[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Myślę, że to dlatego powiedziała że on był taki pozytywny . Był moim prze-ciwieństwem.
Zawsze czułam się jak cień, trochę nierealna. Nevile był absolutnie real-ny. Taki zadowolony i
pewny siebie i... miał te wszystkie cechy, których mi brakowało.
Z uśmiechem dodała: I był bardzo przystojny.
omas Royde rzucił z goryczą:
Tak, ideał Anglika: wysportowany, skromny, przystojny, trochę pański, wszystko bez wyjątku,
wszystko, czego tylko zapragnie, samo mu się pcha w ręce.
Audrey wyprostowała się i wbiła w niego wzrok.
Ależ ty go musisz nienawidzić powiedziała z wolna. Bardzo, prawda?
Uniknął jej spojrzenia, pochylając się, żeby przypalić wygasłą fajkę.
Nie byłoby chyba w tym nic dziwnego? powiedział wymijająco. Ma wszystko, czego mi
brakuje. Uprawia sporty, pływa, gra, tańczy... i umie rozmawiać. A ja... niedołęga, kaleka o
niesprawnej ręce. On zawsze błyszczał i odnosił sukcesy, a ja... nie-udacznik, nudziarz. I ożenił się z
jedyną dziewczyną na świecie, na której mi zależało.
Westchnęła słabo. Dodał zgryzliwie:
Zawsze o tym wiedziałaś, prawda? Wiedziałaś, że zależało mi na tobie, odkąd skończyłaś
piętnaście lat. Wiesz, że to nie minęło...
Powstrzymała go.
Nie. Nie teraz.
Co znaczy nie teraz ?
Wstała.
Bo... teraz jestem inna.
W czym jesteś inna?
On także wstał.
Audrey dodała urywanym szeptem:
Skoro nie widzisz, nie potrafię ci powiedzieć... Nie zawsze jestem pewna samej siebie... Wiem
tylko, że...
Przerwała, odwróciła się gwałtownie i odeszła szybkim krokiem w kierunku hotelu.
Za skalnym występem natknęła się na Nevile a, który, leżąc na brzuchu nad wypeł-
nionym wodą zagłębieniem w skale, bacznie się czemuś przyglądał. Podniósł na nią wzrok i
uśmiechnął się szeroko.
Serwus, Audrey.
70
71
Serwus, Nevile.
Obserwuję kraba. Co za ruchliwe stworzonko. Patrz, pokazał się.
Uklękła i wpatrywała się w kałużę.
Widzisz go?
Widzę.
Zapalisz?
Wzięła od niego papierosa. Nevile podał jej ogień. Audrey nie patrzyła na niego. Po chwili zapytał
nerwowo:
Audrey?
Słucham.
Czy wszystko w porządku? To znaczy... między nami.
Tak, tak, oczywiście.
Chodzi mi o to... czy jesteśmy przyjaciółmi i w ogóle.
Och, tak... tak, oczywiście.
Popatrzył na nią z niecierpliwością. Uśmiechnęła się do niego z napięciem. Tonem towarzyskiej
pogawędki Nevile mówił:
Cóż za piękny dzień mamy dzisiaj, prawda? Pogoda i w ogóle.
Ach, tak, tak.
Całkiem gorąco jak na wrzesień.
Zapadło milczenie.
Audrey...
Wstała.
Wzywa cię twoja żona. Macha do ciebie ręką.
Kto... aha, Kay.
Powiedziałam twoja żona .
Podniósł się i patrzył jej prosto w oczy. Powiedział cicho:
Ty jesteś moją żoną, Audrey...
Odwróciła się. Nevile zbiegł na plażę i podbiegł do Kay.
9
Kiedy wrócili do Gull s Point, Hurstall już w holu podszedł do Mary powiedział:
Pani Tresilian prosi panią natychmiast. Jest bardzo zdenerwowana.
Mary pospieszyła na górę. Lady Tresilian leżała blada jak prześcieradło i wstrzą-
śnięta.
Kochana Mary, dobrze, że już jesteś. Jestem zrozpaczona. Pan Treves nie żyje.
Nie żyje?
72
73
Tak. Czy to nie straszne? Tak nagle. Podobno nawet się nie rozebrał wczoraj wieczorem. To stało
się od razu, jak wrócił.
Och! Boże, jak mi przykro.
Wiadomo, że miał słabe zdrowie. Poważnie chorował na serce. Mam nadzieję, że kiedy był u nas
nie wydarzyło się nic takiego, co mogło mu zaszkodzić. Czy na kolację nie zjadł czegoś
niestrawnego?
Nie, nie sądzę... Na pewno nic takiego. Wyglądał doskonale i był w świetnym nastroju.
Jakie wielkie zmartwienie! Mary, chciałabym, żebyś poszła do Balmoral Court i dowiedziała się
czegoś od pani Rogers. Spytaj, czy nie trzeba w czymś pomóc. Poza tym sprawa pogrzebu.
Matthew na pewno chciałby, żebyśmy się tym zajęli i zrobili wszystko, co w naszej mocy. Nie chcę
zostawić tego obsłudze hotelu.
Droga Camillo, nie wolno się pani przejmować. Naprawdę. To był dla pani wstrząs.
Tak, straszny.
Już idę do Balmoral Court. Jak wrócę, wszystko pani opowiem.
Dziękuję ci, Mary, moja droga, jesteś zawsze taka konkretna i pełna zrozumienia.
Niech pani spróbuje odpocząć. Taki szok może pani zaszkodzić.
Mary Aldin opuściła pokój i zeszła na dół.
Zmarł stary pan Treves oznajmiła wszedłszy do salonu. Ubiegłej nocy, po powrocie od nas.
Biedaczysko! zawołał Nevile. Jak to się stało?
Wygląda, że to serce. To się musiało stać, jak tylko wszedł do pokoju.
Pewnie dobiły go te schody powiedział omas Royde w zadumie.
Schody? Mary spojrzała pytająco.
Tak. Kiedyśmy z Latimerem go zostawili, właśnie zaczął się wspinać na górę.
Mówiliśmy mu, żeby się tak bardzo nie spieszył.
Ależ to nierozsądne z jego strony! Dlaczego nie skorzystał z windy?! zawołała Mary.
Winda była zepsuta.
Aha, rozumiem. Co za pech! Biedny staruszek. I dodała: Właśnie tam idę.
Camilla chce się dowiedzieć, czy nie możemy w czymś pomóc.
Pójdę z tobą zaoferował się omas.
Poszli. Mary zauważyła:
Pewnie ma jakichś krewnych. Powinniśmy ich zawiadomić.
Nie wspominał o nikim.
To prawda. A ludzie zwykle coś opowiadają o rodzinie. Mówią: mój bratanek czy mój kuzyn .
72
73
Był żonaty?
Chyba nie.
Przez otwarte drzwi weszli do Balmoral Court.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]