[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiach i przeniosły do rodzinnego kraju. Wówczas Galdor rzekł:
 Nie spędziliście chyba całego roku na pustkowiach? A może orły gościły
was w swoich górskich gniazdach? Skąd wzięła się żywność dla was i piękne
145
stroje, bo wyglądacie jak książęta, a nie jak dwaj włóczędzy z puszczy.
Hurin odparł ojcu:
 Ciesz się, że wróciliśmy, i wiedz, że pozwolono nam na to jedynie pod
pieczęcią tajemnicy!
Galdor nie nalegał dłużej, lecz podobnie jak wielu ludzi w Dor-lominie domy-
ślał się prawdy, a z czasem wiadomości o dziwnych przygodach Huora i Hurina
doszły też do uszu sług Morgotha.
Gdy Turgon dowiedział się, że Angband nie jest już zamknięty w oblężeniu,
postanowił za żadną cenę nie wyprowadzać swoich wojsk do walki, sądził bo-
wiem, że Gondolin jest bezpieczny i że nie dojrzał jeszcze czas, aby ujawnić
ukryte królestwo. Ale był też przekonany, że koniec Oblężenia jest początkiem
upadku Noldorów  nieuchronnego, jeśli nie nadejdzie jakaś potężna pomoc.
Wysłał więc tajemnie oddziały Gondolindrimów do ujścia Sirionu i na wyspę Ba-
lar. Spełniając rozkazy króla, elfowie zbudowali tam statki i pożeglowali na naj-
dalszy Zachód, aby odszukać Valinor i wyprosić u Valarów przebaczenie i pomoc;
mieli nadzieję, że ptaki morskie staną się dla nich przewodnikami. Ale morze było
ogromne i burzliwe; osłonięte cieniem i mocą czarów, a Valinor zakryty przed ich
oczyma. %7ładen więc z wysłanników Turgona nie dopłynął do zachodniego brze-
gu, wielu zginęło w drodze, nieliczni tylko wrócili z tej wyprawy, a tymczasem
przybliżała się dla Gondolinu godzina zagłady.
Słuchy o tych poczynaniach dotarły do Morgotha i zaniepokoiły go wśród
tryumfów. Bardzo chciał zdobyć informacje o Felagundzie i Turgonie, wiedział
bowiem, że żyją, chociaż zniknęli mu z oczu, i obawiał się, że mogą jeszcze prze-
ciwstawić się jego planom.
Nargothrond znał z nazwy, lecz nie zdołał odkryć, gdzie się ta twierdza znaj-
duje i jaką siłą rozporządza; o Gondolinie zaś nic nie wiedział, a myśl o Turgonie
tym bardziej mąciła jego spokój.
Rozesłał jeszcze więcej szpiegów po Beleriandzie, lecz główną armię orków
wycofał stamtąd do Angbandu, zrozumiał bowiem, że musi zgromadzić nowe siły,
zanim stoczy ostateczną zwycięską walkę. Nie docenił męstwa Noldorów i bojo-
wej wartości sprzymierzonych z nimi ludzi. Wprawdzie Dagor Bragollach przy-
niosła mu wielkie zwycięstwo, a w latach, które nastąpiły po tej bitwie, wyrzą-
dził dotkliwe szkody przeciwnikom, lecz sam poniósł nie mniejsze straty; miał
w swym ręku Dorthonion i Przełom Sirionu, lecz Eldarowie otrząsnęli się z osłu-
pienia po niespodziewanej klęsce i zaczęli stopniowo odzyskiwać utracony teren.
Tak więc południowa część Beleriandu zaznała znów kilku lat pozornego pokoju,
lecz kuznie Angbandu huczały od pracy.
W siedem lat po Czwartej Bitwie Morgoth ponowił napaść, rzucając potężną
armię na Hithlum. Walki na przełęczach Gór Cienia były krwawe, a w obronie ob-
lężonej fortecy Eithel Sirion poległ od nieprzyjacielskiej strzały Galdor Wysmu-
kły, władza Dor-lominu; bronił twierdzy Najwyższego Króla Noldorów, Fingona,
146
i padł na rym samym miejscu, na którym kilka lat przedtem zginął jego ojciec, Ha-
dor Lorindol. Hurin, syn Galdora, ledwie osiągnął wtedy wiek męski, lecz odzna-
czał się niezwykłą siłą zarówno ciała, jak ducha. Wypędził orków z Ered Wethrin,
zadając im wielkie straty, i ścigał niedobitków daleko po piaskach Anfauglithu.
Król Fingon miał niełatwe zadanie, powstrzymując armię Angbandu, która
nadciągnęła z północy. Decydująca bitwa rozegrała się już na równinie Hithlum.
Nieprzyjaciel miał nad królem przewagę liczebną, lecz z pomocą Fingonowi przy-
płynęły w głąb fiordu Drengist okręty Kirdana i zastępy elfów z Falas uderzyły na
napastników od zachodu. Szeregi orków załamały się, horda pierzchła, Eldarowie
zwyciężyli, ich konni łucznicy zapędzili się za uciekającymi orkami aż pod Góry
%7łelazne.
Po śmierci Galdora władzę nad Dor-lominem i rodem Hadora objął Hurin,
który podobnie jak jego ojciec służył królowi Fingonowi.
Hurin miał postawę mniej imponującą niż jego przodkowie po mieczu i niż
syn, którego po sobie zostawił; był jednak niestrudzony i wytrzymały fizycznie,
a zarazem chyży i zwinny jak współplemieńcy jego matki, Haladinowie, gdyż
matką jego była Haretha; ożenił się zaś z Morweną, córką Baragunda z rodu Be-
ora, która zbiegła z Dorthonionu wraz z Rianą, córką Belegunda, i Emeldirą 
matką Berena.
W owym też okresie wyginęli ostatni tułacze broniący się w Dorthonionie,
lecz o tym opowiemy niebawem. Ocalał tylko syn Barahira, Beren, który mimo [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl