[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Dżinan jako niemowlę?
- A właśnie taka - odparł po chwili zastanowienia. - Taka poważna, roz-
sądna.
- Naprawdę? - Takia patrzyła to na siostrę, to na ojca.
- Naprawdę. - Skinął głową i wyciągnął dłoń, by położyć ją na głowie
Dżinan. - Zawsze wszystko robiła doskonale.
Dżinan gwałtownie szarpnęła głową. Spojrzała na ojca ze łzami w
oczach.
- Nic nie robię doskonale. Wszystko robię zle. - Zacisnęła usta. Starała
się opanować drżenie. - Dlatego mama umarła, a my musiałyśmy wyjechać do
Anglii.
Na chwilę zaległa ogłuszająca cisza. Szarif zacisnął zęby. Głaskał długie
ciemne włosy córki.
S
R
- Pojechałyście do Anglii - odezwał się cicho - ponieważ wasza matka się
tam uczyła i marzyła, żebyście chodziły do tej samej szkoły, co ona. To nie
miała być kara.
- Nienawidzimy tej szkoły - oświadczyła bez ogródek Saba.
- Ja też jej nienawidzę - potwierdziła Takia, kiwając energicznie głową.
Szarif starał się opanować emocje. Jesslyn widziała, jak drży mu gardło.
- Może po wakacjach nie będziecie musiały tam wracać - powiedział
ostrożnie. - Może mogłybyście zostać w domu.
- A uczyć nas może panna Heaton! - wrzasnęła Saba, ściskając dłoń
Jesslyn. - Zostanie pani z nami na zawsze i będzie pani naszą nauczycielką.
- Zwietnie mi się z wami pracuje - odpowiedziała, siląc się na niefraso-
bliwy ton. - Ale lato dopiero się zaczęło. Jeszcze zdążycie mnie znienawidzić...
- Nigdy - zaprotestowała Dżinan niskim, zaciętym głosem. - Jest pani
pierwszą dobrą rzeczą, jaka nas spotkała, odkąd mama umarła.
W tym momencie w otwarte drzwi zapukała królowa Reina. Nie czekając
na zaproszenie, weszła do środka.
- A to co znowu? Nie uczycie się? Panno Heaton, zaskakuje mnie pani.
Myślałam, że dzieci mają zajęcia...
- Dziś mają wolne do końca dnia - przerwał Szarif, wstając z ławki.
- Och, Szarifie. - Reina cofnęła się gwałtownie o krok.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tu jesteś. Oczywiście wolno ci widy-
wać się z dziećmi, tylko myślałam, że poczekasz do przerwy obiadowej...
- Teraz zjemy obiad. Razem. A po południu potowarzyszę im w zabawie.
- Zabawie? - pisnęła.
- Zabawie - potwierdził Szarif, uśmiechając się do dzieci.
Królowa wyszła, a Szarif zaprosił Jesslyn, żeby zjadła obiad razem z ni-
mi. Posiłek podano w jadalni dla gości. Jesslyn z zapartym tchem obserwowała
S
R
dzieci, gdy rozmawiały z tatą o swoich lekcjach. Szarif starał się zadawać py-
tania w taki sposób, by dziewczynkom łatwo było na nie odpowiadać. Gdy
wydawało się, że nie ma pomysłu na następne, Saba lub Takia wtrącały jakieś
zdanie dla podtrzymania konwersacji. Starania sióstr, by pomagać sobie na-
wzajem i Szarifowi, przyprawiały Jesslyn o zdumienie.
Trudno byłoby wyobrazić sobie delikatniejsze dzieci. W ciągu ostatnich
dwóch tygodni dokonały pewnego postępu, jednak by w pełni rozkwitnąć, po-
trzebowały bezpieczeństwa, miłości. Bez tego... Otrząsnęła się, nie chcąc na-
wet myśleć o przyszłości, jaka by je czekała, gdyby odmówiono im odpowied-
niego wychowania. Teraz jednak ich radość, a także świadomość, że wynika
ona z samego faktu obecności ojca, napawały ją nadzieją.
Saba, zawsze najodważniejsza, spytała:
- To co robimy po obiedzie?
Szarif popatrzył na dzieci, potem na Jesslyn, i po namyśle oświadczył:
- Pomyślałem, że dawno nie korzystaliśmy z basenu. Może chciałybyście
popływać?
W odpowiedzi zapadła cisza.
- W brodziku? - odważyła się po chwili Dżinan.
- A wolicie brodzik? - spytał Szarif z powagą na twarzy.
- Nie, ale dżadda pozwala nam korzystać tylko z brodzika. Mówi, że du-
ży basen jest tylko dla dorosłych.
Szejk zmarszczył brwi, wyglądał, jakby zastanawiał się intensywnie nad
tą kwestią. W końcu westchnął ciężko.
- Przepraszam, dzieci. Przykro mi to mówić... - Gdy przerwał, dał się sły-
szeć jęk zawodu. - Ale wasza babcia się myli.
S
R
W tym momencie stało się coś niebywałego. Dżinan zachichotała. Saba
roześmiała się w głos. Takia się rozchmurzyła. Szarif i Jesslyn popatrzyli na
siebie. Jego szare zrenice lśniły jak drogocenne srebro.
- Dziękuję - szepnął bezgłośnie.
Skinęła głowę. Przełknęła ślinę.
- Cała przyjemność po jej stronie...
ROZDZIAA DZIESITY
Po obiedzie Jesslyn przebrała się w wygodny, jednoczęściowy kostium
kąpielowy, na który włożyła skromną, białą bluzę plażową. Popatrzyła z namy- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl