[ Pobierz całość w formacie PDF ]
konieczne, wyjaśnijmy sobie coś od razu. To, co powiedziałem, nie jest pogróżką
ani obietnicą, tylko po prostu faktem.
Odwrócił się od starszego mężczyzny, który tylko otwierał i zamykał usta,
niezdolny wykrztusić słowa.
Kiedy zwrócił się do Lucy, jego zachowanie uległo całkowitej przemianie.
Mój odrzutowiec czeka. Jeżeli chcemy zdążyć na ślub, musimy się pospieszyć.
Kiwnął głową nieszczęśliwie wyglądającej żonie Mulvillea.
Madame, składam wyrazy współczucia.
Delikatnie odprowadził Lucy na bok.
Nie patrz w przeszłość. On sam po raz pierwszy od lat z nadzieją spoglądał
w przyszłość. Uśmiechnij się.
Nie patrzę, ale uśmiechać się też nie mam ochoty. Szczerze mówiąc, było jej
niedobrze.
Powinnaś być zadowolona. Właśnie zmierzyłaś się z twoimi prywatnymi
demonami i wygrałaś. Gratuluję, Lucy.
Tak powiedziała z ulgą. Chyba tak. Co teraz?
Mój samolot czeka...
Niemożliwe! A w ogóle, jak się tu dostałeś tak szybko?
Trochę szczęścia i szybki samochód? Jak myślisz, dlaczego tu jestem?
Serce zabiło jej mocniej, całe otoczenie jakby znikło za mgłą. Był tylko
Santiago, uśmiechający się do niej ciepło, przekazujący wzrokiem to, w co jeszcze
wahała się uwierzyć.
Nie patrz tak mnie...
Jak na absolwentkę Cambridge wykazujesz przerażający brak bystrości. I
dlaczego tak drżysz? Chyba jednak powinienem był mu przyłożyć...
Rzuciła mu spojrzenie spod przymkniętych powiek.
To nie z jego powodu, tylko z twojego.
W jego ciemnych oczach odmalował się wyraz zaskoczenia, ale Lucy sprawiała
wrażenie bardzo szczerej.
Drżę, kiedy mnie dotykasz powiedziała, przekonana, że zobaczy w jego
oczach kpinę.
Istotnie, rozświetliły się, ale blaskiem satysfakcji, a potem ciepłym uśmiechem.
Nie możemy tu tak stać. Chodzmy. Porozmawiamy podczas lotu.
Naprawdę czeka na nas samolot?
Tak.
I pojedziesz ze mną na ślub?
A wciąż jestem zaproszony?
Uśmiechnęła się na myśl o minach członków rodziny, którzy przez lata
próbowali ją wyswatać. Będą zachwyceni.
O, tak!
To na co czekamy? Wiesz, że to bardzo w złym tonie spóznić się i zaćmić
panną młodą.
Tego nie zrobię. Miranda jest prześliczna. Musiała podbiegać, żeby
dorównać długim krokom Santiaga.
Pewno tak, ale to ty jesteś najpiękniejszą kobietą na świecie.
Zapatrzona na niego, potknęła się o własne nogi.
Wątpię, czy Gianni by się z tobą zgodził.
Wykorzystując jej potknięcie, chwycił ją w objęcia i pocałował.
Nie będzie miał innego wyjścia oznajmił gromko.
Gdy tylko wystartowali, Santiago rozpiął pas i wyciągnął przed siebie długie
nogi.
No, teraz możemy kontynuować naszą rozmowę.
Lucy popatrzyła na niego niepewnie. W ograniczonym, luksusowym wnętrzu
jego obecność wydawała się jeszcze bardziej przytłaczająca niż zwykle.
Dlaczego na mnie nie poczekałaś? Prosiłem o kwadrans.
Wydawało mi się...
Wydawało? spytał kpiąco.
No, uznałam, że nie warto czekać, skoro i tak odmówisz...
Byłaś pewna, że odmówię?
Skąd miałam wiedzieć, że nie? spytała obronnym tonem.
Wystarczyło zrobić mi tę grzeczność i poczekać.
Cóż, przepraszam, że nie poczekałam, ale nie sądziłam, że możesz się zgodzić.
W takim razie, po co mnie zaprosiłaś?
Spuściła wzrok.
Rodzinny ślub, kiedy ma się prawie trzydziestkę, może być prawdziwym
horrorem. Wszyscy przyglądają ci się ze współczuciem i próbują wyswatać z
którymś z nieżonatych kuzynów bądz przyjaciół, który się właśnie rozstał z
miłością swojego życia...
Kłamstwo poszło stosunkowo łatwo, bo właściwie była to prawda, choć nie
miała nic wspólnego z powodem, dla którego go zaprosiła.
Zaprosiłaś mnie, żeby nie wyglądać jak smutna przegrana? Naprawdę umiesz
sprawić, by mężczyzna poczuł się doceniony.
Zapatrzona w swoje, leżące na kolanach dłonie, odetchnęła głęboko.
No dobrze... zaprosiłam cię, bo tak się robi, jeżeli się ma faceta... Czuła, że
to, co mówi, brzmi śmiesznie. Wiem, że nie mogę cię nazwać moim mężczyzną,
ale... chyba po prostu chciałabym więcej...
Ja też.
Zaskoczona, popatrzyła mu w oczy.
Ty chciałbyś więcej? Chodzi ci o seks czy...?
Więcej seksu to nie problem. Uśmiechnął się wilczym uśmiechem, który
przeszył ją dreszczem pożądania. Ale nie to miałem na myśli. Teraz wyglądał
poważnie.
Podniósł głowę i utkwił w niej wzrok.
To cię dziwi?
Trochę... Zawsze miałam wrażenie, że nie chcesz się ze mną pokazywać
publicznie. Wiem, że mam fatalną opinię... Głos jej się załamał i mocno
przygryzła wargę. Doskonale cię rozumiem.
Santiago słuchał jej w napięciu, zdecydowany nie przerywać, ale to załamanie
głosu zburzyło jego opanowanie.
Zerwał się na nogi, sprawiając w przestrzeni kabiny wrażenie wyższego, niż
istotnie był.
Rzeczywiście, unikałem wychodzenia z tobą przyznał. Ale to nie z powodu
wstydu. Pokręcił głową, jakby nie mógł się pogodzić z myślą, że odebrała to w
ten sposób. To kwestia egoizmu. Mieliśmy dla siebie tak mało czasu. Dłużej niż
ze mną przebywałaś z osłami. Dlatego kiedy byliśmy razem, nie chciałem się tobą
z nikim dzielić.
Poruszona żarem tych słów, Lucy pobladła gwałtownie, a u rzęs zawisły jej łzy.
Santiago, niezdolny hamować się ani chwili dłużej, chwycił ją w objęcia i posadził
sobie na kolanach.
Weszłaś do pokoju i świat pojaśniał powiedział chropawo. Ludzi ciągnie
do ciebie, bo jesteś ciepła, piękna i zainteresowana ich problemami. Jak mógłbym
się ciebie wstydzić? Dobrze wiem, że kiedy jesteś u mojego boku, wszyscy mi
zazdroszczą.
Rozpłakała się ze wzruszenia, ale on delikatnie otarł jej łzy z policzków i
odgarnął pasma włosów za uszy, odsłaniając twarz.
Nie jestem łatwy we współżyciu...
Chciał z nią żyć?
Ale ty jesteś silna.
Chciałeś powiedzieć: uparta jak osioł?
Chciałem powiedzieć, że bardzo różnisz się od Magdaleny. Ciebie nie udałoby
mi się zastraszyć.
Nie mogąc znieść pogardy dla samego siebie w jego głosie, delikatnie przyłożyła
palec do jego warg.
Proszę, nie mów takich rzeczy. To nieprawda. Magdalena miała problemy, a
zginęła wskutek nieszczęśliwego wypadku. Nie było w tym twojej winy.
Czytała w jego oczach, że jej nie wierzy. Czuła, że zawsze będzie dzwigał
brzemię winy, choć może z czasem i z pomocą kochającej osoby mogłoby
przynajmniej zelżeć... Fala uczucia do niego wezbrała w niej tak mocno, że
zapragnęła stać się dla niego właśnie tym kimś.
Santiago popatrzył w jej niebieskie, lśniące od łez oczy, i ujął jej twarz w obie
dłonie.
Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym ci mnie zostawić? Musiałbym być szalony,
a Gabby nigdy by mi tego nie wybaczyła. Już sobie wyobraża, jakie wrażenie
zrobisz na dziewczętach, kiedy przyjdziemy razem na wieczór rodziców.
Boże, tak mi przykro. Mogła sobie wyobrazić, jak unikający zobowiązań
Santiago mógł zareagować na próby córki wyswatania go.
Przykro? Wątpił, by kiedykolwiek zdołał zrozumieć jej sposób myślenia.
Porozmawiam z nią, jeżeli to mogłoby coś pomóc. Małe dziewczynki często
fantazjują. Starsze zresztą także.
Uważasz, że nie powinna wyobrażać sobie ciebie jako swojej matki? zapytał
dziwnym głosem.
Teraz Lucy usiłowała zinterpretować wyraz jego twarzy.
Uważam, że to urocze odpowiedziała chropawo. Bardzo bym chciała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]