[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na wschodnią modłę rozrzucone obficie na niskich łożach.
Księżniczek nie było. Pokojowa wyszła, mówiąc, że zaraz je powiadomi.
Zrzuciwszy płaszcze, obaj młodzieńcy zbliżyli się do kominka i wyciągnęli machinalnie
ręce do ognia.
Gautier d Aunay, o dwadzieścia miesięcy starszy od swego brata Filipa, był do niego
bardzo podobny, chociaż niższy, bardziej barczysty i jaśniejszy. Miał mocną szyję, różowe
policzki i życie brał na wesoło. Nie wpadał jak Filip na przemian w rozpacz i podniecenie z
powodu namiętności. Był żonaty, i to dobrze ożeniony, z panną Montmorency, i miał już troje
dzieci.
 Wciąż się zastanawiam  mówił, grzejąc się przy ogniu  dlaczego Blanka wzięła mnie
sobie za kochanka i w ogóle po co jej kochanek? Jasne, dlaczego zrobiła to Małgorzata. Aby
zrozumieć, wystarczy popatrzeć na Kłótliwego, na jego spojrzenie spode łba, zapadłą klatkę
piersiową, i porównać go z tobą. Wreszcie to wszystko, o czym wiemy...
Była w tym aluzja do tajemnic alkowy, do nikłego temperamentu młodego króla Nawarry
i do głuchej niechęci, która istniała między małżonkami.
 Ale Blanka, nic nie pojmuję  podjął Gautier d Aunay.  Jej mąż jest o wiele ode mnie
piękniejszy... Ależ nie, bracie, nie zaprzeczaj; Karol jest piękny, bardzo podobny do Filipa.
Kocha Blankę i jestem pewien, że ona go także kocha, cokolwiek by nie mówiła. Więc
dlaczego? Rozkoszuję się moim szczęściem, ale nie dostrzegam przyczyny. Czyżby po prostu
dlatego, że Blanka chce we wszystkim naśladować swoją kuzynkę?
Usłyszeli szmer kroków i szepty na galerii łączącej wieżę z pałacem; zjawiły się obie
księżniczki.
Filip rzucił się ku Małgorzacie, lecz nagle stanął jak wryty. Przy pasku kochanki dostrzegł
jałmużniczkę, która tak go rozdrażniła rano.
 Co tobie, mój śliczny Filipie?  spytała Małgorzata, wyciągając ramiona i podając mu
usta.  Czyż nie jesteś szczęśliwy?
 Jestem, o Pani  odparł chłodno.
 Co znowu zaszło? Jaka nowa mucha...
 Czy to... aby szydzić ze mnie?  mówił Filip, wskazując na jałmużniczkę.
Roześmiała się ciepło, prześlicznie.
 Jakiś ty głupi, jaki zazdrosny, jak mi się podobasz! Więc nie zrozumiałeś, że
żartowałam? Ależ daruję ci tę sakiewkę, jeśli to ma cię uspokoić.
Odpięła zręcznie jałmużniczkę od paska. Fillip zaprotestował gestem.
 Patrzcie na tego szaleńca  ciągnęła  byle co wprawia go w złość.
I zniżając głos, naśladowała żartobliwie gniew Filipa:
 Mężczyzna! Kim jest ten mężczyzna? Chcę wiedzieć!... Czy to Robert d Artois... czy to
pan de Fiennes...
I znów zadzwięczał jej piękny śmiech.
 Krewniaczka mi ją przysłała, panie złośniku, jeśli wszystko chcesz wiedzieć  podjęła.
 Blanka otrzymała taką samą i Joanna również. Czy myślałabym, żeby ją tobie podarować,
gdyby to był prezent od ukochanego? Teraz jest twoja.
Zakłopotany, a zarazem uszczęśliwiony Filip podziwiał jałmużniczkę, którą Małgorzata
prawie siłą wcisnęła mu do ręki.
Zwracając się do kuzynki, Małgorzata dorzuciła:
 Blanko, pokaż Filipowie twoją jałmużniczkę. Ja mu swoją podarowałam.
I szepnęła do ucha Filipa:
 Zapewniam cię, że niebawem twój brat otrzyma ten sam prezent.
Blanka leżała na niskim łożu; Gautier, przyklęknąwszy koło niej, okrywał pocałunkami
jej szyję i ręce. Wpół unosząc się, zapytała głosem jakby przymglonym oczekiwaniem
rozkoszy:
 Czy nie postępujesz bardzo lekkomyślnie, Małgorzato?
 Ależ nie  odparła Małgorzata.  Nikt nic nie wie, jeszcze ich nie nosiłyśmy. Wystarczy
uprzedzić Joannę. A darując sakiewkę, czyż nie odwdzięczamy się w najmilszy sposób
zacnym, szlachetnym panom za usługi, jakie nam oddają?
 Jeśli tak  wykrzyknęła Blanka  nie chcę, aby wyglądało, że mniej miłuję mego
pięknego kochanka i mniej go obdarowuję niż ty.
Odwiązała swoją jałmużniczkę, a Gautier przyjął ją bez oporu i skrępowania, bo przecież
jego brat już to zrobił.
Małgorzata spojrzała na Filipa z miną, która znaczyła:  A nie mówiłam?.
Filip uśmiechnął się do niej. Nigdy nie mógł odgadnąć, co myśli, ani jej zrozumieć. Czy
to ta sama kobieta, która dziś rano, okrutna, zalotna, przewrotna, usiłowała doprowadzić go
do omdlenia z zazdrości, a teraz ofiarowała mu dar wart dwadzieścia liwrów i tuliła się w jego
ramionach uległa, tkliwa, prawie drżąca? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl