[ Pobierz całość w formacie PDF ]

146
 Ten, który szukał zapomnienia  powtórzył uroczyście Tolek Banan i odłożył
kartkę. Powiódł pytającym spojrzeniem po otaczających go twarzach. Wszyscy milczeli.
Oczy wbili w biała kartkę i nie ruszali się długo, jakby zakrzepli w oczekiwaniu.
Pierwszy odezwał się Cegiełka:
 Nic z tego nie rozumiem.
 Gdzie ten dom?  zapytał zawsze przytomny Filipek.
 W krainie marzeń  westchnęła Karioka.  Zdaje mi się, że ktoś z nas porząd-
nie zakpił.
 O jakim skarbie on mówi?  powiedział przeciągle Cygan.  Ten cały list to
jak rebus, daje słowo. Same zagadki.
Tolek Banan jeszcze raz ogarnął ich wszystkich spojrzeniem.
 Powiedzcie szczerze, co o tym sądzicie?
 Lipa z sosną równo rosną  wyrwał się pierwszy Filipek.  Ja tam nie wierzę
w takie cuda, żeby ktoś szukał zapomnienia i dawał klucze do własnego domu, w którym
znajduje się skarb.
 Ale klucze jednak są  powiedział Cegiełka.
147
 Klucze są  wtrąciła Karioka  ale nie ma adresu. To mogą być klucze do
poczekalni zakładu dla umysłowo chorych.
 To po co facet zakopywał puszkę na działce i pisał ten list?  zapytał jakby
siebie Cygan.  W tym musi coś być.
Tolek Banan popatrzył na Julka.
 A ty co o tym sądzisz? Dlaczego nic nie mówisz?
 Ja. . .  zająknął się chłopiec.  Mnie wydaje się to bardzo dziwne i zagadkowe,
jakby z powieści sensacyjnej. Nie bardzo chce mi się wierzyć. Ale skoro szef wiedział,
gdzie znajduje się zakopana puszka, to może. . . może to prawda  dokończył i wzru-
szył ramionami.
Tolek przejechał palcami po krótko ostrzyżonych włosach.
 Czy to prawda?  zastanowił się  Na to pytanie sami będziemy musieli znalezć
odpowiedz.
Jeszcze raz zapalił latarkę, oświetlił tajemniczy list, odwrócił go, nagle radośnie
zawołał:
 Jest adres.
148
 W takim razie jesteśmy w domu  powiedział spokojnie Filipek.
Na odwrocie listu, w rogu kartki, widniał dopisek:
Ulica Stanisława Augusta 12
 Wiecie, gdzie jest ta ulica?  zapytał Tolek.
 Jasne  ucieszył się Filipek  to za stadionem AZS-u. Niedaleko stąd. Możemy
zaraz tam się walnąć. Na co j czekać.
 Spokojnie  zastopował go Tolek.  Trzeba wszystko dobrze obmyślić. Nie
możemy działać bez namysłu. Najważniejsze są dobre informacje. Bez informacji bę-
dziemy chodzili jak ludzie z zawiązanymi oczami.
 Grunt to dobry wywiad  potwierdził stanowczo Cegiełka.
 Masz rację  skinął mu głową Tolek Banan.  Trzeba przede wszystkim spraw-
dzić, czy ten dom istnieje i do kogo należy. Bo jeśli go nie ma, to ktoś nas solidnie
nabrał.
 A jeżeli jest  dodał Filipek  to będziemy jego właścicielami.
Szef uderzył dłonią w skrzynię.
149
 Nie cieszcie się, bo jeszcze nic nie wiadomo. Powtarzam, trzeba działać bardzo
ostrożnie, żeby nie było generalnej klapy. Proponuję, żeby wywiad zrobili Cegiełka
i Karioka.
 Zawsze Cegiełka  powiedział Cygan.
Szef łypnął na niego.
 Ty, artysta, na ciebie też przyjdzie kolej.
 A co my będziemy robili?  zapytał Filipek.
 Pójdziecie po obiedzie na działkę, pięknie splantujecie grunt i zrobicie grządki. . .
 Eee. . .  westchnął żałośnie Filipek.  Nie wystarczy, żeśmy przekopali?
 Nie wystarczy. Nie możemy zostawić rozbabranej roboty. Jeszcze ktoś by się do
nas przyczepił. Musimy działać rozważnie  powiedział z naciskiem.  Fuszerki nie
zniosę.
150
5
Była godzina piąta po południu, kiedy Karioka z Cegiełką znalezli się na ulicy Sta-
nisława Augusta.
Nad miastem wisiało przymglone niebo. Drzewa stały bez ruchu, zwarzone i przy-
więdłe. Nad Grochowską krążyło stado gołębi. Zdawało się, że to obłok szybuje nad
dachami  raz niżej, raz wyżej, połyskując przesłonecznioną bielą.
Dziwna to była ulica; niby warszawska, wielkomiejska, a jednak przypominająca
fragment małego miasteczka. Z jednej strony wysokie topole stały jak zielone świece,
z drugiej ciągnęły się puste pola i urwiska. Gdzieniegdzie sterczał płot, a za płotem
w rozsypce budy, baraki, gołębniki i szopy.
Cegiełka rozejrzał się dokoła.
 Klops z marmoladą  powiedział zawiedziony.  Na tej ulicy nie znajdziemy
porządnego domu.
 I w ogóle  podjęła Karioka  gdzie ten numer dwunasty? Przecież tu straszli-
we pustkowie. Coś mi się wydaje, że tym razem ktoś z nas zrobił potężnego balona.
151
 Możliwe, ale niedoczekanie jego. Szef nie pozwoli strugać z siebie wariata.
 Słuchaj  zagadnęła  jak myślisz, czy ten list w puszce jest prawdziwy?
 A kto by się wysilał dla hecy na taką zagadkową literaturę.
 Okropnie to wszystko dziwne.
 Dziwne i tajemnicze  stwierdził filozoficznie. Chciał jeszcze coś dodać na
temat znalezionego listu, gdy właśnie ujrzał betonowe ogrodzenie, a za ogrodzeniem na
niskim słupku tabliczkę z napisem:
Ul. Stanisława Augusta 12
WAAZCICIEL NORBERT MAUER
 Jest!  zawołał szarpiąc Kariokę.  Powiedz, czy nam się zdaje, czy to napraw-
dę numer dwunasty?
 Numer jest, ale gdzie dom?
 Jeżeli numer jest, to i dom się znajdzie.
152
Przed nimi ciągnęło się wysokie ogrodzenie z betonowych segmentów, a za ogro-
dzeniem istna dżungla: zdziczałe krzewy bzu i jaśminu, drobnolistne akacje, czarny bez,
kilka świerków i skłębione chwasty. Domu nie było widać.
Po chwili doszli do miejsca, gdzie niegdyś była brama wjazdowa i furtka, a obecnie
z połamanych słupków betonowych sterczały jedynie żelazne pręty. Od tego miejsca
w głąb zielonej dżungli prowadziła wąska, zarosła trawą ścieżka.
 Walimy  wyszeptał cicho Cegiełka.
Nie czekając na odpowiedz, ruszył w głąb posesji. Miał takie uczucie, jakby wy-
bierał się w daleką wyprawę, a każdy krok groził, niebezpieczeństwem. Szedł wolno,
rozglądając się bacznie na wszystkie strony. Zcieżka przecinała pole dojrzałych ostów
i żarnowca, a potem ginęła nagle w wybitym w zieleni tunelu. Trzeba było schylać się, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl