[ Pobierz całość w formacie PDF ]
A jeśli nie jestem żadną z nich, jeśli jestem sobą, moją własną wersją kobiety, w moim własnym
małżeństwie, wówczas muszę ją wymyślić sama.
Na co naprawdę nie mam ochoty.
Właśnie wychodzę z łazienki, gdy w końcu natykam się na Rachel.
Jesteś mi winna pięć dolców za serpentyny.
Dobra, oddam mówię.
Jak sobie radzisz?
Masz na myśli tę moją gierkę?
No. I całą resztę.
Biorę głęboki oddech.
Dobrze mówię. Nie wiem, jaka jest prawdziwa odpowiedz. Ale raczej nie taka.
Poznałaś już Billa?
Kręcę głową.
Nie. Ale na odległość wygląda przyjemnie.
O, on w ogóle jest przyjemny. I traktuje mamę jak księżniczkę. Troszkę to dziwne& to znaczy, to
wspaniałe. Ale też troszkę tak, że masz ochotę powiedzieć: Ekhm, mamo . A ona to łyka. Oj, no wiesz,
jaka ona jest& Po prostu uwielbia być ośrodkiem uwagi.
No cóż, znasz mamę odpowiadam. Idę po następnego drinka.
Rachel zawraca i idziemy do kuchni. Otwieramy drzwi, a tu mama całuje się z Billem. Bill puszcza ją
i cofa się gwałtownie, mama się rumieni. Głowę dam, że trzymał rękę pod jej bluzką. Przez chwilę
stoimy tak z Rachel, a tymczasem wbiega Charlie i wpada na nas od tyłu. Mama zaczyna poprawiać
włosy. Bill stara się zachowywać normalnie. Charliemu nietrudno się domyślić, co go ominęło. Niby
dozwolone od lat trzynastu. Ale to matka i jej kochaś złapani na gorącym uczynku przez troje dorosłych
dzieci, więc troszkę to niezręczne.
Cześć, dzieciaki mówi mama, tak jakby szykowała obiad. Bill wyciąga do mnie rękę, żeby się
przedstawić.
Bill mówi, ściskając mi mocno dłoń. Oczy ma zielone. Włosy sól z pieprzem, ale więcej soli
niż pieprzu. Uśmiech jeden z tych megawatowych.
Lauren odpowiadam, nawiązując z nim kontakt wzrokowy i uśmiechając się, tak jak mnie uczono.
Wiem! Dużo o pani słyszałem.
Ja o panu też.
Rachel, może byś mi pomogła zanieść do salonu ten półmisek serów? rzuca mama.
Jasne zgadza się Rachel z uśmiechem. Wyraznie ma wielką uciechę z oglądania całej tej
niezręczności, tylko popcornu jeszcze jej brakuje. Bierze tacę i wychodzi za matką.
Przyszedłem tylko po piwo mruczy Charlie, łapie z lodówki kolejną butelkę i znika. Nawet nie
traci czasu na celowanie kapslem do kosza. Dwie sekundy i już go nie ma. Teraz jest tylko Bill i ja.
Wszystkiego najlepszego mówi Bill.
O, bardzo dziękuję odpowiadam. Czemu to jest takie niezręczne? Chyba dlatego, że zazwyczaj nie
miałam do czynienia z chłopakami mamy. To znaczy wiedziałam, że jakiegoś ma, ale zwykle nie trwało to
na tyle długo, żeby ich zapraszać na urodzinową imprezę. To jest pan mechanikiem samochodowym?
pytam. Nie wiem, o co innego mogłabym zapytać.
Och, nie mówi. Poznaliśmy się u mechanika. To chyba tam zaiskrzyło& Nie, jestem doradcą
finansowym.
Ach tak& Przepraszam, nie wiedziałam. Zabawne, jak mogłam pomyśleć, że jest pan mechanikiem.
Nie ma sprawy. Miło byłoby myśleć o sobie jako o mechaniku. Niczego nie potrafię naprawić.
Czyli nie jest pan typem faceta, który naprawi cieknący kran?
Mogę pani pomóc w sprawie podatków odpowiada. Takim typem faceta jestem.
Stojąc tyłem do blatu, wspiera się o niego rękami, a potem tułowiem. Ta rozluzniona pozycja
sprawia, że i ja się rozluzniam, ale zarazem uświadamiam sobie, że chce ze mną trochę pogadać. Zaczyna
się czuć swobodnie. Chyba& Chyba chce mnie lepiej poznać.
A pani pracuje w Wydziale Absolwentów, zgadza się? Tak mówiła pani mama.
Tak odpowiadam. Bardzo to lubię.
A co w tym jest takiego, co pani lubi?
Ach, no więc& lubię kontakty z dawnymi studentami. Poznaje się mnóstwo ludzi, którzy niedawno
skończyli studia i chcieliby, żeby pokierował nimi ktoś ze starszych absolwentów, a z drugiej strony są
ludzie, którzy skończyli uczelnię dawno temu i chcieliby służyć komuś radą i pomocą. To jest fajne.
Inspiruje mnie pani, żebym i ja zadzwonił do mojej alma mater mówi ze śmiechem. Wygląda na
to, że robi pani dobrą robotę.
Zaryzykuję stwierdzenie, że Bill był przez wiele lat żonaty, a mama jest jego pierwszą albo jedną z
pierwszych przyjaciółek. Wszystko to jest dla niego zupełnie nowe.
Pan też ma dzieci? pytam.
Kiwa głową, a twarz mu się rozjaśnia.
Czterech chłopaków. To raczej już faceci& Thatcher, Sterling, Campbell i Baker.
Jezu Chryste. Najokropniejsze imiona, jakie kiedykolwiek w życiu słyszałam.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]