[ Pobierz całość w formacie PDF ]

56
Piastun, nie odpowiadając, ręką jej wskazał, ażeby zamilkła, gdy
tuż i posłani Bolko z Sobiesławem weszli na hradyszcze, kłaniając się
kneziowi...
Ujrzawszy ich, ręce załamał stary.
Jesteśmy po was posłani  rzekli  wszystek zbór czeka na was, lu-
dzie proszą, wracajcie, gdy taka bogów wola. My bez was stąd nie pój-
dziemy. Zbliżywszy się tedy prosić go zaczęli usilnie, aby woli groma-
dy zadośćuczynił. Nie rzekł już nic, tylko:
 Pójdę z wami.
Jaruha siedząca na ziemi śmiała się z radości.
 A tom ja was, miłościwy panie, zdradziła  rzekła.  Niechaj lu-
dzie znają, że baba coś może. Chodziliby miesiąc i nie znalezli was,
gdyby nie ja.
Gdy Bolko, Sobiesław i Piastun szli razem nazad, bo się już im ani
opierał, ani sprzeciwiał, starucha siadła na hradyszczu, porozwiązywała
nogi i sama jedna została tu spoczywać.
Nie lękała się tak samo zwierza dzikiego, jak wężów i wszelkiego
stworzenia. Wygodnie umieściwszy się zaraz w opuszczonym szałasie,
przygotowywała do noclegu.
Piastun sam poprowadził swoich towarzyszów ku zagrodzie przez
łąkę, na której stado z pastuszkiem znalazłszy, konie z niego dla po-
śpiechu wzięli. Lecz dla gąszczy w lesie pośpieszyć nie mogąc, ku no-
cy dopiero w zagrodzie Piastuna stanęli, skąd Sobek sam przodem na
grodzisko ruszył oznajmując, iż knezia znalezli i jutro go przywiodą.
Milcząc przesiedział cały wieczór gospodarz na ławie. O dniu Bol-
ko, wstawszy wcześnie, już był na straży. Piastun też, nie przeciwiąc
się, na konia siadł i jechali. Na pół drogi do grodu starszyzna była wy-
szła na spotkanie.
 Miłościwy panie  zawołał, ręce ku niemu wyciągając, Krak 
przecz nas opuściłeś? Wszak ci to wolą było bogów, abyś nam panował
i rozkazywał. Na was jednego zgodziły się gromady.
 Nie czułem się na siłach i nie czuję  mówił Piastun  trwoga
mnie ogarnia. Ulitujcie się nade mną. Wiem w ubóstwie, co czynię i
jak idę; gdy mi moc dacie, azali ja sam znam, na co ją obrócę?
Wołanie wielkie go zagłuszyło:  Piastun! Piastun!
Wtem tłum się rozstąpił i dwaj owi goście nieznani, których przyj-
mował w zagrodzie, stanęli przed nim. Zbliżali się z uśmiechem i po-
kłonem.
NASK IFP UG
Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG
57
 Przychodzimy jeszcze raz, aby mężowi sprawiedliwemu w imię
Boga jedynego przynieść błogosławieństwo.
Krzyki znowu i im mówić nie dały, wesele stało się w tłumach.
Myszkowie, którzy znać przygotowany mieli kołpak kneziowski z pió-
rem, przecisnąwszy się przez ciżbę przynieśli go Piastunowi  młodszy
z gości, uczyniwszy nad nim znak, na siwe włosy starca go nałożył.
I znowu wrzawa powstała, radość, głosy, wołania. Starzec stał za-
myślony, niemal smutny.
A gdy się doń cisnęli wszyscy  rzekł:
 Widzieliście sami, że władzy nie pragnąłem anim się jej dobijał.
Kazaliście mi ją wziąć, biorę, dzierżyć będę tak, aby ład krzewiła, aby
sprawiedliwość niosła, a jeśli surowym być zmusicie mnie, będę nim;
pomnijcie, żeście mnie zmusili do tego.
 Rozkazuj i rządz!  zaczęto wołać ze wszech stron  niech będzie
 jako rzekniesz  niech będzie.
Jeszcze raz okrzyknięto kneziem Piastuna, Zcibor mu rzekł kłania-
jąc się do kolan:
 Czuwaj nad nami, jakeś nad pszczołami swymi miał pieczę. Gwar
wielki wrzał dokoła.
Ujrzano, że obrany miecza nie miał, Zcibor wnet swój odpasał i na
znak władzy własnymi rękami go Piastunowi na biodrach zawiesił.
Drugi laskę białą dał w dłonie. Proszono znowu gości obcych, aby
miecz i laskę błogosławili, i uczynili, jak żądano, oczy podnosząc ku
niebu, składając ręce i szepcząc coś po cichu. Tłum miał ich za jakichś
wróżbitów z daleka.
Piastun wciąż jeszcze, jakby przelękły tym, co się stało, nie wierząc
uszom własnym i oczom, długo w niepewności milczał. Szepnął
wreszcie do otaczających:  Wola bogów i wasza niech się stanie. Ja-
koście mnie wybrali, tak pomoc mi winniście.
Jak do ojca cisnęli się doń wszyscy wyrzucając mu, iż zbiegł od [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl