsłuchując rozmowy policjantów. Na głos konstabla cofnął się o kilka stopni
w górę, ale zawołany po raz drugi, zszedł do salonu z dość spłoszoną miną.
Konstabl przygotował się do notowania, inspektor zaś wskazał Elginowi krzesło
przy brydżowym stoliku.
A więc zagaił wybraliście się dziś wieczorem do kina, ale zawróciliście.
Dlaczego?
Już mówiłem. %7łona zle się poczuła. Inspektor przyglądał mu się bacznie.
To wy wpuściliście do domu pana Costello, nieprawdaż?
Tak, proszę pana.
Dlaczego nie poinformowaliście nas, że to jego samochód stoi koło stajni?
Bo nie wiedziałem, czyj to wóz. Pan Costello nie podjechał pod główne
wejście, nie wiedziałem nawet, że w ogóle przyjechał samochodem.
Czy nie dziwi was, że zostawił go przy stajni?
Cóż& chyba dziwi. Ale pewnie miał swoje powody.
Co przez to rozumiecie?
Nic, proszę pana. Zupełnie nic.
W głosie inspektora pojawiły się ostrzejsze nutki.
A widzieliście przedtem pana Costello?
Nie, nigdy.
Więc to nie z jego powodu zawróciliście z drogi?
Mówiłem panu. Moja żona&
Nie chcę już słyszeć niczego o waszej żonie przerwał mu inspektor. Odszedł
parę kroków dalej i kontynuował przesłuchanie: Jak długo służycie u państwa
Hailsham Brownów?
Sześć tygodni, proszę pana.
Inspektor obrócił się do Elgina twarzą.
A przedtem?
Ja& ja zrobiłem sobie przerwę odparł skonsternowany nieco Elgin.
Przerwę? powtórzył podejrzliwie inspektor. Chyba rozumiecie, że w
przypadku takim jak ten wasze referencje będą szczegółowo sprawdzane?
Elgin zaczął się podnosić.
Czy to wszystko& zaczął, ale zaraz urwał i znów usiadł. Ja& ja nie chcę
pana oszukiwać. To naprawdę nie chodzi o nic złego. Po prostu& oryginalny
dokument się podarł, a ja nie pamiętałem dokładnie, jak to szło&
Więc samiście sobie napisali referencje, tak?
Nie miałem złych zamiarów. Muszę jakoś zarabiać na życie i&
Inspektor znów mu przerwał.
W tej chwili nie interesuje mnie fałszowanie referencji. Natomiast chcę
wiedzieć, co wydarzyło się tu dziś wieczorem i co wam wiadomo o panu Costello.
Nigdy przedtem nie widziałem go na oczy upierał się Elgin. Ale dodał,
oglądając się na drzwi do hallu domyślam się, po co tu przyjechał.
Ach tak? Więc słucham.
Szantaż. Coś na nią miał.
Rozumiem, że macie na myśli panią Hailsham Brown?
Tak. Przyszedłem zapytać, czy czegoś nie potrzebuje i usłyszałem rozmowę.
Co dokładnie usłyszeliście?
Powiedziała: Ależ to szantaż! Nie zamierzam mu ulegać zacytował Elgin
wysoce dramatycznym tonem.
Hm& mruknął z powątpiewaniem inspektor. Coś jeszcze?
Nie. Umilkli na mój widok, a kiedy wyszedłem, ściszyli głosy.
Rozumiem.
Inspektor patrzył wyczekująco na kamerdynera, spodziewając się czegoś więcej,
ten jednak wstał.
Nie będzie pan dla mnie zbyt twardy, prawda? spytał niemal płaczliwie. 1
tak mam dość kłopotów&
Inspektor przyglądał mu się jeszcze przez chwilę, wreszcie machnął ręką.
Dobra, możecie iść.
Tak, proszę pana. Dziękuję panu.
Kamerdyner wycofał się do hallu. Inspektor odprowadził go wzrokiem, po czym
wymienił spojrzenia z konstablem.
Szantaż, co? mruknął.
Taka miła osoba! zmartwił się Jones.
Cóż, nigdy nic nie wiadomo. Inspektor zamilkł, a po chwili oświadczył:
Teraz poproszę pana Bircha.
Konstabl otworzył drzwi do biblioteki.
Prosimy pan Bircha.
Hugo wszedł do salonu w cokolwiek buntowniczym nastroju, ale inspektor powitał
go uprzejmie, wskazując mu krzesło:
Proszę, panie Birch, zechce pan usiąść. To bardzo nieprzyjemna sprawa. Co pan
ma do powiedzenia?
Absolutnie nic odparł Hugo, stukając futerałem do okularów o stolik.
Nic? zdziwił się inspektor.
A czego pan się spodziewał? Cholerny babsztyl otwiera cholerną szafę i ze
środka wypada cholerny trup! Po prostu mnie zatkało. Wciąż jeszcze nie doszedłem
do siebie. Aypnął spod oka na swego rozmówcę. Nie ma sensu mnie
wypytywać, bo po prostu nic nie wiem.
To pańskie oficjalne zeznanie, tak? spytał inspektor, wbijając w niego
nieruchome spojrzenie. Po prostu nic pan nie wie?
Przecież mówię. Nie zabiłem faceta, nawet go nie znałem.
Nie znał pan powtórzył inspektor. No dobrze, wcale nie sugeruję, że było
inaczej, a już na pewno nie przypisuję panu morderstwa. Ale nie mogę uwierzyć, że
nic pan nie wie. Po pierwsze, słyszał pan chyba o nim?
Owszem warknął Hugo. Słyszałem, że niezły z niego ptaszek.
Pod jakim względem?
Och, sam nie wiem. To taki gość, który podoba się kobietom, ale dla mężczyzn
nie przedstawia żadnej wartości.
Inspektor milczał przez chwilę, po czym spytał ostrożnie:
I nie ma pan pojęcia, po co przyszedł tu po raz drugi?
Nie.
Oficer zrobił kilka kroków i nagle obrócił się twarzą do Hugona.
Czy było coś między nim a panią Hailsham Brown?
Klarysą? oburzył się Hugo. Dobry Boże, nie! Miła z niej dziewczyna. Ma
dużo rozsądku, nawet by nie spojrzała na takiego typa.
Inspektor znowu umilkł.
Więc nie może pan nam w niczym pomóc? spytał po chwili.
Przykro mi, ale taka jest prawda odparł Hugo, nadrabiając nieco
nonszalancją.
1 naprawdę nie wiedział pan, że we wnęce jest ciało? spróbował po raz
ostatni inspektor. Hugo wyglądał na urażonego.
Oczywiście, że nie.
No to dziękuję panu.
Co?
To wszystko, dziękuję powtórzył inspektor, podchodząc do biurka i biorąc
stamtąd grubą czerwoną książkę.
Hugo zabrał swój futerał i zamierzał wyjść do biblioteki, ale konstabl zagrodził mu
drogę.
Proszę tędy, panie Birch rzekł, wskazując mu drzwi do hallu.
Inspektor zasiadł przy stoliku i zabrał się do wertowania książki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]