[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ich urodzinach bąknęła.
Pamiętałem też w zeszłym roku, prawda?
To prawda uśmiechnęła się Chloe. Rok temu
kazał jej dostarczyć do pracy piękny bukiet kwiatów.
Ale naprawdę, nie powinieneś był tego robić do-
dała, sięgając po paczuszkę.
Może nie, ale bardzo chciałem.
Gdy odwinęła papier i otworzyła wieczko, w pro-
mieniach słońca zaiskrzył delikatny diamentowy
krzyżyk na cienkim, złotym łańcuszku.
Jest piękny, Steven. Bardzo ci dziękuję.
Zapomniałbym o kartce powiedział Steven
WIECZORY W LONDYNIE 97
i podał jej kopertę, którą oparł o kalendarz na jej
biurku.
W środku była reprodukcja ślicznego obrazu
przedstawiającego róże, wydrukowany napis ,,Wszyst-
kiego najlepszego z okazji urodzin i ręczny dopisek:
,,Serdeczności i uściski od Stevena i Beth . Kiedy
Chloe zauważyła, że mała sama napisała swoje imię
i słowo ,,całuski , łzy wzruszenia zakręciły jej się
w oczach.
Nie martw się uśmiechnął się pocieszająco
Steven. %7łycie zaczyna się po trzydziestce...
Raczej po czterdziestce, tak się w każdym razie
mówi.
Nieważne. Proponuję, żebyś uznała, że dla cie-
bie od trzydziestki zaczyna się szczęśliwy okres.
Ateraz, jeśli pozwolisz, pomogę ci go założyć do-
dał, po czym wyjął krzyżyk z pudełeczka, podszedł
do Chloe i zapiął jej łańcuszek na szyi. Gdy jej
dotknął, poczuła miły dreszczyk.
Co robisz dziś wieczorem? zapytał.
Gillian chciała, żebym poszła z nią i jej ko-
leżankami na pizzę, ale poprosiłam, żeby to prze-
sunęły na następny tydzień, bo przecież jutro po
południu wylatujemy do Irlandii i muszę się dziś
wieczorem spakować.
Pakować się we własne urodziny? uśmiechnął
się ze zgorszeniem Steven.
Wcześniej nie zdążyłam. Sam wiesz, jaki mamy
teraz młyn w pracy.
Wiesz co, mam pomysł powiedział Seven.
Wez sobie jutro wolny ranek. Poradzę sobie bez
98 KATHRYN ROSS
ciebie, a i tak sam przyjadę tylko na pół dnia. Wiem,
że jesteś bardzo sumienna w pracy, ale nie trzeba
przesadzać...
Skoro tak, to bardzo chętnie wybiorę się z tobą
na kolację, Steven szepnęła.
No to super. Przyjadę po ciebie o ósmej.
Chloe ubrała się w jasnoniebieską suknię, która
uwydatniała jej figurę, rozpuściła włosy i włożyła
szkła kontaktowe. Przeglądała się właśnie w dużym
lustrze w sypialni, kiedy rozległ się dzwonek.
Hej, to ja usłyszała głos Stevena w domofonie.
Od jakiegoś czasu ten głos przyprawiał ją o szybsze
bicie serca.
Przycisnęła guzik i czekała na niego w otwartych
drzwiach.
Wyglądasz fantastycznie powiedział z nie-
ukrywanym podziwem.
Dziękuję.
On też prezentował się znakomicie w granatowym
garniturze, który wyglądał tak, jakby był szyty na
zamówienie u włoskiego krawca.
Jesteś już gotowa? Pytam, bo postawiłem sa-
mochód tuż przy zakazie parkowania, pod samymi
drzwiami. Leje jak z cebra, nie chciałem żebyś
zmokła.
Jestem gotowa, wezmę tylko torebkę i płaszcz.
Gdy schodzili po schodach, kierując się do wyj-
ścia, uzmysłowiła sobie, że Steven dopiero co rozstał
się z Helen. Przypomniała sobie też, że dzień wcześ-
niej zamówił bukiet czerwonych róż, które miały być
WIECZORY W LONDYNIE 99
dostarczone do jego domu. Zapewne chciał je tam
wręczyć Helen. Nie odwołał zamówienia, a w jego
domu nie było tych róż, kiedy w ubiegłym tygodniu
przyjmował gości na kolacji.
Chloe pocieszała się, że pewnie podarował je
matce albo którejś z sióstr, a może nawet po prostu
wyrzucił do śmieci, ale ta zagadka nie przestała jej
nurtować. Amoże jednak ofiarował je Helen?
Widząc zadumę na jej twarzy, Steven zapytał:
Wszystko w porządku?
Tak... Po prostu myślałam o tym, co mam
zabrać do Irlandii skłamała.
Beth pakuje się już od kilku dni powiedział
Steven, spoglądając na nią z szerokim uśmiechem.
Oczywiście zabiera tę ukochaną lalkę, którą jej
podarowałaś na urodziny, kilka pluszowych misiów,
swoją ulubioną książeczkę z bajkami, nową sukienkę
w białe groszki, no i cztery pary bucików.
Aadna historia roześmiała się Chloe. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]