[ Pobierz całość w formacie PDF ]
obiad na następny dzień. Na stole leżały dwa listy, na
których widniało jej nazwisko. Jeden z nich to rachunek
za prąd, ale ten drugi... Kancelaria prawna w Houston"
przeczytała zaskoczona i poczuła niepokój.
W drzwiach pojawił się Tate, prosto spod prysznica.
Miał jeszcze mokre włosy i rozpiętą koszulę. Wyjął z lo-
dówki sok pomarańczowy i zapytał:
- Dzieciaki już śpią?
Przytaknęła, ale jej głos brzmiał inaczej niż zwykle.
Bała się otworzyć list, który ściskała w ręku.
- Coś nie tak?
- Jeszcze nie wiem, dostałam list od prawnika z Hou-
ston. Dziwne...
S
R
Widział, że go jeszcze nie otworzyła.
- Może to tylko jakaś ulotka.
- Nie sądzę.
Rozdarła kopertę i zaczęła czytać. Miała wrażenie, że
sufit wali się jej na głowę. Ugięły się pod nią kolana.
- Hej, co się dzieje? - Tate podtrzymał ją, bo wyda-
wało się, że za moment upadnie.
- To od... od prawnika Suttonów. Chcą wnieść sprawę
o przyznanie praw rodzicielskich do chłopców i Marie.
Uważają, że nie jestem w stanie zapewnić im odpowied-
niej opieki. Piszą, że jestem kobietą o niskich, nieregu-
larnych dochodach, bez stałego miejsca zamieszkania,
ubezpieczenia zdrowotnego i..."
-I? - ponaglił Tate.
- Poddają w wątpliwość moją moralność, jako że za
mieszkałam z mężczyzną, z którym nie łączy mnie zwią-
zek małżeński. - Anita zaczęła drżeć na całym ciele.
Tate ujął ją pod ramię i pomógł usiąść. I jemu po czę-
ści udzieliła się panika Anity. Puścił solidną wiązkę bluz-
nierstw pod adresem Suttonów, a potem wziął Anitę za
rękę.
- Dasz radę, pomogę ci.
- Czyli ty też myślisz, że to poważna sprawa?
- Tak, trzeba też uwzględnić, z kim mamy do czynie-
nia.
- To znaczy?
- Należałoby zabawić się w śledczych. Porozmawiam
ze znajomym detektywem.
- Nie stać mnie na to, Tate.
- Postawiłem mu dom, więc z pewnością się dogada-
my, a zebranie informacji o tych ludziach nie będzie
S
R
trudne. Mówiłaś, że on jest w jakimś zarządzie...
- Tak, twierdził, że ma jakieś zebranie i dlatego musi
wracać do Houston.
- Doskonale, zaraz zadzwonię i dowiem się, gdzie pra-
cuje.
Anita czuła się tak, jakby zawalił się jej cały świat, i
tym razem naprawdę nie miała pojęcia, jak go odbudo-
wać. Siedziała bez ruchu ze wzrokiem utkwionym w za-
pisanej kartce papieru.
Po kilku minutach wrócił Tate, otarł jej łzy i przytulił
mocno. Nawet nie zauważyła, że płakała.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Jutro powinni-
śmy otrzymać pierwsze informacje.
- Co ja mam zrobić, Tate? - Anita nie była w stanie
powstrzymać łez.
- Musisz się stanowczo sprzeciwić. W końcu to ty je-
steś matką i nikt tak po prostu nie może odebrać ci dzie-
ci. -Jego głos był przepełniony oburzeniem. Anita od
razu poczuła się bezpieczniej. - Jesteś przecież wspaniałą
matką, zobaczy to każdy sędzia, a wiele osób poświad-
czy.
- Dziadkowie moich dzieci są najwyrazniej innego
zdania.
- Nie mają nic do gadania. Zresztą ich postawa wynika
raczej z poczucia winy w stosunku do syna. Według
mnie teraz próbują naprawić swój błąd. To jest całkiem
oczywiste i nie wyobrażam sobie, żeby nie dostrzegli
tego przysięgli i sędzia, skoro nawet ja to widzę.
- Przecież ty nie poznałeś Suttonów...
S
R
- To prawda, ale wiem, co to jest poczucie winy.
Te słowa dały Anicie do myślenia, ale nie czuła się
teraz na siłach, żeby dopytywać o jego osobiste sprawy.
Ten facet, który o mnie wypytywał, a o którym wspo-
minała Inez, to był pewnie ich detektyw. Powinnam była
się domyślić, czym to pachnie.
- Byłaś wtedy poruszona, ale nie sądziłem...
- To mnie przerasta.
- Nie możemy się poddawać, musimy teraz być silni.
-Przytulił ją mocniej, czując, że drży. - Trzeba zgroma-
dzić trochę informacji na ich temat.
Zdumiało ją, że użył słowa my". Przecież to nie był
jego problem... Spojrzała mu głęboko w oczy i poczuła,
że będzie ją we wszystkim wspierał. Azy wzruszenia na-
płynęły jej do oczu. Przy nim czuła się bezpieczna, ale
też w jakiś sposób bezbronna. Nie potrafiła się bronić,
gdy poczuła na sobie jego usta. Nawet teraz, a może
szczególnie teraz, kiedy walił się jej na głowę cały świat.
Tate był dla niej opoką i nadzieją. Przywarła mocno do
jego ciała i poczuła przeszywające ciepło i mocne bicie
jego serca. Wspaniale byłoby leżeć w łóżku w jego obję-
ciach, budzić się przy nim i zasypiać. Zwiadomość, że
zakochiwała się w nim po uszy, dolewała tylko oliwy do
ognia i napełniała ją przerażeniem. Oparła głowę o jego
tors, przerywając pocałunek. Nie była w stanie nic po-
wiedzieć, tylko patrzyła mu prosto w oczy.
- Wydaje mi się, że zapomniałaś na kilka chwil o Sut-
tonach - szepnął jej do ucha.
S
R
Czy była dla niego tylko dogodną okazją, łatwym łu-
pem? Odsunęła się.
- Pogubiłam się, muszę sobie to wszystko przemyśleć.
- Pod warunkiem, że nie będziesz się zamartwiać, bo
to niczego dobrego nie przyniesie.
- Myślisz, że to takie proste? Z pewnością nie zmrużę
dziś oka.
- To nie jest proste, ale sen jest ci potrzebny, żebyś
miała siłę stawić czoła temu, co nadejdzie.
Nie wiedziała, co ją czeka, ale nie mogła dopuścić, by
uczucia do Tate'a jeszcze bardziej skomplikowały i tak
już trudną sytuację.
- Zadzwonisz do mnie jutro, gdy tylko będziesz coś
wiedział?
- Zadzwonię.
- Dziękuję ci. Dobranoc.
Gdy doszła do swojej sypialni, wciąż jeszcze drżała.
Nie wiedziała już, czy była to bardziej reakcja na list, czy
na pocałunek Tate a.
S
R
ROZDZIAA SI�DMY
Dochodziła dziesiąta, gdy Anita usłyszała na żwiro-
wym podjezdzie samochód Tatea. Miał przecież zadzwo-
nić, pomyślała. Wpadła w jeszcze większą panikę. Wsa-
dziła Marie do kojca i pobiegła do salonu, do którego
właśnie wszedł Tate. Minę miał dość niewyrazną.
-I co? - zapytała z przerażeniem.
Rondo kapelusza przysłaniało mu oczy. Dopiero gdy
podszedł bliżej, dostrzegła jego posępne spojrzenie.
- Nie jest dobrze. Ten cały Sutton jest wpływowym
człowiekiem w Houston, pracuje w banku i ma zna-
jomości. A wobec twojego męża nigdy nie wysunięto
oskarżeń za tamten wypadek. Nie każdy zdołałby to tak
załatwić.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - Puls w skroniach
stawał się nie do zniesienia.
- To będzie nieczysta gra i nie ma pewności, że ją wy-
grasz.
- Ale muszę! Co ja mam zrobić? - Głos Anity przepeł-
niony był paniką. Nie mogła uwierzyć, że w ciągu zale-
dwie kilku godzin tak wiele się w jej życiu zmieniło. -
Lepiej wyjadę, zanim to wszystko się zacznie. Jeśli bę-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]