[ Pobierz całość w formacie PDF ]

się i zniknął w trawie, ale przecież zauważyłem, że była do niego przywiązana jakaś
karteczka.
Nie dałem po sobie znać, że widziałem kamyczek i kartkę. Tylko na krótko zawiesiłem głos,
lecz już po chwili mówiłem dalej, jak gdyby nic się nie zdarzyło. Wydawało mi się jednak, że
Cagliostro mnie nie słucha, myślami jest gdzieś bardzo daleko, a raczej bardzo blisko, przy
owym kamyczku z karteczką, która leżała w trawie w zasięgu jego ręki. Lecz przecież po nią
nie sięgał, zapewne w obawie, że to zauważę.
Obudziła się we mnie podejrzliwość. Mówiłem Cagliostrowi o historii Prus Wschodnich, a
jednocześnie myślałem, że jego pytania o sprawy tej ziemi wcale nie wynikały z ciekawości
człowieka, który kiedyś tam rozmawiał z jakimś uczonym niemieckim, ale wyraznie
zmierzały ku jakiejś ważniejszej dla niego sprawie. To nurtujące go pytanie miało być ukryte
wśród wielu innych, nie wzbudzających podejrzeń.
Przez chwilę miałem ochotę odstawić szklankę z herbatą, podnieść się z trawy i chwycić
kamyczek z karteczką. Pomyślałem jednak, że Cagliostro zauważy ten manewr, może mnie
ubiec i pierwszy chwyci kartkę, której oczywiście już mi nie odda. Czy nie lepiej więc było
udać, że się nic nie widziało? Udać głupca, a jednocześnie mieć Cagliostra na oku.
Gdy umilkłem Cagliostro zapytał:
 A jednak, mimo że mieszkało tu tylu Polaków, po pierwszej wojnie światowej
przegraliśmy plebiscyt. Większość ludzi opowiedziała się za Niemcami.
 To prawda  przytaknąłem, zastanawiając się, czy to już jest to zasadnicze pytanie,
którego należało oczekiwać.  Ale proszę pamiętać, że wtedy władzę w Prusach sprawowali
Niemcy i plebiscyt odbywał się w atmosferze niemieckiego nacisku i terroru, a Polaków,
którzy chcieli się opowiedzieć za Polską, szantażowano i nawet mordowano.
Proszę też pamiętać, że wtedy powstała Polska, gdzie bardzo istotną rolę odgrywała chadecja
i kler katolicki, nie zawsze tolerancyjny wobec ludzi innej wiary. W powiecie działdowskim,
jeszcze przed plebiscytem administrowanym przez Polskę, mieszkało osiemnaście tysięcy
Mazurów ewangelików. Zdarzały się tam wypadki dyskryminowania ich, co pogłębiało
nieufność i podejrzliwość. Te wypadki dyskryminowania ewangelików wykorzystywali
potem Niemcy w swej antypolskiej propagandzie. Bo Niemcy stosowali tu zupełnie odmienną
politykę niż na przykład w Poznańskiem. Tam działała Hakata, zabraniająca Polakom nawet
mówić po polsku. A tu Niemcy nie przekonywali Mazura, że jest Niemcem lub że Niemcem
musi zostać. Tłumaczyli tylko:  Piszesz gotykiem tak jak Niemiec, jesteś ewangelikiem tak
jak Niemiec. A język, którym władasz, też nie jest polski, ale mazurski. Tyle lat żyjesz z
Niemcami, to żyj i dalej, bo jak się opowiesz za Polską, to Polacy z ciebie zrobią katolika,
będziesz pisał łacińskimi literami i wszystko będzie musiało być tak, jak tam .
Niemcy pozwalali starszemu pokoleniu modlić się  po mazursku , pozwalali wydawać
gazety, mówić  po mazursku , a germanizacja obejmowała tylko młode pokolenie. Liczono,
że jak starsze pokolenie wymrze, to problem mazurski sam z siebie zniknie. Tak było w
czasach plebiscytu i nie mogło to nie mieć wpływu na jego przebieg. Potem, gdy już Hitler
doszedł do władzy, Niemcy zmienili swoją politykę. Przystąpili również do brutalnej
germanizacji Mazurów.
 A ten rabuś Koenig?  zapytał nagle Cagliostro.  Jak pan sądzi, czy on pochodził z tych
okolic, czy też przyniosła go do Fromborka zawierucha wojenna?
 Interesują pana skarby pułkownika Koeniga?  zdziwiłem się. I pomyślałem, że być
może, to jest właśnie pytanie, które chciał ukryć pośród innych.
 Czytałem o tym w gazecie. Szkoda, że pan nie szuka skarbów. Mógłbym okazać się
pomocny. Mam ze sobą swoją cudowną różdżkę...
O mało nie parsknąłem śmiechem na samą myśl, co powiedziałby dyrektor Marczak, gdyby
nagle dowiedział się, że szukam skarbów przy pomocy czarodziejskiej różdżki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl