[ Pobierz całość w formacie PDF ]
odezwało się też chore kolano. Marzył już tylko o jednym - by zażyć środek
przeciwbólowy i położyć się do łóżka.
- Można cię prosić na minutkę, Wade?
Zatrzymał się w połowie schodów i spojrzał w dół. Erin stała w holu. Jej rude
włosy połyskiwały ogniście w świetle lampy.
- Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała, składając błagalnie ręce.
- Jasne.
Zwlókł się z powrotem na dół. Pewnie chciała porozmawiać o Normie. Miał
nadzieję, że będzie się streszczać. Po dniu, który zszedł mu na załatwianiu
formalności pogrzebowych, nie miał ani ochoty, ani sił na pogawędki.
- Babcia ogląda telewizję w saloniku, więc może przejdziemy do kuchni?
- Dobrze. - Mijając frontowy pokój, zajrzał przez uchylone drzwi do środka.
Starsza pani siedziała w fotelu, otulona wzorzystą narzutą.
Pokuśtykał długim korytarzem za Erin. Głowa pękała mu z bólu, mimo to z
przyjemnością spoglądał na jej kształtną pupę i biodra w obcisłych dżinsach.
Po wejściu do kuchni Erin oparła się o blat i skrzyżowała ręce na piersi. Wzrok
Wade'a mimowolnie spoczął na jej biuście - dokładnie tak jak w dawnych czasach.
Uśmiechnął się na to wspomnienie. Doprowadzała go wtedy do obłędu. Dniami i
nocami wyobrażał sobie, jak wygląda nago i jak by to było się z nią kochać.
Rzeczywistość przekroczyła jednak najśmielsze marzenia. Jej aksamitna skóra, słodki
zapach, rozpalone wnętrze...
Przestąpił z nogi na nogę i głośno chrząknął.
- Coś tu ładnie pachnie.
- Potrawka z kurczaka na ostro - wyjaśniła z nerwowym uśmiechem. - Mam
nadzieję, że lubisz kuchnię meksykańską.
- Lubię wszystko, co jest jadalne.
- To nic nadzwyczajnego. Nie uważam się za dobrą kucharkę.
Po co się tłumaczy, pomyślał, a głośno powiedział:
- Nie przejmuj się. Nie jestem wybredny. Pamiętaj, że jestem strażakiem.
- Przepraszam, ale co to ma wspólnego z kuchnią?
- Ludzie tacy jak ja są nieustannie głodni. Po kilku dniach spędzonych na gaszeniu
pożaru każdy z nas zjadłby konia z kopytami. - Podciągnął opadające spodnie. -
Trzeba dużo jeść, żeby utrzymać wagę. Widzisz, jak schudłem?
Spojrzała na jego tors - a potem jeszcze niżej, i ciemny rumieniec wypłynął jej na
policzki.
Wade poczuł gwałtowny przypływ pożądania. Speszony, szybko przysunął sobie
krzesło i usiadł. Ostry ból przeszył mu kolano, skierował jego myśli ku bardziej
konkretnym sprawom.
- No więc, o czym chciałaś porozmawiać? Erin zasępiła się.
- Jest coś, o czym powinieneś wiedzieć. Jakiś czas temu Norm pożyczył mi pewną
sumę. Prawdę mówiąc, całkiem sporą. Dziesięć tysięcy dolarów - urwała na moment,
a potem mówiła dalej: - Wypadek babci pociągnął za sobą duże wydatki. Wprawdzie
większość z nich pokryło ubezpieczenie, ale babcia miała tylko podstawową polisę, a
dodatkowe lekarstwa kosztowały majątek. Jest też ten dom... - westchnęła. - Kocham
go, ale to studnia bez dna. Wszystko się psuje i pilnie wymaga naprawy. Dach
przecieka i trzeba by wymienić poszycie...
- Erin, po co mi to wszystko opowiadasz? Westchnęła ciężko.
- Bo nie jestem w stanie oddać ci tych pieniędzy. Przynajmniej na razie.
Oczywiście oddam ci, ale...
- Nie mówmy o tym.
- Jak to?
- Powiedziałem, nie mówmy o tym. Norm nie żyje i te pieniądze nie będą mu
już potrzebne.
- Ale...
- Posłuchaj, przeczytałem dziś jego testament. Zostawił mi prawie wszystko. A ja
nie chcę tych pieniędzy. - Nie chciał też czekania na zwrot długu. Podniósł się z
krzesła.
- Wade, czy ty słyszysz, co do ciebie mówię? Jestem ci winna dziesięć tysięcy
dolarów.
- A ty mnie słuchasz? Powiedziałem, że ich nie potrzebuję.
- Przecież wszyscy potrzebują...
- Posłuchaj, mam doskonale płatną pracę, a potrzeby raczej skromne. Może trudno
mnie nazwać bogaczem, ale na pewno nie jestem biedny.
Potrząsnęła głową.
- Nawet gdybyś chciał o tym zapomnieć, ja nie potrafię. Poza tym, twoje zdanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]