[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wam powiedzieć, żebyście się nie martwili, że to się wam nie przydarzy, ale to też byłoby kłamstwo.
Przeciętnie jedno na dziesięcioro nie przeżywa Przemiany. Niektórzy adepci umierają wcześnie, w
ciągu trzeciego formatowania, jak Elliott. Inni, silniejsi, dochodzą do szóstego formatowania i wtedy
słabną i umierają nagle. Mówię wam o tym nie po to, byście żyli w strachu. Mówię to z dwóch innych
powodów. Po pierwsze, abyście wiedzieli, że starsza kapłanka was nie okłamuje, ale jeśli zajdzie
potrzeba, pomoże wam łagodnie przenieść się do innego świata, kiedy nadejdzie taka pora. Po drugie,
abyście żyli tak, jak chcecie być zapamiętani, bo śmierć może was spotkać jutro. I jeśli umrzecie, wasz
duch zazna spokoju, wiedząc, że zostawiacie za sobą wdzięczną pamięć. Jeśli natomiast nie umrzecie,
będziecie mieli mocne podstawy do dalszego bogatego życia we wspólnocie. -Spojrzała mi prosto w
oczy i dodała na koniec: Poproszę Nyks, by zesłała wam dziś pocieszenie. Pamiętajcie też, że
śmierć jest naturalną konsekwencją życia, nawet życia wampirów. Pewnego dnia wszyscy wrócimy do
żywota bogini. - Drzwi zatrzasnęły się za nią z hukiem, który zabrzmiał jak końcowy wyrok.
Pentesilea działała szybko i skutecznie. Starła plamy krwi z blatu biurka Elliotta. Kiedy usunęła
wszystkie ślady umierającego dziecka zwróciła się do klasy, by chwilą ciszy uczcić jego pamięć.
Potem wzięła do ręki książkę i podjęła czytanie w miejscu, w którym przerwała lekturę. Próbowałam
słuchać. Usiłowałam wymazać z pamięci widok Elliotta, któremu krew buchała z nosa, oczu, ust i
uszu. Starałam się też nie myśleć o tym, że ów smakowity zapach, który mnie zaintrygował, był
zapachem krwi uchodzącej z ciała umierającego dziecka.
Wiem, że po śmierci adepta wszystko powinno toczyć się jak dawniej, ale widocznie nieczęsto się
zdarza., by jedno umierało zaraz po drugim, toteż cała klasa do końca dnia zachowywała nienaturalny
spokój. Lunch przebiegł w przygnębiającej ciszy, większość stołowników rozgrzebywała potrawy i
zostawiała je nie zjedzone. Blizniaczki nie sprzeczały się z Damienem, co byłoby miłą odmianą,
gdybym nie wiedziała, jaka jest tego przyczyna. A kiedy Stevie Rae wymówiła się czymś błahym, by
nie kończyć lunchu, za to wrócić wcześniej do pokoju i nie iść na piątą lekcję, skorzystałam z okazji,
by pójść razem z nią.
Była znów ciemna i pochmurna noc, wątłe światło latami gazowych tym razem nie wydawało się
ciepłe i radosne, tylko zimne i przyćmione.
-Nikt nie lubił Elliotta, ale z niezrozumiałego powodu jego śmierć wydaje się jeszcze
straszniejsza powiedziała Stevie Rae. Jakoś łatwiej mi było pogodzić się ze śmiercią
Elizabeth. Przynajmniej szczerze jej żałowałyśmy.
-Rozumiem cię. Ja też jestem przygnębiona, ale bar dziej z tego powodu, że to, czego byłam
świadkiem, może i nam się przydarzyć, niż z powodu śmierci tego chłopaka.
-Przynajmniej nie trwało to długo. Przeszły mnie dreszcze.
-Zastanawiam się, czy to boli.
-Coś ci dają, jakieś białe lekarstwo, to, które Elliott wypił. Przestaje się cierpieć, ale jest się
przytomnym do samego końca. Poza tym Neferet zawsze pomaga umierającym.
-To straszne, nie uważasz?
-Aha.
Szłyśmy jakiś czas w milczeniu. Po chwili księżyc wyjrzał zza chmur, srebrząc liście drzew i
przydając im lekko niesamowitego wyglądu. Przypomniała mi się Afrodyta i jej obrzędowa
uroczystość.
-Czy istnieje jakaś szansa, by Afrodyta odwołała obchody?
-Wykluczone. Uroczystości obchodzone przez Córy Ciemności zawsze się odbywają.
-Do diabła zmartwiłam się. Spojrzałam na Stevie Rae. On był ich lodówką.
Popatrzyła na mnie zdumiona.
-Elliott?
-To było naprawdę okropne. Zachowywał się dziwnie, jakby był pod wpływem narkotyków. Chyba
wtedy jego organizm już zaczął odrzucać Przemianę. Zapadło krępujące milczenie. Po chwili
dodałam: Nie chciałam ci nic mówić na ten temat, zwłaszcza po tym, jak ty mi powiedziałaś, no
wiesz... Jesteś pewną że Afrodyta nie odwoła obchodów? Po śmierci Elizabeth, a teraz Elliotta...
-To nie ma znaczenia. A poza tym Córy Ciemności nie przejmują się tymi, których wykorzystują w
charakterze lodówki. Po prostu biorą sobie kogoś innego. Słyszałam, co Afrodyta wczoraj mówiła. Już
ona się postara żeby nikt cię nie zaakceptował. Okaże się na pewno strasznie wredna.
-Dam sobie radę, Stevie Rae.
-Nie, ja mam złe przeczucia. Jeszcze nie obmyśliłaś żadnego planu, prawda?
-Nie, pozostaję na etapie rozpoznawania terenu usiłowałam nadać lżejszy ton naszej rozmowie.
-W takim razie odłóż ten rekonesans na pózniej. Dzisiejszy dzień jest straszny. Wszyscy są
przygnębieni. Uważam, że powinnaś zaczekać.
-Nie mogę tak po prostu nie przyjść, zwłaszcza po tym, co Afrodyta powiedziała mi wczoraj. Pomyśli
sobie, że mi nagadała a ja się przestraszyłam.
Stevie Rae ciężko westchnęła.
- W takim razie uważam, że powinnaś wziąć mnie ze sobą. Potrząsnęłam głową ale ona
mówiła dalej: Teraz jesteś Córą Ciemności. Oficjalnie możesz zapraszać na obchody, kogo
chcesz. Więc zaproś mnie. A ja pójdę i będę cię ubezpieczać.
Pomyślałam o próbowaniu krwi i o tym, jak bardzo mi to posmakowało, co było oczywiste nawet
dla Wojowniczej i Strasznej. Próbowałam, na ogół bezskutecznie, odsunąć od siebie myśli o zapachu
krwi Heathą Eriką a nawet Elliotta. Stevie Rae kiedyś odkryje moją skłonność do krwi, ale nie
dzisiaj. Właściwie jeśli się postaram, nie nastąpi to szybko. Nie chciałabym ryzykować utraty jej
przyjazni czy Bliznia-czek albo Damiena a obawiam się, że mogłoby się tak stać. Owszem, wiedzieli,
że jestem wyjątkowa, i zaakceptowali to, ponieważ moja wyjątkowość była dla nich równoznaczna z
tym, że zostanę starszą kapłanką. Moja żądza krwi nie była takim pozytywem. Czy łatwo j ą uznaj ą?
-Nie ma mowy, Stevie Rae.
-Ależ, Zoey, nie powinnaś sama iść w paszczę lwa.
-Nie będę sama, Erik też tam będzie.
Tak, ale był przecież chłopakiem Afrodyty. Nie wiadomo, czy potrafi jej się przeciwstawić,
skoro ona pała do ciebie taką nienawiścią.
-Kochanie, potrafię sama się obronić.
-Wiem, ale... urwała i dziwnie na mnie spojrzała.
Zoey, czy ty wibrujesz?
- Czy co robię?! I wtedy usłyszałam i poczułam, że to mój telefon komórkowy. Zaczęłam się
śmiać. - - To moja komórka. Po naładowaniu wetknęłam ją do torebki. Wy jęłam aparat i
sprawdziłam, która godzina. Było po północy, kto to mógł być? Otworzyłam klapkę i zauważyłam, że
mam piętnaście SMS-ów i pięć nieodebranych połączeń.
- O Boże, ktoś się do mnie dobijał, a ja nawet tego nie zauważyłam.
Najpierw sprawdziłam wiadomości tekstowe. Poczułam ucisk w gardle, czytając pierwszą
wiadomość:
Zo, zadzwoń do mnie. Ciągle Cię kocham, zadzwoń, proszę. Muszę
się z Tobą spotkać Ja i Ty. Zadzwonisz?
Chcę z Tobą porozmawiać Zo!
Oddzwoń!
Nie musiałam czytać następnych. Wszystkie były podobne.
-Cholera! To od Heatha.
-Twojego byłego?
-Tak odpowiedziałam z ciężkim westchnieniem.
-Czego on chce?
-Chyba mnie.
Zmieniłam polecenie na odsłuchanie wiadomości głosowych i doznałam szoku, słysząc podniecony
głos Heatha.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]