[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uwierz mi, lepiej zacznij gdzie indziej szukać wsparcia.
Może u niego? %7łałosne. Ruszyła do łazienki.
- Nie masz dowodów korupcji. Gdybyś miał, ona pierwsza by o tym
wiedziała.
- A zaraz po niej całe Sydney.
Donna zatrzymała się w drzwiach łazienki.
- Sensacja medialna, żeby zwiększyć oglądalność, czy zemsta rodzinna?
- I jedno, i drugie.
Tate zbliżył się do niej, wpatrując się w nią zachęcająco. Przełknęła z
trudem ślinę i odwróciła się od niego.
- Wyjeżdżam stąd natychmiast, zanim zdążysz wszystko popsuć.
Chwycił ją za ramiona i przyciągnął do siebie. Wypadły jej z dłoni
ubrania. Nie chciała, żeby jej dotykał, nie rozumiał tego? Mimo to jej ciało
wbrew jej woli zdradziło ją, odpowiadając ochoczo na jego zachętę. Do diabła!
Nie potrafił odczytać z jej twarzy, że go nie chciała? Nie żartowała.
66
S
R
- Puść mnie. - Odepchnęła go.
- Nie musisz udawać. Nie jesteśmy w Sydney, nikt tu na nas nie patrzy.
Jesteśmy zupełnie sami. Możesz się tu przed wszystkimi ukryć, również przed
samą sobą, jeśli chcesz.
Tate przytulił ją mocniej. Poczuła na brzuchu jego twardą męskość. Z
trudem zdusiła wydobywający się z gardła jęk.
Położył dłoń na jej plecach.
- Bądz szczera, kiedy ostatnio czułaś się tak wspaniale?
Odpowiedz była prosta. Kiedy ostatni raz byli ze sobą. Teraz jednak
wszystko było inaczej. On może się nie zmienił, ale ona tak.
Jakim prawem bawił się jej życiem? Mógł nienawidzić rodziny
deWaltersów, ale jego zdanie absolutnie się nie liczyło, kiedy w kwestię
wchodziło dzieło jej życia.
Nie wolno jej było o tym zapomnieć, kiedy uległa pożądaniu. Ignorując
przyjemny dreszcz rozchodzący się po całym ciele, skupiła myśli na planie
ucieczki.
- Kiedy mamy następny samolot?
- Za pózno, przegapiliśmy. - Uśmiechnął się, spoglądając na nią
wyzywajÄ…co.
Nie uwierzyła mu, choć miała świadomość, że nie znajdują się w stolicy,
gdzie samoloty kursują z częstotliwością metra. Musiała znalezć alternatywę.
- W takim razie prywatny samolot.
Oczy Tate'a zapłonęły. Donna zbyt pózno zdała sobie sprawę z tego, co
powiedziała. Instynktownie jej serce wyrwało się do niego. Zawsze unikał
rozmów na temat małych samolotów. Zbyt wiele złych wspomnień. Znała
historię i rozumiała go.
67
S
R
- Tam masz telefon. - Skinął głową w kierunku stolika przy łóżku. - Nie
będę cię zatrzymywał. - Mimo to nadal mocno obejmował ją w biodrach.
- Pojadę autobusem - wydusiła gardłowym głosem.
- Będę w Sydney przed tobą. - Musnął ustami jej ucho. - I jeszcze zdążę
tu spędzić kilka miłych chwil.
- Nic to nie zmieni, jeśli zostanę z tobą - mruknęła. - Możesz próbować
mnie zmusić, nie dam się zastraszyć.
- Czyżby? - Wziął w usta koniuszek jej ucha i zaczął ssać, rozgrzewając
ją do czerwoności.
- Wystawię Blade'owi uczciwą opinię - powiedziała, dusząc w sobie jęk. -
Nic dodać, nic ująć.
- Cii... - Przyłożył palce do jej ust. - Nie mówmy więcej o pracy. Teraz
skupmy się na przyjemności.
Sytuacja z minuty na minutę stawała się coraz trudniejsza. Jak mogła
sądzić, że będzie inaczej? Tate był jedynym mężczyzną, który potrafił obudzić
w niej szaloną, niepohamowaną pasję. Od kiedy go poznała, nigdy nie pragnęła
nikogo innego. Wystarczyło, że spojrzał na nią rozpalonym wzrokiem, dotknął
jej, a bitwa była z góry przegrana. To dlatego po zaręczynowym przyjęciu nie
chciała się z nim spotkać. Nigdy mu się nie przyznała, że tydzień pózniej,
kiedy przyszła się z nim zobaczyć, przypadkowo była świadkiem sceny, która
jej uświadomiła, jak mało mu na niej zależało.
Przysunął się bliżej, wplótł palce w jej włosy, ujął jej twarz w obie dłonie
i namiętnie ją pocałował.
Donna z trudem łapała powietrze, płonęły jej usta, myśli wirowały w
głowie.
- Powinnam pójść do sądu i powiedzieć sędziemu, że mnie szantażujesz -
cudem wyartykułowała grozbę.
68
S
R
- Zły pomysł. - Tate przytrzymał ją mocniej. - Nie powinnaś rzucać na
siebie podejrzeń.
- A fakt, że spędzam tu z tobą weekend, nie budzi żadnych obiekcji, tak?
Rozluznił uścisk i zsunął jej z ramion szlafrok, który trzymał się już tylko
na pasku. Przytulił się torsem do jej nagich piersi. Donna zacisnęła usta. Tate
ugryzł ją delikatnie w szyję.
- Twoja reputacja pozostanie nietknięta. Nikt się nie dowie.
- Oprócz największej plotkary w Sydney.
- Maeve deWalters nie ma o niczym pojęcia - mruknął.
Jeszcze nie.
Donna miała świadomość, że stąpa po cienkiej linie, która w każdej
chwili może pęknąć. Tajemnice zwykle wychodzą na jaw w najmniej
oczekiwanym momencie.
Ręce Tate'a zaczęły wędrować po jej ciele coraz niżej w dół. Ukląkł
przed nią, całując jej piersi, brzuch i pępek. Zamknęła oczy, poddając się
obezwładniającym ją uczuciom. To, co z nią robił, było cudowne. Jak bąbelki
szampana przyprawiał ją o zawrót głowy.
Trzy dni. Co jej szkodziło?
Wyparowały z niej resztki silnej woli. Westchnęła i objęła jego głowę.
- Nikt siÄ™ nie dowie. Obiecujesz?
Tate zamruczał, rozsunął szlafrok i narysował językiem linię w dole jej
brzucha.
- ObiecujÄ™.
69
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Jeśli człowiek nie uświadomi sobie, że ma problem, stale będzie
popełniał te same błędy.
W pózny niedzielny poranek Donna uzmysłowiła sobie z żalem, że jej
postępowanie jest idealnym przykładem potwierdzającym tę smutną regułę. O
ironio! Im więcej czasu spędzała z Tate'em, tym bardziej zdawała sobie sprawę
z problemu i tym mniej robiła, żeby go rozwiązać. Leżała na plażowym
ręczniku z głową opartą na dłoniach i przyglądała się, jak nurkuje w wielkie,
spienione fale. Słońce przyjemnie grzało jej skórę. Obok na piasku stał
piknikowy kosz.
Wiedziała, że wypije do lunchu kieliszek szampana, a potem będzie się
kochała z Tate'em, przeżywając ponownie cudowne uniesienia z jedynym
mężczyzną na świecie, który przyprawiał ją o utratę tchu. Nikt tego nie
zrozumie. Ona sama nie potrafiła tego ani pojąć, ani sobie wybaczyć. Wystawi
Blade'owi uczciwą opinię, na jaką zasługuje. Nic w tym względzie nie zmieni
jej postanowienia, nawet grozba Tate'a, że opublikuje oczerniającą ją historię.
Jednak jeśli opinia publiczna dowie się o ich związku, nie będzie miała
pretensji, że oskarżono ją o nieuczciwość.
Zacisnęła powieki i przeklęła pod nosem.
Uczucia do Tate'a obezwładniały ją i wyniszczały od środka. Wiedziała,
że powinna być silniejsza. Nienawidziła się za brak silnej woli. Tylko ci,
którzy doświadczyli wcześniej podobnej euforii, mogli ją zrozumieć.
Tu, w tym miejscu, nie miała wyboru. Wszystko wokół przywodziło
cudowne wspomnienia. Był przy niej mężczyzna jej marzeń, realny, silny,
wspaniały.
70
S
R
Tate wybiegł z oceanu, przeskakując przez fale. Przeczesał dłońmi mokre
włosy, nieświadomie naprężając imponujące mięśnie ramion. Wyglądał jak
niezdobyty heros. Jej kochanek. A ona była jego...
Kochanką? Ukłuło ją w sercu.
Ukląkł przed nią i potrząsnął głową, rozbryzgując na Donnę wodę z
włosów. Pomimo podłego nastroju roześmiała się.
- Hej, uważaj! - Usiadła, wycierając się.
- Bo co? - spytał, posyłając jej zaczepny uśmiech.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]