[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ðUÅ›miechnęła siÄ™ pogodnie. - Dlaczego nie nazywasz mnie Alex?
ðNadeszli Melisanda i Tony. Douglas patrzyÅ‚ na stojÄ…ce obok siebie siostry. Jedna z nich byÅ‚a piÄ™kna,
tak piękna, że wystarczyło na nią spojrzeć, żeby stracić język w gębie, a druga... dobry Boże, śmiała
się, a on cały twardniał i myślał tylko o tym, jak leży pod nim, naga. Stojąc tak obok Melisandy, wcale
nie wyglądała nieelegancko. Miał ochotę pocałować koniuszek jej błyszczącego nosa.
ðNie mógÅ‚ siÄ™ doczekać, aż zanurzy rÄ™ce w jej staniku i uwolni bujne piersi. SzedÅ‚ za niÄ… do jej
sypialni, zwolnił służącą i zrobił właśnie to. Wziął w dłonie jej piersi, zamknął oczy i wzdychał z
rozkoszy. Nagle poczuł, że dotyka jego łydek, ud, że kieruje się do pachwin. Zastygł, chciało mu się
wyć z rozkoszy.
ð- Ach - szepnęła prosto w jego usta, nie przestajÄ…c go caÅ‚ować. - Kocham żądzÄ™, a ty?
ð- Do diabÅ‚a! - zawoÅ‚aÅ‚ i zdarÅ‚ z niej ubranie. Nie protestowaÅ‚a, caÅ‚kowicie obojÄ™tna na los piÄ™knej
balowej sukni, która kosztowała co najmniej sto funtów. Rozbierała go, pieściła i patrzyła, patrzyła na
niego.
ðJak zawsze nie byÅ‚o czasu, nie byÅ‚o uwertury, zapomniano o preludium. ByÅ‚ na niej, dyszaÅ‚ ciężko, a
jego potężnym ciałem wstrząsały dreszcze. Wygięła do niego swe ciało, jak zwykle gotowa,
niecierpliwa, otwarta dla niego. Władał nią, chciała krzyczeć z rozkoszy i oddać mu więcej niż miała.
Schwyciła jego głowę, przyciągnęła do siebie usta i całowała, lekko gryząc dolną wargę. Dzikie dłonie
buszowały po jej ramionach i plecach, otwierała się jeszcze bardziej, chciała go jeszcze głębiej.
ðNa jednÄ… krótkÄ… chwilÄ™ odzyskaÅ‚ zmysÅ‚y, w tej chwili rozkosz przewaliÅ‚a siÄ™ przez jej ciaÅ‚o.
Scałowywał z jej ust okrzyki i westchnienia, patrzył w zamglone oczy. Ale trwało to krótko, bardzo
krótko, i po chwili burza namiętności zawładnęła nim bez reszty. Zanurzał się w niej i nie mógł, nie
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
chciał przestać. Czuł jej dłonie na swoich pośladkach i omal nie wyskoczył ze skóry. - Alexandra! -
zawołał i upadł na nią.
ðNiemal spadali z łóżka. ByÅ‚ bardzo ciężki, ale wcale jej to nie przeszkadzaÅ‚o. ZastanawiaÅ‚a siÄ™, czy
zawsze tak będzie - dzika miłość, pośpieszna, namiętna i gwałtowna. Wiedziała, że tego pragnie, że
zawsze idzie z nim ręka w rękę, że jest tak samo szalona jak on.
ðKiedy mogÅ‚a już zaczerpnąć tchu, zapytaÅ‚a: - Jak myÅ›lisz, jestem już w ciąży?
·ð ð Tak - odparÅ‚ bez wahania. - ZapÅ‚odniÅ‚em ciÄ™ już za pierwszym razem.
·ð ð Jeżeli tak, to udowodniÄ™, że jestem coÅ› warta. Tego wÅ‚aÅ›nie wszyscy pragnÄ™li, czyż nie?
Dziedzica Sherbrooke'ow?
·ð ð Tak, i o ile pamiÄ™tam, zgÅ‚osiÅ‚aÅ› siÄ™ na ochotnika.
·ð ð O tak - odpowiedziaÅ‚a. - UrodzÄ™ ci pół tuzina dziedziców, jeżeli tylko chcesz. ChciaÅ‚abym mieć
chłopczyka, który by wyglądał dokładnie tak jak ty.
ðNie lubiÅ‚ tego uczucia, które wzbudziÅ‚y w nim jej stówa. ZamruczaÅ‚ coÅ› i powiedziaÅ‚: - Jestem
zmęczony, wykończyłaś mnie. Idz spać.
ð- Jeżeli bÄ™dziesz bardziej kontrolowaÅ‚ swojÄ… żądzÄ™, może bÄ™dziesz miaÅ‚ wiÄ™cej energii, żeby ze mnÄ…
rozmawiać.
ð- Idz już spać!
ðZasnęła z uÅ›miechem na twarzy. Kiedy obudziÅ‚a siÄ™ nastÄ™pnego ranka, Douglasa przy niej nie byÅ‚o.
Tęskniła za nim, zawsze budził ją pocałunkami, dotykał, przygotowywał na swoje przyjęcie jeszcze
zanim się do końca obudziła. Teraz była sama i wcale jej się to nie podobało.
ðZapÅ‚odniÅ‚em ciÄ™ już za pierwszym razem.
ðO nie, nie mógÅ‚ tego wiedzieć, bo skÄ…d? OdkÄ…d jÄ… wziÄ…Å‚, nie miaÅ‚a okresu, ale z niÄ… różnie bywaÅ‚o.
Sama nie wiedziała.
ðWstaÅ‚a, szybko wykÄ…paÅ‚a siÄ™ i ubraÅ‚a. Tony i Melisanda wyjeżdżali dzisiaj, ciocia Mildred, wuj
Albert i Juliette też, dzięki Bogu.
ðZbliżaÅ‚a siÄ™ druga po poÅ‚udniu, kiedy wyjechaÅ‚a lady Juliette. ObsztorcowywaÅ‚a sÅ‚użącÄ…, nawet
żegnając się z gospodynią i gospodarzem.
ðHrabina matka zmarszczyÅ‚a brwi. - Ta dziewczyna srodze mnie rozczarowaÅ‚a, moja droga Mildred.
Nie byłabym zadowolona, gdyby Douglas ją poślubił.
ð- Ta dziewczyna to jÄ™dza - oÅ›wiadczyÅ‚a ciocia Mildred.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]