[ Pobierz całość w formacie PDF ]

To było wieki temu, jakby w innej rzeczywistości,
kiedy Tyler zadurzył się w Haley. Nie odwzajemniała
jego gorącego uczucia; po prostu traktowała go jak
przyjaciela swojego brata. A potem wydarzył się wy
padek; łódz przewróciła się i Haley zginęła. Do dziś
miał z tego powodu wyrzuty sumienia.
On, Luke, Spence i Flynt - świętowali swój powrót
Anula & Irena
scandalous
z wojny w Zatoce Perskiej. Gdyby się nie upili, nie
namawialiby Haley, by w środku nocy wybrała się z ni
mi na przejażdżkę łodzią. Gdyby się z nimi nie wy
brała, nie zginęłaby, kiedy łódz się wywróciła.
Dopiero po dwóch tygodniach odnaleziono ciało.
Przez wiele lat, dopóki Sonya nie pojawiła się w je
go życiu, nie potrafił pokochać żadnej kobiety. Nie,
nie wiódł pustelniczego trybu życia. Spotykał się z ko
bietami przez miesiąc lub dwa, dzielił z nimi łoże
i stół, a potem się rozstawali. Dlaczego więc, w do
datku wbrew sobie, czuł jakiś dziwny pociąg do Ma-
risy? Chyba wyłącznie dlatego, że przypominała mu
słodką, uroczą trzpiotkę, która zmarła tak młodo. Bo
jakiż inny mógłby być powód?
W przeciwieństwie do Haley, Sonya nie była słodką,
uroczą trzpiotką. Była kobietą równie skoncentrowaną
na pracy jak on, równie gotową do poświęceń. A przy
najmniej tak mu się wydawało, dopóki go nie zdradziła.
Dopóki nie zdradziła też swojego kraju. Nauczyła go
dwóch rzeczy. Po pierwsze, że nie warto się zakochi
wać, bo to prowadzi do rozczarowań. A po drugie, że
współpraca z kobietami zawsze się zle kończy.
Marisa bacznie obserwowała Tylera. Nie wiedziała,
o kim ani o czym myśli. I wolała nie wiedzieć. Za
cięty, lodowaty wyraz, jaki pojawił się na jego twarzy,
przejął ją dreszczem.
- Zapisałam się na kurs samoobrony, ponieważ nie
chciałam, aby znów ktoś podszedł mnie od tyłu i złapał
za szyję - oznajmiła spokojnym tonem, po czym ob
róciła się twarzą do kierunku, w którym płynęli.
Anula & Irena
scandalous
Nie zamierzała nic więcej wyjaśniać. Niech sobie
Tyler myśli, co chce.
- Ktoś cię skrzywdził. - Było to stwierdzenie, nie
pytanie.
Wzruszyła ramionami. Nauczyła się w ten sposób
reagować na wszystko mające związek z Geraldem.
Ale słowo  krzywda" było stanowczo zbyt łagodne.
Gerald po prostu ją zniszczył.
- I nie chcesz o tym rozmawiać - dokończył Tyler.
- Zawsze mi się wydawało, że mężczyzni nie lubią
mleć jęzorem.
- Nie, nie mam nic przeciwko rozmowom. Chyba
że jest coś ciekawszego do roboty. A w relacjach mę-
sko-damskich bywają znacznie ciekawsze zajęcia, któ
re można wspólnie wykonywać.
- Co za głęboka myśl.
- A czego się, kotku, spodziewałaś? Jestem prosty
chłopak z Teksasu. My tam mamy same głębokie myśli.
- Widzę.
Uśmiech wypełzł jej na usta. Określenie  chłopak"
zupełnie do niego nie pasuje. Bardziej męskiego faceta
w życiu nie widziała. Nagle zorientowała się, że kie
rują się w stronę brzegu.
- Zatrzymujemy się? - spytała.
- Tak. %7łeby się wdrapać na tę górkę i rozejrzeć po
okolicy.
Szczęka jej opadła. Ta górka to ogromniasta góra.
Wdrapanie się na szczyt zajmie co najmniej kilka godzin.
- Masz nadzieję dojrzeć coś konkretnego, kiedy
tam dotrzesz?
Anula & Irena
scandalous
- Mała poprawka: kiedy dotrzemy. A odpowiedz
na twoje pytanie brzmi: tak.
- Rozumiem. Ale oczywiście nic więcej mi nie po
wiesz. - Westchnęła. - Jesteś, Murdoch, taki przewi
dywalny.
- Owszem. - Wskoczył do wody, po czym wciąg
nął łódz na brzeg. - Przewidywalny jak cztery pory
roku.
Marisa również wysiadła. Razem ukryli łódz w kę
pie drzew, aby nikt jej nie znalazł.
Tyler zarzucił na ramiona plecak, maczetę przypiął
do paska. Marisie podał do połowy pełną manierkę.
Sam wziął drugą. Na szczęście o wodę nie musieli się
martwić - zapakował na drogę specjalne tabletki od
każające. Marisa pociągnęła łyk, po czym podobnie
jak on, przewiesiła sobie manierkę przez ramię.
Było parno i gorąco, choć temperatura powietrza
wynosiła nie więcej niż dwadzieścia pięć stopni. Ma
risa podejrzewała, że w lesie będzie chłodniej, ale wil
gotność nie zmaleje. Przeczesała ręką włosy. %7łałowała,
że nie ma gumki albo jakiejś spinki. Przynajmniej nie
leżałyby jej na szyi.
- Obetnę je - mruknęła pod nosem.
- Co? Włosy? - spytał. Zadowolony ze sposobu,
w jaki zabezpieczył łódz oraz rzeczy, które w niej po
zostały, skierował się w głąb lasu. - Myślałem, że sam
będę musiał to zrobić, kiedy wyciągałem cię z gałęzi,
w które zaplątałaś się w wodzie. Ale byłoby ich szkoda.
Na ułamek sekundy znieruchomiała. Po chwili za
motała włosy w supeł i pośpieszyła za Tylerem.
Anula & Irena
scandalous
- Czy ja się przesłyszałam, czy naprawdę powie
działeś o mnie coś miłego?
- Stwierdziłem fakt, to wszystko. Po prostu masz
wspaniałą czuprynę.
Wystawiła język. Oczywiście nie widział tego, bo
szedł przodem.
- Nawet nie można pomarzyć.
Miała wrażenie, że się roześmiał, ale potem uznała,
że pewnie jej się wydawało.
Po kilku minutach ścieżka skręciła ostro pod górę.
Od tej chwili maczeta przestała być bezużyteczną de
koracją, a okazała się niezwykle przydatnym narzę
dziem. Wymachując nią na prawo i lewo, Tyler robił
przejście wśród gęstych zarośli. Rytmiczny, niemal hi
pnotyzujący świst ostrza towarzyszył im przez całą
drogę.
Szli gęsiego. Marisa nuciła coś pod nosem. Nie zda
wała sobie z tego sprawy, dopóki Tyler nie obejrzał
się za siebie.
- Co śpiewasz?
Zamrugała oczami.
- Słucham? - Rumieniec zabarwił jej twarz na
czerwono. - A, to taka piosenka, którą śpiewała mi
abuela, kiedy mój tata pracował w polu.
- W polu?
- Zwykle tam pracują farmerzy.
Ruszył dalej.
- A co uprawiał? Espresso? Cappucino?
Ucieszyła się, kiedy gałąz, którą odsunął w bok,
wysunęła mu się z ręki i pacnęła go mocno w tyłek.
Anula & Irena
scandalous
Siedzące nieopodal dwa ptaki poderwały się ze skrze
kiem do lotu. Ich jaskrawe pióra, żółte, czerwone i bia
łe, wyglądały niesamowicie na tle otaczającej ich ze
wszystkich stron soczystej zieleni.
- Straszny z ciebie snob, wiesz? - powiedziała.
- Bynajmniej. Po prostu nie wierzę, że dorastałaś
w jednej z tych biednych rodzin, jakich pełno w Mezcai.
- W to nie wierzysz, wierzysz natomiast, że dzia
łam w zmowie z El Jefe. Czy wszyscy Teksańczyey
są tacy głupi i uparci, czy akurat ja mam to szczęście,
że spotkałam ciebie?
- Ty masz to szczęście.
Prychnęła pogardliwie.
Wędrówka ciągnęła się bez końca. W pewnym mo
mencie Marisa uświadomiła sobie, że liczy kroki. Prze
stała, bo to nie pomagało na ból w łydkach, a jedynie
wzmagało frustrację.
Sądziła, że jest w całkiem niezłej kondycji fizycz
nej, ale teraz zaczęła mieć co do tego poważne wąt
pliwości. Podnoszenie nóg i naprzemienne stawianie
ich jedna przed drugą stawało się coraz bardziej ucią
żliwe. Mimo grubych bawełnianych skarpetek, które
Tyler jej pożyczył, czuła, jak na piętach tworzą się
bąble.
Tyler natomiast nie sprawiał wrażenia, jakby cokol
wiek mu dokuczało, a już na pewno nie buty. Plecak,
który wydawał się całkiem spory, gdy leżał w łodzi,
na jego plecach zmalał co najmniej o połowę. Jedyną
oznaką zmęczenia mogłyby być plamy potu na zielonej
koszuli. Ale one akurat o niczym nie świadczyły. Bio-
Anula & Irena
scandalous
rąc pod uwagę ogromną wilgotność powietrza, czło
wiek pociłby się, nawet gdyby tkwił nieruchomo.
Nagle Marisa przyłapała się na tym, że wpatruje się
w opięte spodniami pośladki Tylera. Skarciwszy się
w duchu, zerknęła za siebie, usiłując dojrzeć, jaki kawał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl