[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przypływ - zauważył pozornie od rzeczy.
- Pójdę już. - Lucinda podniosła się z fotela.
- Proszę pamiętać o paczce. To prezent pod choinkę. Może prezent ślubny.
- Dziękuję. Proszę złożyć wszystkim życzenia. - Wiedziona impulsem,
pocałowała księcia.
- Mam nadzieję, że niebawem znów się zobaczymy - mruknął.
Wróciła do pokoju, wyciągnęła spod łóżka ciężki sakwojaż i zawahała się.
Jeśli ma wyjeżdżać, powinna to zrobić niezwłocznie, bez zbędnych bagaży.
Instrukcje Justina były całkiem jasne i winna się do nich zastosować, zbierając całą
konieczną odwagę. Z dołu doszły ją strzępy ożywionej rozmowy.
- Gdzie jest Lucinda? Myślałam, że się do nas przyłączy... - Drzwi się
zamknęły, nie słyszała już dalszego ciągu.
Powinna zostawić list swoim przyjaciółkom, nie mogła opuścić ich ot tak, bez
jednego słowa. Odchodziła na niepewną przyszłość, nie wiedziała, co ją czeka. Jeśli
dobrze zrozumiała Justina, Daniel już zapewne na nią czekał.
„Oddam wszystko, byle być z tobą".
69
Te słowa powiedziała tamtej nocy, kiedy poczęło się ich dziecko. Nie
wyobrażała sobie życia bez Daniela, ale czy starczy jej odwagi? - Czy dość jest
pewna jego miłości?
Nie zastanawiaj się, ponagliła się. Zapewniał, że cię kocha i że będzie kochał
zawsze. Chwyciła pióro.
Dwie minuty później zbiegła na parter, zostawiła list na srebrnej tacy w holu i
wzięła latarnię. Stąpała po świeżym śniegu, pantofelki w mig przemokły. Nieważne.
Daniel powiedział, że weźmie ją nawet bosą. Teraz będzie musiał literalnie spełnić
obietnicę. Szła szybko w stronę zatoki, odgarniając gałęzie. Zapadał zmierzch,
robiło się coraz ciemniej. Jeśli pływ się odwrócił... Nie chciała o tym myśleć. Justin
mówił, że właśnie zaczyna się wysoka woda.
Wyszła z lasu. Istotnie, była wysoka woda, ale ani śladu „Defiance". Tłumiąc
szloch, zaczęła biec ścieżką. Wreszcie, gdy dotarła do zatoki, zobaczyła statek. Był
jasno oświetlony, kotwiczył jakieś ćwierć mili od brzegu.
To głupie i absurdalne, ale weszła do lodowatej wody, jakby chciała dogonić
żaglowiec. Odmęt wciągał ją powoli, chwiała się obmywana falami. Czy ktoś
znajdzie kiedyś jej ciało? A jeśli nawet, co sobie pomyśli?
Przecież zawsze była taka rozsądna... Kto by pomyślał...
Wtem ktoś chwycił ją mocno i wyciągnął z wody, chociaż się opierała,
szarpała i kopała. A potem wrzucił bezceremonialnie do szalupy.
- Co ty tu robisz, do diaska?
Daniel. Poczuła ogromną ulgę, miała wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Szukałam cię.
Widziała, że jest wściekły, ale po chwili jego twarz rozpromieniła się
szczęściem.
- I ja szukałem ciebie. - Drżącą dłonią odgarnął jej mokre włosy z czoła. -
Oszalałaś, Lucy. Mogłaś się utopić.
- Wiem. - Uśmiechnęła się trochę głupawo. - Ale ty mnie uratowałeś.
70
Gdy ją pocałował, poczuła się tak szczęśliwa, jak jeszcze nigdy w swym
życiu.
- Wracajmy na statek, zanim umrzesz z wyziębienia.
Niemądry uśmieszek nie znikał z jej twarzy.
- Nic mi nie jest. Ciepło mi. Czuję się świetnie.
Daniel zaśmiał się i rzucił krótki rozkaz. Zatrzeszczały wiosła w dulkach i
szalupa zaczęła płynąć ku „Defiance". Lucinda natychmiast poczuła wzbierające
nudności, ale nie zważała na nic. Daniel był przy niej i tylko to się liczyło. Dopiero
teraz zaczęła szczękać zębami. Daniel otulił ją pledem, ale palce miała tak zgrabiałe,
jakby były z lodu.
Na statku napoił ją gorącą zupą. Przypomniała sobie o pakiecie, który wręczył
jej Justin z prośbą o przekazanie Danielowi. Okazało się, że były w nim dokumenty.
- Wszystko się pewnie rozmazało - jęknęła zmartwiona. - Przepraszam, nie
wiedziałam, co jest w środku.
- Justin dobrze je zapakował, nie przemokły. Wiedział, że mogą być narażone
na różne przygody, kiedy ci je dawał. - Rozłożył duży arkusz i znieruchomiał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl