[ Pobierz całość w formacie PDF ]

obstawy usiłował unieruchomić kopiącą i wyrywającą się z jego rąk
Shari.
- No niechże pani wejdzie, pani Megan Worth, zastępca prokuratora
okręgu Manhattan. No, no, no,
chyba smakowała pani dzisiaj kolacja. Szkoda, że musiała się tak
gwałtownie zakończyć.
Megan zignorowała obleśne spojrzenie, którym obrzucił jej pogniecioną
sukienkÄ™ i rozburzone
włosy. Za wszelką cenę usiłowała zachować spokój. Kosztowało ją to
niemało wysiłku i nie
zostawiało już miejsca na myśli o Michaelu.
- Co pan tu robi? - spytała. - Czego pan chce?
- Oj ... to chyba ja powinienem zadać pani te pytania, nie?
- Nie rozumiem, o co panu chodzi.
- Niech pani da spokój. Może udało się pani nabrać
Michaela na te wielkie zielone oczy, ale mnie? Nie toleruję żadnych
przypadków.
- A ja nie mam zamiaru tolerować pańskiej obecności.
A teraz czy mógłby pan powiedzieć temu typowi, żeby trzymał łapy z
daleka od mojej kuzynki?
Giancarlo wyglądał na rozbawionego.
- Jego łapy zostaną tam, gdzie są, póki nie otrzymam odpowiedzi na
kilka pytań. A jeśli te
odpowiedzi mi się nie spodobają, to ... - Uniósł rękę i Shari gwałtownie
złapała powietrze,
zaprzestając walki. Ochroniarz objął ją w pasie i przyciskał do drugiego
ramienia. Z łatwością mógł
jej złamać kręgosłup.
- Zostawcie ją w spokoju! - krzyknęła przerażona Megan. - Ona nie ma z
tym nic wspólnego.
- A pani ma z tym coś wspólnego? To pani sugeruje?
- Nic nie sugeruję - zaprzeczyła gorąco. - I protestuję przeciwko temu
wtargnięciu. Włamanie i
zatrzymywanie wbrew woli to przestępstwo.
Giancarlo odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się.
- Rozumiem, dlaczego spodobała się pani Michaelowi. Ma pani poczucie
humoru i nie traci pani
głowy w trudnej sytuacji. To niezwykle ważne w dzisiejszych czasach. A
ja lubiÄ™ opanowane
kobiety. Zazwyczaj potrafią ocenić od razu sytuację i wiedzą, co jest dla
nich najlepsze. Czy pani
wie, co jest dla pani najlepsze?
- Czemu mi pan sam nie powie? - rzuciła ostro.
- Prawda, droga pani. Prawda, tylko prawda i nic oprócz prawdy - czy
tak się to mówi? - Jego
uśmiech
stawał się coraz szerszy. Podrapał się po nosie. - Mówiłem pani, że
nigdy nie zapominam twarzy.
Szczególnie pięknej twarzy. A na pewno nie takiej, w której lśnią oczy
jak szmaragdy. To właśnie
zwróciło moją uwagę w sądzie, pani zastępco prokuratora okręgowego.
Takie oczy i ciało jak
stworzone dla przyjemności ... Proszę sobie wyobrazić moje
rozczarowanie, gdy dowiedziałem się,
że pani jest z prokuratury. Miałem nadzieję, że może jest pani reporterką,
która zechciałaby
przeprowadzić ze mną wywiad ...
- I sądzi pan, że to powinno mi pochlebiać? - spytała zimno. .
- A co pani szkodzi sprawić nieco radości staremu człowiekowi?
- Czego pan chce?
- Już powiedziałem - prawdy. Po co pani tu przyjechała?
Przez chwilę Megan zastanawiała się nad odpowiedzią, ale rzut oka na
przerażoną twarz Shari
przekonał ją, że rzeczywiście musi mu powiedzieć prawdę.
- Przyjechałam, by zidentyftkować Michaela.
- ZidentyfIkować Michaela?! Co to znaczy - zidentyfIkować Michaela?
Najwyrazniej Giancarlo nie tego oczekiwał. Z zadowoleniem ujrzała, że
na moment wytrąciła go z
równowagi.
- Nikt w Departamencie Sprawiedliwości nie wiedział, kim jest Michael
Vallaincourt. Z jakichÅ›
przyczyn sądzili, że rozpoznałam go na niewyraznej fotografIi, więc
żeby przyspieszyć
dochodzenie, przysłali mnie tu, bym spróbowała go zidentyfIkować. -
Megan czuła, jak powoii
zaczyna ogarniać ją spokój, jak coraz skuteczniej jest w stanie opanować
swoje emocje, tak jak to
robiła na sali sądowej. - Nazwisko Vallaincourt - dodała nieco
ironicznym tonem - nic im nie
mówiło. Powinien pan przewidzieć, że twarz bez nazwiska prędzej czy
pózniej zwróci czyjąś
uwagÄ™.
To wyjaśnienie było tak proste, że aż niewiary godne. Giancarlo splótł
palce i oparł na nich brodę.
- Rozumiem. A ponieważ byliście starymi kumplami ze szkoły - co, jak
sÄ…dzÄ™, jest prawdÄ… -
rozpoznała pani Michaela pod jego prawdziwym nazwiskiem Antonacci.
Przyjechała pani,
zobaczyła i podała fotografom nazwisko do kartoteki. Czego jeszcze
miała się pani dowiedzieć?
- Niczego. Chodziło tylko o to.
- Nic innego? %7ładnych innych przyczyn, dla których wepchnęli mu
panią do łóżka?
Megan zaczerwieniła się z gniewu.
- Nikt mi nie kazał iść z nim do łóżka.
- Czyżby to nie była część pani zadania? Nie miała pani zdobyć jego
zaufania i wyciągnąć
informacje o matrycach?
- Matrycach? Jakich matrycach?
- Nie kłamie pani zbyt przekonująco. I nie chce pani współpracować.
Podniósł rękę, by kiwnąć na trzymającego Shari mężczyznę, ale
powstrzymały go słowa, które
padły zza ramienia Megan.
- Mówi prawdę. Nic nie wie o matrycach.
Dzwięk spokojnego głosu Michaela sprawił, że Megan podskoczyła i
odwróciła się. Stał tuż przy
drzwiach, z rękoma w kieszeniach, opierając się nonszalancko o ścianę.
Niemożliwe, by Giancarlo
go wczeÅ›niej nie zauważyÅ‚ ¬stali dokÅ‚adnie naprzeciwko siebie.
- Mówisz, że nic nie wie - powiedziaÅ‚ Giancarlo. ¬A czy ... przypadkiem
... twoja ocena nie jest w
tej chwili nieco subiektywna?
- Moja jest prawidłowa - stwierdził Michael. - Natomiast twoja chyba nie
bardzo, skoro wyciÄ…gasz
pochopne wnioski.
Oczy Giancarla błysnęły groznie.
- Wiesz, Michael, że nie lubię niespodzianek. Dlaczego mi nie
powiedziałeś, kim ona jest i co tu
robi?
- Bo jeszcze godzinę temu sam nie wiedziałem. Wiedziałem tylko, że
jest prawnikiem, spędzającym
tu wakacje.
- A teraz? Co wiesz teraz?
- Wiem, że gdybyś najpierw porozmawiał ze mną, powiedziałbym ci, że
ona nic nie wie i nie mamy
się o co martwić.
Giancarlo wstał. Założył ręce z tyłu i w zamyśleniu przespacerował się
przez pokój tam i z
powrotem. Potem . odwrócił się i spojrzał niechętnie najpierw na
Michaela, potem na Megan.
- Kto panią tu przysłał? Kto był taki ciekawy, kim jest Michael?
Megan wciąż była zdezorientowana nagłym pojawieniem się Michaela i
jego dziwnym
zachowaniem. Robił wrażenie człowieka, który wrócił właśnie po
wykonaniu nieprzyjemnego, ale
koniecznego obowiązku. Nie była pewna, co powinna mówić i czy w
ogóle powinna się odzywać.
- Powiedziała mi, że to twój stary przyjaciel z Wydziału Skarbowego -
stwierdził sucho Michael, a
zdumiona Megan znów utkwiła w nim wzrok. - Abner Homsby.
- Hornsby! Ta glista?
- Może glista, ale z niezwykłym wyczuciem czasu, nie?
Giancarlo uderzył pięścią o dłoń drugiej ręki.
- Psiakrew! Musiał się jakoś dowiedzieć, że dzisiaj odbieramy towar!
- Nie sądzę. - Michael pokręcił głową. - Mam wrażenie, że uderza na
ślepo.
Ciemne oczy Giancarla przesunęły się z Michaela na Megan i z
powrotem.
- Czy to intuicja, czy wiesz to na pewno?
- No, powiecizmy, że po tej ostatniej spędzonej wspólnie godzinie nie
sądzę, by pani mecenas miała
jeszcze przede mnÄ… jakieÅ› sekrety ... Co, laleczko?
Megan cofnęła się z obrzydzeniem, gdy Michael wyciągnął rękę w
stronę jej policzka. Wpatrywała
się w niego oszołomiona jego zachowaniem. Wyglądało na to, .że jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl