[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Dlaczego nie?
Pieszczota jego oddechu była tak miła, że zapragnęła, by nigdy nie
przestał mówić.
- Taka piękna noc i nie jest jeszcze bardzo ciemno. Poruszyła się lekko,
dotykając niechcący uda mężczyzny. Położył ramię na oparciu sofy.
- Jak możemy tak po prostu wyjść? Wszyscy na nas patrzą. Co sobie
pomyślą?
- %7łe jestem szczęściarzem.
- 115 -
S
R
Choć twarz Mike'a była spokojna, w jego oczach dostrzegła tyle żaru, że
czym prędzej odwróciła wzrok. Nie bacząc na zebranych w restauracji ludzi,
wstała i nie oglądając się za siebie, wyszła przez francuskie drzwi do ogrodu.
Przez chwilę zastanawiała się, jakie to zrobi wrażenie na Nathanie i Rowan, ale,
nie wiedzieć czemu, czuła, że ją zrozumieją.
Nie musiała się odwracać, by przekonać się, że Mike idzie tuż za nią.
Choć wieczór był ciepły, zadrżała. Z przerażeniem poczuła, że Knight obejmuje
ją i prowadzi na ścieżkę, która wiedzie w stronę plaży. Wkrótce stali się
niewidoczni dla siedzących na tarasie ludzi. Jessica przystanęła. Zcieżka stawała
się coraz bardziej kamienista.
- Powinnam włożyć inne buty. W tych daleko nie zajdę.
Spojrzała na złote sandałki, które miała na nogach i westchnęła.
Kosztowały majątek i nie chciała, żeby rozpadły się na kawałki.
Mike uśmiechnął się i bez słowa zaprowadził ją w cień rosnących nie
opodal drzew.
- Nie zabrałem cię tu, żeby z tobą spacerować - powiedział, przyciągając
ją do siebie.
- A po co?
- Ponieważ chciałem zostać z tobą sam na sam. Ponieważ chciałem zrobić
to...
Pochylił się nad nią i pocałował tak delikatnie, że musiała otworzyć oczy,
by przekonać się, że to nie sen. Po chwili jego pocałunek nabrał zgoła innego
charakteru. Poczuła w ustach gorący, niecierpliwy język Mike'a, a jego dłonie
przyciągnęły ją silnie do bioder.
Przez ciało Jessiki przeszedł dreszcz. Przylgnęła do mężczyzny, żarliwie
odwzajemniając pocałunek. Czuła jego gotowość i ze zduszonym jękiem
poruszyła biodrami. Jak oszalały całował teraz jej twarz, szyję, dekolt i ramiona.
Pragnęła go. Chciała czuć dotyk jego dłoni i zasmakować jego pieszczot.
- 116 -
S
R
Usłyszeli na ścieżce czyjeś głosy. Mike pociągnął ją w cień. W milczeniu
patrzyli na ciasno objętą parę, podążającą w kierunku plaży. Po chwili doktor
wziął Jessicę za rękę i wyprowadził na ścieżkę.
- Chodzmy stąd.
Zanim zdążyła się zorientować, byli już w jej pokoju. Ciągle jeszcze
możesz się wycofać - mówiła do siebie w myślach, spoglądając na Mike'a.
Drzwi zamknęły się cicho za nimi. Mężczyzna podszedł do niej i w tym mo-
mencie cały świat przestał istnieć. Jeśli przed chwilą Jessica miała jeszcze jakiś
wybór, teraz liczyło się tylko jedno. Przytuliła twarz do szyi Mike'a, z lubością
wdychając jego zapach. Zręcznie zaczął rozpinać jej sukienkę. Kiedy delikatna
tkanina opadła na ziemię, porwał Jessicę na ręce. Położył ją delikatnie na łóżku i
szybko się rozebrał.
Nigdy nie wątpiła, że Mike ma w tej dziedzinie duże doświadczenie, ale
to, czym ją uraczył, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Zachwycił ją ogromną
czułością, cierpliwością i pragnieniem uszczęśliwienia jej. Kiedy wreszcie w nią
wszedł, zrobił to tylko dlatego, że ona sama nie mogła już czekać ani chwili
dłużej.
Kiedy było już po wszystkim, objął ją ciasno, przyciskając do piersi.
- Dlaczego nie dano ci pokoju z podwójnym łóżkiem? - spytał sennym
głosem.
- Mmm.
To była jedyna odpowiedz, na jaką było ją w tej chwili stać. Przytuliła się
mocniej, z radością odczytując pragnienie jego ciała.
Tym razem ich zbliżenie było bardziej niecierpliwe niż poprzednie, choć
wcale nie mniej satysfakcjonujące.
Gdy powiedział, że musi wracać do swojego pokoju, zrobiło jej się
przykro, ale była zbyt śpiąca, by protestować. Oboje wiedzieli, że był w tym
jakiś sens. %7ładne z nich nie chciało, by zobaczono Mike'a rano, jak wychodzi z
- 117 -
S
R
jej pokoju. Mając nadzieję, że to tylko preludium do niezliczonej liczby
wspólnych nocy, jaka ich jeszcze czeka, Jessica pozwoliła mu odejść.
Cały następny dzień spędziła, licząc mijające godziny. Chciała już być z
nim sam na sam. Już dawno przestała słuchać wykładu jednego z lekarzy, który
w dość nudny sposób przedstawiał skomplikowane dane statystyczne dotyczące
prowadzenia szpitala. Myślała tylko o romantycznej kolacji i kolejnej nocy z
Mike'em, jaka ją czeka.
Leżała w jego ramionach, szczęśliwa i zaspokojona, kiedy to się stało. A
wszystko zaczęło się tak niewinnie.
- Nie myślałam, że to może być tak cudowne. Przytuliła się do niego i
zaczęła bawić włosami rosnącymi na jego piersi.
Mike przyciągnął ją do siebie, ale się nie odezwał. Nie powiedział, że ją
kocha. Choć przeczuwała, że tak jest, rozsądek podpowiadał jej, że nie musi
mieć racji. Przesunęła ręką wzdłuż ciała mężczyzny, z satysfakcją zauważając,
że wstrzymał oddech, a mięśnie jego brzucha napięły się w oczekiwaniu.
Uśmiechnęła się miękko.
- W końcu chyba nie okazałam się taką słabą kobietką, prawda?
Jego urywany śmiech powiedział jej, że się nie myli. W jednej chwili
Mike przewrócił ją na plecy i przykrył swoim ciałem.
- Co mówiłaś o słabych kobietkach? - spytał między jednym pocałunkiem
a drugim.
Udała, że chce uwolnić się z jego uścisku, ale twardo przytrzymał ją na
miejscu.
- Myślałam, że nie lubisz słabych kobiet.
- Bo nie lubię - zgodził się i ku jej zaskoczeniu zsunął się z niej, choć jego
ręka ciągle spoczywała na jej brzuchu.
- Opowiedz mi o tym - szepnęła.
Jakże gorzko miała potem żałować tych słów!
- 118 -
S
R
Odsunął się od niej i położył na plecach. Zaczął mówić. Jak się okazało,
był najmłodszym z trzech braci. Wszyscy byli bardzo podobni do swego ojca,
lekarza domowego w jednej ze szkockich wsi. Matka należała do tych drobnych,
delikatnych kobietek, które we wszystkim polegają na mężach. Nie cierpiała
życia na wsi, z jego monotonią i brakiem jakichkolwiek rozrywek.
Wykorzystała najbliższą okazję, żeby się z niej wyrwać, uciekając z londyńczy-
kiem, który przyjechał do nich na wakacje.
- Zostawiła dzieci?
- Tak. Miałem wtedy siedem lat. Ojciec bardzo to przeżył. Był ogromnie
przywiązany do matki i od tamtej pory przestał zauważać istnienie kobiet.
Szczególnie gardził słabymi i całe życie ostrzegał mnie, bym nigdy takim nie
ufał.
Z przerażeniem przypomniała sobie słowa Jake'a. Słowa, których nauczył
go Mike.
- Moi bracia wkrótce nas opuścili i zaczęli żyć na własny rachunek.
Forbes, ojciec Jake'a, poznał Caroline i osiedlił się w Glasgow. Miał szczęście.
Niestety Kav trafił znacznie gorzej.
- Kav?
- Kavan. Mój drugi brat. Przejął praktykę po ojcu, a jego żona, samolubna
idiotka, opuściła go kilka tygodni przed świętami Bożego Narodzenia. Kav był
załamany. Właśnie od niego wracałem, kiedy napatoczyłem się na ciebie tej
zimowej nocy.
Przypomniała sobie spotkanie na drodze. Nic dziwnego, że miał wtedy
dość bezradnych kobiet!
- Ale przecież nie wszystkie kobiety są takie - zaprotestowała słabo. Mike
przecież nie mógł być tak ślepy!
- Lubię być z tobą - wyznał wprost, nadal jej nie dotykając. - I bardzo
lubię się z tobą kochać, ale...
- 119 -
S
R
Przerwał, nie chcąc kończyć tego zdania, bądz nie wiedząc, jak to zrobić.
Zrobiła to za niego.
- Ale nie chcesz się z nikim wiązać na stałe. Czy to właśnie chciałeś
powiedzieć, Mike?
Przekręcił się na bok i sięgnął po jej rękę, ale odepchnęła go.
- Chyba tak. Ja... Bardzo mi na tobie zależy, Jessie, ale... - Oparł się nagle
na łokciu i spojrzał na nią z góry. - Będzie nam ze sobą dobrze, zobaczysz -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]