[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Są trucizny, które nie działają natychmiast, gwałtownie  snuł przypuszczenia
Hori.  Odrobina podawana codziennie gromadzi się w organizmie. Dopiero po wielu
miesiącach przychodzi śmierć... Kobiety wiedzą o takich rzeczach. Czasami stosują je,
aby usunąć męża i wywołać wrażenie naturalnej śmierci.
Imhotep pobladł.
 Czy sugerujesz, że, to właśnie dzieje się z Jahmosem?
 Sugeruję, że to możliwe. Chociaż jego jedzenie jest sprawdzane przez niewolnika,
113
jest to ostrożność bez znaczenia, ponieważ minimalna ilość trucizny w każdym posił-
ku nie wywoła choroby.
 Bzdura  zawołał Ipy  absolutna bzdura! Nie wierzę, że istnieją takie trucizny.
Ja nigdy o nich nie słyszałem.
Hori podniósł wzrok.
 Jesteś bardzo młody, Ipy. Jest wiele rzeczy, o których nie słyszałeś.
 Ale co my możemy zrobić?  zawołał Imhotep.  Napisaliśmy do Ashayet.
Złożyliśmy dary w świątyni, chociaż nie mam zbyt wielkiej wiary w świątynie. To ko-
biety wierzą w takie rzeczy. Co jeszcze można zrobić?
Hori powiedział zamyślony.
 Niech jedzenie Jahmosego przygotowuje jeden godny zaufania niewolnik i niech
będzie przez cały czas obserwowany.
 Ale to znaczy... że tutaj w domu...
 Bzdura  krzyknął znowu Ipy  absolutna bzdura.
Hori uniósł brwi.
 Można spróbować  powiedział.  Wkrótce zobaczymy, czy to bzdura.
Ipy wyszedł wściekły z pokoju. Hori patrzył za nim w zamyśleniu, z niepokojem
marszcząc brwi.
IV
Ipy wyszedł z domu tak wzburzony, że prawie przewrócił Henet.
 Zejdz z drogi, Henet. Zawsze się skradasz i wchodzisz w drogę.
 Ależ jesteś grubiański Ipy, mam sińca na ramieniu.
 I dobrze. Mam dość ciebie i twojego biadolenia. Im prędzej wyniesiesz się z tego
domu, tym lepiej. Dopilnuję, żebyś sobie poszła.
Oczy Henet zaświeciły złośliwie.
 Więc wyrzuciłbyś mnie, tak? Nie bacząc na moją troskę i miłość do was wszyst-
kich. Zawsze byłam oddana całej rodzinie. Twój ojciec dobrze o tym wie.
 Już dość o tym słyszał! Tak jak my wszyscy! Moim zdaniem jesteś po prostu sta-
rą intrygantką. Ty pomogłaś Nofret w jej planach  dobrze o tym wiem. Potem ona
umarła, a ty znowu przyszłaś się płaszczyć. Ale zobaczysz, w końcu ojciec posłucha
mnie, a nie twoich kłamstw.
 Jesteś bardzo zły, Ipy, co cię tak rozzłościło?
 Nieważne.
 Chyba nie boisz się niczego, prawda, Ipy? Dziwne rzeczy się tutaj dzieją.
114
 Nie przestraszysz mnie, stara kocico.
Minął ją i wyszedł z domu.
Henet powoli weszła do środka. Jej uwagę przyciągnęły jęki Jahmosego, który pod-
niósł się z łoża i próbował chodzić. Ale nie mógł się utrzymać na nogach i gdyby nie
szybka pomoc Henet, upadłby na ziemię.
 No, Jahmose. Połóż się z powrotem.
 Ale jesteś silna, Henet. Trudno uwierzyć, patrząc na ciebie  ułożył się znowu
z głową wspartą na zagłówku.  Dziękuję. Co się ze mną dzieje? Skąd to uczucie, jak-
bym miał nogi z waty?
 To dlatego, że ten dom jest przeklęty. Robota tej diablicy z Północy. Nic dobrego
jeszcze stamtąd nie przyszło.
Jahmose mruknął z nagłym przygnębieniem:
 Umieram. Tak, umieram...
 Przed tobą umrą inni  powiedziała ponuro Henet.
 Co? Co masz na myśli?  podniósł się na łokciu i spojrzał na nią badawczo.
 Wiem, co mówię.  Henet pokiwała głową kilką razy.  To nie ty umrzesz na-
stępny. Poczekaj, to zobaczysz.
V
 Dlaczego mnie unikasz, Renisenb?
Kameni zagrodził jej drogę. Zarumieniła się. Nie potrafiła znalezć odpowiedzi. To
prawda, że specjalnie odwróciła się, gdy zobaczyła, że nadchodzi.
 Dlaczego, Renisenb, powiedz mi!
Nie miała jednak gotowej odpowiedzi, potrząsnęła tylko w milczeniu głową.
Potem spojrzała na niego. Trochę bała się, że twarz Kameniego mogłaby także okazać
się inna. Z dziwnym zadowoleniem zobaczyła, że pozostała nie zmieniona, jego oczy
patrzyły na nią poważnie, a na jego ustach nie było uśmiechu.
Pod wpływem jego spojrzenia spuściła oczy. Kameni zawsze ją niepokoił. Przyjemnie
odczuwała jego bliskość. Serce biło jej mocniej.
 Wiem, dlaczego mnie unikasz, Renisenb.
W końcu zdobyła się na odpowiedz.
 Ja... nie unikałam ciebie. Nie widziałam, że nadchodzisz.
 To kłamstwo.  Uśmiechał się teraz, poznała to po jego głosie.  Renisenb, pięk-
na Renisenb.
Poczuła jego ciepłą, mocną rękę na ramieniu i natychmiast się uwolniła.
115
 Nie dotykaj mnie! Nie lubię być dotykana.
 Dlaczego ze mną walczysz, Renisenb? Sama wiesz, co jest między nami. Jesteś mło-
da, silna i piękna. To wbrew naturze opłakiwać męża przez całe życie. Zabiorę cię z tego
domu. Jest pełen śmierci i złych uroków. Pojedziesz ze mną i będziesz bezpieczna.
 A jeśli nie chcę pojechać z tobą?  odparła Renisenb dumnie.
Kameni roześmiał się. W uśmiechu zalśniły jego białe, silne zęby.
 Ale ty chcesz pojechać, nie chcesz się tylko do tego przyznać! %7łycie jest dobre,
Renisenb, gdy brat i siostra są razem. Będę cię kochał i uczynię cię szczęśliwą, a ty
uszczęśliwisz mnie, swego pana. Widzisz, nie będę już musiał śpiewać do Ptaha:  Daj
mi moją siostrę dziś w nocy , ale pójdę do Imhotepa i powiem:  Daj mi moją siostrę
Renisenb . Myślę, że nie jesteś tu bezpieczna, więc zabiorę cię stąd. Jestem dobrym pi-
sarzem i mogę pracować w domu jakiegoś wielkiego dostojnika w Tebach, jeśli ze-
chcesz, chociaż właściwie lubię tutejsze życie, plantację i bydło, i pieśni żeńców, i rzekę.
Chciałbym żeglować z tobą po rzece, Renisenb. I zabierzemy Teti. Jest śliczna, silna i bę-
dę ją kochał, i będę dla niej dobrym ojcem. No, Renisenb, co powiesz?
Renisenb milczała. Czuła, że serce bije jej szybko, dziwne omdlenie ogarniało jej
zmysły. Jednak razem z tym uczuciem słabości, tęsknoty, przyszło inne  uczucie
sprzeciwu.
 Tylko mnie dotknął i już cała słabnę...  pomyślała  to przez to, że jest taki sil-
ny... przez jego mocne ramiona... jego uśmiechnięte usta... Ale nie wiem nic o jego my-
ślach, o jego sercu. Nie ma między nami spokoju, nie ma słodyczy... Czego ja chcę? Nie
wiem... Ale nie tego... Nie, nie tego...
Usłyszała swój głos, który nawet dla niej samej brzmiał słabo i niepewnie:
 Nie chcę mieć drugiego męża... Chcę być sama... sama...
 Nie, Renisenb, mylisz się. Nie urodziłaś się, żeby żyć samotnie. Twoja ręka mi to
mówi, gdy drży w mojej... Widzisz...
Renisenb z wysiłkiem cofnęła rękę.
 Nie kocham cię, Kameni, myślę, że cię nienawidzę.
Uśmiechnął się.
 Nie przeszkadza mi, że mnie nienawidzisz, Renisenb. Twoja nienawiść bardzo bli-
ska jest miłości. Porozmawiamy o tym znowu.
Odszedł, poruszając się miękko i zwinnie, jak młoda gazela. Renisenb poszła wolno
tam, gdzie Kait bawiła się z dziećmi nad jeziorem.
Kait mówiła do niej, ale Renisenb odpowiadała na chybił trafił.
Jednak bratowa wydawała się tego nie zauważać lub raczej, jak zwykle, jej myśli zbyt
zajęte były dziećmi, aby mogła zwrócić uwagę na cokolwiek innego.
Nagle Renisenb powiedziała:
 Czy mam znowu wyjść za mąż? Jak sądzisz?
116
Kait odpowiedziała spokojnie i bez większego zainteresowania:
 Myślę, że nie zaszkodziłoby. Jesteś młoda i silna, Renisenb, możesz mieć jeszcze
dużo dzieci.
 Czy tylko na tym polega życie kobiety, Kait? Krzątać się na tyłach domu, mieć
dzieci, spędzać z nimi popołudnia nad jeziorem pod figowcem?
 To wszystko, co liczy się dla kobiety. Na pewno o tym wiesz. Nie mów, jakbyś była
niewolnicą. Kobiety mają władzę w Egipcie  przez nie dziedzictwo przechodzi na
dzieci. Kobiety są życiodajną krwią Egiptu.
Renisenb spojrzała zamyślona na Teti zajętą splataniem wianka dla lalki. Teti marsz-
czyła się lekko, pochłonięta swoim zajęciem. Był czas, kiedy Teti podobna była do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl