[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieliśmy jednakowe kucyki i jednakowe siodła. Co powiesz na ślub w tym
samym dniu?
Zależy od tego, kiedy masz zamiar ożenić się. Na razie Krystiana
odpisała mi w sposób niejasny. Waha się; muszę cierpliwie czekać.
A ja muszę jeszcze raz porozmawiać z ciotką Gwendoliną. Przecież
jej zamiar adoptowania mnie to nie drobnostka; takiej sprawy nie można
ostatecznie załatwić jednym listem. Sytuacja nie jest prosta i bezstronna
osoba trzecia podziała uspokajająco na te wzburzone fale.
No wiesz, trudno mi wyobrazić sobie lady Gwendolinę jako
wzburzone morze. Jest to najbardziej zimna i opanowana kobieta, jakÄ…
spotkałem w życiu, a widziałem już wiele niewiast!
Mylisz się! Ciotka Gwendoliną jest raczej uśpionym wulkanem,
chociaż trudno w to uwierzyć. Jej oczy zdradzają czasem takie uczucia, że
przechodzą mi ciarki po plecach, chociaż często muszę się śmiać sam z
siebie. Nie dziw się, ale jestem gotów uwierzyć, że ciotka Gwendoliną
byłaby skłonna popełnić zbrodnię.
Co? Ta stara, w każdym calu doskonała Angielka! Nie rozśmieszaj
mnie!
Może to nie jest taktowne, ale powiem ci coś: kiedy po wojnie na list
mojej matki ciotka Gwendolina odmówiła nam pomocy, mój ojciec
powiedział, że wie, dlaczego tak postąpiła. Ponieważ nalegałem, żeby mi
wyjaśnił, o co chodzi, wyznał, że ta kobieta tak bardzo go kochała, że na
kolanach błagała, żeby się ożenił z nią, a nie z moją matką!
Do stu piorunów! Nigdy nie wpadłbym na taką myśl. Trudno mi
wyobrazić sobie, że lady Gwendolina kiedyś była młoda. Miejmy nadzieję,
że nie zrobi ci przykrej sceny, kiedy nie zgodzisz się na adopcję!
Pomoże mi fakt, że powiem o zamiarze poślubienia Niemki. Nadal
czuje nienawiść do wszystkiego co niemieckie. Dziwi mnie jej plan, że
chce adoptować syna Niemca.
To łączy się chyba z uczuciami, które w młodości żywiła do twojego
ojca. Jesteś do niego bardzo podobny. Można by więc mówić o pewnym
kompleksie starej damy.
Ta okoliczność sprawia, że rozmowa będzie dla mnie wyjątkowo
przykra. W międzyczasie zajmiesz się miłą panną Betty. Mam nadzieję, że
będę mógł odbyć przejażdżkę konną. W Longworth konie są bowiem
ociężałe i leniwe mojego Marsa jeszcze nie odważę się dosiąść. Muszę
tam pojechać, choć niechętnie to czynię; bardzo nie chcę tam być sam.
Mam dziwne wrażenie, że czyha tam na mnie jakieś nieszczęście. Widzę
po twojej minie, że uważasz mnie za wariata, lecz i to nie zmieni mojego
nastawienia.
Nawet gdybyś nie miał przyjemniejszych planów, odmówiłbyś zgody
na plany starej lady?
Oczywiście! Nie należę do ludzi, którzy godzą się być zależni i są
pozbawieni własnej woli. Wiesz, zastanawiam się nad tym, że i mój stary
Jochen bardzo niechętnie jezdzi do Longworth. Nie chce mnie jednak
zostawiać samego i lubi pogawędzić ze starą Betty.
Czy panna Betty nie należy też do rodu Edwards, tak jak lady
Gwendolina? Dlaczego więc jest taka zastraszona i boi się własnego
cienia?
Jeżeli ci powiem, że jest biedną kuzynką, to wyjaśni właściwie
wszystko. Gwendolina nie jest człowiekiem, który nie pozwoliłby biednej
kuzynce odczuć łaskawego chleba w Longworth. Bardzo wyraznie daje
do zrozumienia, że to ona lady Gwendolina jest panią na zamku.
Gdyby jednak niespodziewanie coś się stało, czy Betty
dziedziczyłaby majątek?
Nie zastanawiałem się nad tym, nie wypada też oto pytać. Wiem tylko
tyle, że ojciec Betty Edwards był trzecim synem starego lorda Edwardsa.
Był pastorem w małym miasteczku szkockim i żył w skromnych
warunkach. Kiedy zmarł, nie zostawił córce ani szylinga i Betty była
szczęśliwa, że już wcześniej przyjęto ją w Longworth. Opowiadała mi to
moja matka, która jako młodsza siostra nie miała praw do zamku, gdyż
Gwendolina została główną spadkobierczynią. Moja matka była bardzo
przywiązana do ciotki Betty. Pisywały do siebie regularnie aż do wybuchu
wojny. Niemiłe, dziwne uczucie, jakie mnie opanowuje w Longworth,
zniechęca mnie do odwiedzania ciotki Gwendoliny i wyłącznie ze
względów rodzinnych zmuszam się do tego od czasu do czasu.
Potraktujesz tę wizytę jak nudne zadanie domowe, które dzieci muszą
odrobić, i postaramy się szybko wyjechać. Mnie interesuje wyłącznie ten
stary feudalny zamek i jego niekwestionowane skarby. Stare lasy i szum
dalekiego, niewidzialnego morza, zwłaszcza w nocy, potęgują dziwny
nastrój w Longworth.
No, proszę! Jesteś człowiekiem traktującym życie bardzo trzezwo, a
mimo to nawet ty ulegasz tej dziwnej atmosferze.
Cecil chciał na pożegnanie nadać rozmowie weselszy ton i uśmiechając
się zauważył:
My dwaj Wiemy, jak ukształtujemy nasze życie, i możemy z radością
patrzyć w przyszłość. Jestem zmęczony; pora iść spać! Do jutra!
Zgoda! WypijÄ™ jeszcze jednÄ… whisky i szybko zasnÄ™. Dobranoc.
Zanim Maks poszedł do swojego pokoju, zapukał Jochen i zapytał, czy
pan von Lüchen niczego nie potrzebuje. SÅ‚yszÄ…c odmownÄ… odpowiedz,
niezdecydowanie stanÄ…Å‚ we drzwiach.
O co chodzi, Jochen? Masz jakiÅ› problem?
Proszę pana, czy mogę coś powiedzieć?
Wal prosto z mostu. Siadaj; papierosa?
Nie, dziękuję, chcę tylko wiedzieć, czy pan będzie towarzyszył
naszemu panu do Anglii.
Zgadłeś, pan Cecil prosił mnie o to.
Bardzo się cieszę, że pan pojedzie. Słyszałem wiele złego o
Longworth i przeżyłem tam wiele przykrości. Dobrze, że nie będziemy
tam sami. Ja jestem sługą i nie zawsze mogę być obok pana Cecila.
Jochen wahając się patrzył na Maksa; widać było, że coś leży mu na
sercu, więc Maks zapytał:
Sądzę, że chciałeś mi coś opowiedzieć o tych czasach, kiedy byliście
w Longworth z ojcem pana Cecila, czy tak?
Właśnie tak! Z panem Cecilem nie mogę o tym rozmawiać. Może mi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]