[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Bella / Jilly Cooper / 76
-
Mnie się nawet dość podobają - odparł Roger. - Mam nawet pomysł, jak cię obsadzić w następnej sztuce,
ale o tym porozmawiamy innym razem.
Po kolacji, około dziesiątej, gdy Bella po raz pierwszy przestała się zastanawiać, kiedy Lazlo da znać o sobie,
zadzwonił telefon. Odebrał go Roger. Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-
Wszystko w porządku. Znakomicie. Zrobiłeś kawał dobrej roboty. To najlepsze, co się mogło zdarzyć w tych
okolicznościach. Nie będzie już z nim kłopotu. Chcesz pogadać z Bellą? - Podał jej słuchawkę. - To Lazlo.
Serce waliło jej jak młot, a w gardle zrobiło się tak sucho, że ledwie zdołała wydobyć z siebie głos.
-
Dzięki Bogu, że nie jesteś ranny.
-
Nie mam nawet najmniejszego zadrapania. Wszystko już załatwione.
-
Tak się cieszę. Co z Juanem?
-
Nie żyje. Bronił się zaciekle w swojej kryjówce i podczas próby ucieczki zranił policjanta, więc dostał to, na co
zasłużył.
-
Mój Boże, to straszne !
-
Rzeczywiście, to nie było zbyt przyjemne. Ale wraz z jego śmiercią wielu ludzi w Buenos Aires będzie mogło
wreszcie przespać pierwszą spokojną noc od lat. Posłuchaj, nie mogę zbyt długo rozmawiać. Mam samolot za kilka
minut.
-
O której będziesz na Heathrow?
-
Jutro rano o dziesiątej trzydzieści, lot B - 725.
-
Chcesz, żebym wyszła po ciebie na lotnisko? - Och, Boże, prawdopodobnie pół Londynu będzie na niego
czekać, a ona mu się narzuca w taki idiotyczny sposób, pomyślała.
Ale on powiedział tylko:
-
Tak, proszę, i poproś Rogera, by zadzwonił do Diega i powiedział mu, że jego żona i dzieci przyjeżdżają ze
mną, więc niech zorganizuje na lotnisku karetkę, która zabierze chłopca.
-
To wspaniale ! - wykrzyknęła. - Będzie wniebowzięty. Dam ci jeszcze na chwilę Rogera. Do zobaczenia
jutro.
Oddała słuchawkę Rogerowi i poszła do sypialni, gdzie usiadła na łóżku i ukryła zarumienioną twarz w dłoniach.
-
Och, kocham go, kocham - powiedziała do siebie półgłosem.
Chyba nie przeżyję tych dwunastu godzin dzielących mnie od spotkania z nim. Rozmarzyła się i zaczęła się
zastanawiać, co włoży na to spotkanie. Może Sabina pożyczy jej jakiś duży kapelusz? No tak, ale wtedy jego rondo
będzie przeszkadzało, jeśli Lazlo ją pocałuje. Przestań, idiotko, pomyślała, dzielisz skórę na niedźwiedziu.
Do sypialni wszedł Roger.
-
No to wszystko ułożyło się po naszej myśli - powiedział z uśmiechem na twarzy. - Dobry stary Lazlo.
Posłuchaj, za chwilę w telewizji zaczyna się spektakl teatralny, w którym gra Rosie Hassell. Chcesz to obejrzeć?
-
Najpierw umyję włosy - powiedziała Bella.
Kiedy wróciła z łazienki do sypialni, by je rozczesać i nadać fryzurze jakiś przyzwoity kształt, wciąż pogrążona była
w marzeniach. Rzuciła okiem na stertę listów leżących na komodzie. Nagle poczuła nieodpartą chęć otwarcia i
przeczytania tego od Angory. Mokrymi palcami rozerwała kopertę i zrazu pobieżnie przejrzała tekst. List okazał się
prawdziwą puszką Pandory. Bella wydała stłumiony okrzyk przerażenia i zasłoniła dłonią usta, kiedy czytała go
ponownie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl