[ Pobierz całość w formacie PDF ]

świecę. Jej ruchliwy płomień wydobył z mroku zarysy mebli.
Ich cienie zatańczyły na ścianach.
Schylił się, nabrał garść lodu i zaczął nim masować
rozgrzane, mokre od potu ciało. Kilkakrotnie powtórzył tę
operację. Zauwa\ył, \e na goleni ma zdartą skórę. Widocznie
skaleczył się, gdy upadł.
Natychmiast przypomniał sobie Ali i jej zadrapane kolano.
Cholera, jak nienawidził takich nocy. Mgła podnosiła się
znad rzeki i ogarniała wilgotnym całunem kamienne mury
rezydencji Knightów. Wtedy pojawiało się widmo w bieli.
Przez firankę przeświecał księ\yc, diamentowy sierp na
ciemnym, atłasowym niebie. Ona lubiła przychodzić w taką
noc. Nie miał siły, aby podejść do okna i przekonać się, czy
ju\ krą\yła wokół ruin.
Omal nie popełnił dzisiaj głupstwa. Prawie się ośmieszył.
Camilla wyszydziłaby jego romantyczną duszę. Jego wiarę w
to, \e Ali jest inna. Jego naiwne przeświadczenie, \e on i Ali
mają szansę.
Usiadł cię\ko na krześle... niemal nagi rycerz w czarnych
obcisłych szortach. Zaczął obierać jabłko. Błysnęło srebrzyste
ostrze, gdy po chwili odło\ył nó\ i spojrzał w stronę sztalug.
Musiał się jej pozbyć.
Zanim nadejdzie szaleństwo.
ROZDZIAA 6
Mimo wczorajszych kłopotów z zaśnięciem Ali wstała
rano rześka i wypoczęta. Poszła na spacer i o dziewiątej
wróciła z bukietem polnych kwiatów.
Długa kąpiel, którą wzięła wieczorem, bardzo ją odprę\yła
i pomogła spojrzeć optymistycznie w przyszłość. Dziewczyna
postanowiła, \e przestanie się przejmować bezustannymi
szykanami Nicholasa.
Nic nie mogło zepsuć jej dobrego nastroju.
Herbaciarnia prosperowała znakomicie. Nawet Ali nie
oczekiwała takiego powodzenia. Po powrocie z Europy ojciec
przekona się na własne oczy, \e jego córka jest dorosłą
kobietą, która sama potrafi się o siebie troszczyć, nie zaś małą
dziewczynką, usilnie zabiegającą o jego akceptację.
Ojciec był znanym biznesmenem, a w \yciu prywatnym
dyktatorem. Dobrodusznym, ale dyktatorem. Oczekiwał od
rodziny całkowitego posłuszeństwa. Sam ustanawiał zasady, a
jego bliscy musieli się do nich stosować.
Właśnie dlatego Ali patrzyła krzywym okiem na instytucję
mał\eństwa. Wyniki badań naukowych potwierdzały, \e jest
ona znacznie zdrowsza dla mę\czyzn ni\ dla kobiet. Te
wnioski wcale jej nie dziwiły. Owszem, matka \yła wygodnie
i dostatnio, lecz nie miała nic do powiedzenia. Jako pani
Charbonneau - \ona swego mę\a - w pełni podporządkowała
się jego \yczeniom. Ali zdawała sobie sprawę, \e w związku
jej rodziców brakuje partnerstwa.
Właśnie takie mał\eństwo ojciec zaplanował dla niej. Ali
dobrze o tym wiedziała. Powodzenie jej przedsięwzięcia
powinno uzmysłowić tacie, \e córka zupełnie inaczej widzi
swoją przyszłość.
Usłyszała pukanie i spłoszona, zerknęła na zegar. Czy\by
a\ tak długo siedziała zatopiona w myślach? Przecie\ chyba
nie ma jeszcze jedenastej? Nie, dopiero dziewiąta trzydzieści.
Ali westchnęła z ulgą.
- Jeszcze nieczynne! - zawołała z kuchni, choć wiedziała,
\e i tak nikt jej nie usłyszy. Jeśli klient przyszedł na lunch, to
na pewno wróci trochę pózniej.
Pukanie powtórzyło się.
Ali odło\yła kwiaty, które układała w małych wazonikach,
i poszła wyjaśnić, w jakich godzinach jest czynna
herbaciarnia. Po drodze poprawiła na ścianie przekrzywioną
fotografię. Te, które dostała od Jessiki, kazała oprawić w
stylowe, srebrne ramki. Całą kolekcję powiesiła przy wejściu,
nad hotelową księgą, do której wpisywali się goście.
Otworzyła drzwi i do środka natychmiast wpadła Kashka.
Ali niemal oczekiwała, \e zaraz pojawi się ponury pan i
władca czarnego kota. Popsułby jej humor na cały dzień. Lecz
na progu stała niska, rudowłosa kobieta w ciemnym
kostiumie.
- Przykro mi, ale pracujemy od jedenastej - wyjaśniła jej
uprzejmie.
- Wiem. Nie przyszłam na śniadanie. Chciałabym chwilę
porozmawiać.
- Och. - Ali dopiero teraz zauwa\yła, \e niedu\a osóbka
ma przypiętą do \akietu plakietkę z nazwiskiem, a w ręce
trzyma teczkę z dokumentami. A więc chodzi o jakąś ankietę,
uznała.
- Nazywam się Dash. Reprezentuję Wydział Zdrowia
hrabstwa Jefferson. - Ruda pani podała Ali rękę. - Czy mam
przyjemność poznać właścicielkę tego lokalu?
- Tak - odpowiedziała. Wcale nie podobał jej się niemiły
skurcz, który poczuła w \ołądku.
- Zwietnie. Czy mogę wejść? Ali wpuściła ją do środka.
- Czemu zawdzięczam tę wizytę? - spytała, znając
odpowiedz. Po dobrym humorze nie zostało ani śladu.
- Zło\ono do nas skargę. Ktoś zachorował po zjedzeniu
posiłku w tej herbaciarni.
- Chyba się domyślam kto - mruknęła pod nosem
dziewczyna.
- Jakie ładne. - Pani Dash stanęła na palcach, \eby
obejrzeć stare zdjęcia.
- Wie pani, kto się skar\ył? Mo\e jakiś złośliwiec chciał
mi zaszkodzić?
- Owszem, to się zdarza. Dostajemy trochę anonimów, ale
przepisy wymagają, \ebyśmy sprawdzali ka\de zgłoszenie.
- No có\, u mnie na pewno nie znajdzie pani karaluchów.
- Ali zerknęła na zwiniętą przy kominku Kashkę. - Ani myszy
- dodała.
- Wierzę. To miejsce wygląda ślicznie, ale muszę
zastosować normalną procedurę.
- Procedurę?
- Tak. Oto lista rzeczy do sprawdzenia. Wszystkie
pozycje są punktowane. Wynik poni\ej siedemdziesięciu
dyskwalifikuje lokal.
- W takim razie nie mam się o co martwić - stwierdziła
Ali z udaną pewnością siebie.
- Pozwoli pani, \e się tutaj rozejrzę - powiedziała kobieta.
Jej piwne oczy ju\ rozpoczęły inspekcję.
Ali szybko skończyła układać kwiaty. Zaniosła wazoniki
do sali i poustawiała je na stolikach. W tym czasie pani Dash
lustrowała kuchnię. Ali pogłaskała Kashkę, myśląc ponuro o
jej właścicielu. Wyglądało na to, \e ten typ nie cofnie się
przed niczym, \eby postawić na swoim.
Po kwadransie inspektorka zakomunikowała:
- W tym lokalu panuje idealny porządek.
- Miło mi to słyszeć. Jednym słowem, po kłopocie.
- Niezupełnie. - Kobieta zrobiła strapioną minę. -
Zauwa\yłam pewne niedociągnięcia.
- Naprawdę? Przecie\ sama pani powiedziała, \e jest
czysto. Posiadam równie\ wa\ną licencję handlową i
restauracyjną.
- Wiem. Nie o to chodzi.
- Ach, myśli pani ó kocie... Nie nale\y do mnie. Po prostu
czasem składa mi wizytę.
- Moje zastrze\enia dotyczą kuchni.
- Dlaczego?
- Muszą tam być trzy zlewy, a nie jeden.
- A\ trzy?!
- Tak. I gdzie goście korzystają z toalety?
- Naprzeciwko. Nikt nie siedzi tutaj zbyt długo. To
przecie\ tylko herbaciarnia.
- Musi pani mieć toaletę i zainstalować dwa dodatkowe
zlewy. Przykro mi, ale takie są przepisy. Ma pani trzydzieści
dni na dokonanie zmian lub Wydział Zdrowia cofnie licencję i
wyda nakaz zamknięcia lokalu.
- Rozumiem. - Ali czuła, \e za chwilę się rozpłacze.
- Zostawiam kopię raportu. Nie wątpię, \e zrobi pani te
niezbędne przeróbki. - Inspektorka poklepała ją pocieszająco
po ręce i wyszła.
Dziewczyna wytarła oczy wierzchem dłoni, zła na swoje
łzy. Była wściekła.
Podeszła do kominka i podsyciła ogień kawałkiem
suchego drewna. Jasny płomień buchnął wysoko.
Kashka machnęła w jego stronę łapką. Ali odsunęła
zwierzę i zasłoniła palenisko ekranem z mosię\nej siatki.
Kotka pomaszerowała obra\ona do okna.
Ali tak\e zatrzymała się przy wystawie. W zamyśleniu
obserwowała krople deszczu spadające na parapet. A więc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl