[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ruszył ku niej.
 Bryony...  wyjąkał udręczonym głosem, w którym brzmiał cały
wstyd przepełniający mu duszę.
Cofnęła się. Była tak blada, jakby miała zemdleć.
 Bryony, wysłuchaj mnie  rzekł błagalnie.
Ze łzami w oczach potrząsnęła głową.
 Proszę, zostaw mnie w spokoju  powiedziała cicho.  Nic nie mów.
125
R
L
T
Nie musisz. Słyszałam wszystko. Oszczędz przynajmniej resztki mojej
dumy.
Odwróciła się i wybiegła na korytarz. Zmartwiały Rafael patrzył, jak
zamknęły się za nią drzwi windy.
 Idz za nią  rzucił do Ryana.  Proszę, zrób to dla mnie. Dopilnuj,
żeby nie stało się jej nic złego. Ona nikogo tutaj nie zna.
Przyjaciel zaklął, odwrócił się i wcisnął guzik windy. Za plecami
Rafaela Devon przez telefon poinstruował portiera, by zatrzymał Bryony,
dopóki nie zjawi się Ryan.
 Dlaczego sam za nią nie pójdziesz?  zapytał Devon, gdy winda
wróciła i Ryan zjechał na dół.
Rafael opadł na fotel i ścisnął rękami głowę.
 Co miałbym jej powiedzieć? Oszukałem ją i wykorzystałem.
 A teraz?  Devon przysiadł na brzegu kanapy i przyjrzał mu się
uważnie.
 Kocham ją. I mdli mnie na samą myśl, jak podle ją potraktowałem.
 Nie musisz być taki jak dawniej  rzekł cicho Devon.
Rafael zamknął oczy i potrząsnął głową.
 Wiesz, że ona też mi to wciąż powtarzała? Och, do diabła, Dev,
spieprzyłem to. Jak mogłem tak z nią postąpić? Ona jest najpiękniejszą,
najczulszą i najuczciwszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem. Jest dla
mnie wszystkim, ona i nasze dziecko. Chcę się z nią ożenić. Ale jak
mogłaby mi to wybaczyć? Jak mógłbym wybaczyć sam sobie?
 Nie wiem  przyznał Devon  ale jeśli kochasz
Bryony, musisz o nią walczyć. Jeżeli się poddasz, dowiedziesz, że
wcale się nie zmieniłeś i pozostałeś tamtym łajdakiem.
Rafael uniósł głowę. Pierś przygniatał mu bolesny, niemal fizyczny
126
R
L
T
ciężar.
 Nie mam pojęcia, jak ją przekonam, ale nie mogę pozwolić jej
odejść. Kocham ją. Na Boga, gdyby tylko dała mi jeszcze jedną szansę, już
nigdy bym jej nie zawiódł!
 To nie mnie masz przekonać  rzekł Devon.  Ja trzymam twoją
stronę, nawet jeśli jesteś największym osłem na świecie. I posłuchaj,
cokolwiek się stanie z tym projektem budowy kurortu, masz moje stupro-
centowe poparcie, jasne? Jakoś to rozwiążemy. A teraz leć za nią.
127
R
L
T
ROZDZIAA DWUDZIESTY PIERWSZY
Bryony wyszła z windy wstrząśnięta i otępiała z bólu. Wciąż słyszała
okrutne słowa Rafaela.  Wykorzystałem ją .  Uwiodłem .
Wzdrygnęła się i chwiejnie poszła do wyjścia, lecz drogę zastąpił jej
portier.
 Panno Morgan, proszę chwilę zaczekać. Zaskoczona, cofnęła się
gwałtownie i na kogoś wpadła. Odwróciła się, by przeprosić, i ujrzała
Ramona, potężnie zbudowanego szefa ochrony.
 Panno Morgan, nie wiedziałem, że jest pani znowu w Nowym Jorku.
 Zmarszczył brwi.  Chodzi pani po mieście sama, bez eskorty?
 Właściwie wracam już na lotnisko  wyjaśniła. W tym momencie
pojawił się Ryan Beardsley.
 Dziękuję, Ramon  powiedział.  Ja odprowadzę pannę Morgan.
 Akurat!  mruknęła Bryony i ruszyła do drzwi. Ryan dogonił ją na
ulicy i delikatnie ujął za ramię.
Na widok jego współczującego spojrzenia omal się nie rozpłakała.
 Pozwól, że cię podwiozę  zaproponował.  Nie powinnaś brać
taksówki, skoro nie wiesz, dokąd pojechać. Pewnie nawet nie wynajęłaś
pokoju w hotelu?
Przytaknęła.
 Miałam zamiar zatrzymać się u Rafaela...
 Urwała i łzy napłynęły jej do oczu.  Chcę wrócić na lotnisko.
Zawahał się, a potem ujął ją za łokieć.
 Dobrze, zawiozę cię tam i dopilnuję, żebyś bezpiecznie wsiadła do
samolotu. Pewnie nic jeszcze dziś nie jadłaś, co?
 Dlaczego tak się o mnie troszczysz?  spytała, zaskoczona jego
128
R
L
T
uprzejmością.
Wpatrywał się w nią długo. W jego oczach przez chwilę zamigotało
cierpienie.
 Bo wiem, jak się czuje ktoś, komu wali się cały świat, kiedy
dowiedział się czegoś złego o osobie, na której mu zależy. Ponieważ wiem,
jak to jest być oszukanym.
Bryony drżącą dłonią potarła czoło.
 Naprawdę, szczerze ci współczuję.
Uśmiechnął się przelotnie.
 Z tego, co wiem, masz do tego prawo.
 Możesz już iść  rzekła cicho Bryony, gdy Ryan dzwignął jej
walizkę na wagę stanowiska odprawy.
 Masz jeszcze trochę czasu. Chodzmy coś zjeść. Jesteś blada i
trzęsiesz się z zimna.
 Chyba nie zdołam nic przełknąć  odparła i przycisnęła dłoń do
brzucha, usiłując powstrzymać mdłości.
 Więc przynajmniej napij się soku.
Westchnęła i poddała się. Ryan posadził ją przy małym stoliku i
przyniósł jej szklankę z sokiem pomarańczowym. Ujęła ją drżącymi
palcami. W oczach zakręciły się jej łzy.
 Hej, chyba nie zamierzasz znowu płakać?
Bryony odetchnęła głęboko, by się opanować.
 Przepraszam. Jesteś dla mnie taki miły, a ja sprawiam ci kłopoty.
 Nic nie szkodzi. Wiem, jak się czujesz.
 Naprawdę?  spytała drżącym głosem.  A kto ciebie oszukał?
 Kobieta, którą miałem poślubić.
Skrzywiła się.
129
R
L
T
 No tak, to okropne. Rafael przynajmniej nigdy nie obiecywał, że się
ze mną ożeni, jakkolwiek czynił do tego aluzje. Więc co ona ci zrobiła?
Ryan długo milczał, a w końcu rzekł:
 Zaledwie tydzień po naszych zaręczynach przespała się z moim
bratem.
 Przykro mi, że to cię spotkało  powiedziała Bryony ze smutkiem. 
Bardzo boli, kiedy zdradzają nas ludzie, którym zaufaliśmy.
 Właśnie.  Ryan skinął głową.  A teraz pozwól, że przyniosę ci coś
do jedzenia.
Odszedł od stolika i po chwili wrócił z kanapkami barowymi i kolejną
szklanką soku. Dopiero kiedy Bryony zaczęła jeść, uświadomiła sobie, jak
bardzo jest głodna. Ryan przyglądał się jej ze szczerym współczuciem.
 I co teraz zrobisz?  zapytał.
Bryony przełknęła kęs i wypiła łyk soku.
 Wrócę do domu, urodzę dziecko i spróbuję zapomnieć. Będę żyć
dalej. Na wyspie mam babcię i wielu przyjaciół. Dam sobie radę.
 Ciekawe, czy właśnie tak postąpiła Kelly, moja narzeczona? 
zastanowił się Ryan.  Czy zaczęła żyć dalej?
 Więc nie została z twoim bratem?
 Nie, wyjechała z miasta. Nie mam pojęcia, dokąd.
 Może lepiej, że tak to się skończyło. Skoro potrafiła dopuścić się
takiej podłości, to nie była wiele warta.
 Pewnie masz rację  przyznał cicho.
Zamilkli oboje. Bryony zmusiła się do jedzenia,lecz w jej głowie wciąż
rozbrzmiewały raniące słowa Rafaela. Nie potrafiła ich uciszyć. Czuła się
rozgniewana i upokorzona, lecz nade wszystko zdruzgotana. Dwukrotnie
pozwoliła, by ją oszukał. Co gorsza, za drugim razem pokochała go jeszcze
130
R
L
T
mocniej i była gotowa dać mu wszystko, czego chciał. Lecz on posłużył się
nią cynicznie, nie mając najmniejszego zamiaru dotrzymać swych obietnic.
Postąpiła podwójnie głupio. Uwierzyła Rafaelowi de Luce i obdarzyła
go miłością.
Po jej twarzy popłynęły łzy. Otarła je pośpiesznie.
 Przykro mi z powodu tego, co cię spotkało  powiedział
współczująco Ryan.  Nie zasłużyłaś na takie cierpienia. Rafael jest moim
przyjacielem, ale w tym przypadku posunął się za daleko.
Bryony spuściła głowę i znów otarła łzy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl