[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Czy teraz? Przywołałam cię wprawdzie nie po to, by odbyć
wspólną modlitwę, ale widzę, że coś cię dręczy. Módlmy się za-
tem, jeśli modlitwa przyniesie ci ulgę.
Służka stała w osłupieniu, nie odrywając oczu od twarzy Se-
meny.
- Czy naprawdę?
- Lesico - Sa-Veres patrzyła uważnie - czy dobrze się czu-
jesz? Przyznam, że nie pojmuję twego zachowania. Wbiegasz tu-
taj, żądając wspólnej modlitwy, a gdy wyrażam gotowość speł-
nienia twojej prośby, dziesięć razy pytasz mnie o to samo?
Lesica drżała. Jej pani była odmieniona! I choć godziła się
zwrócić ku Bogu, służka widziała, że to tylko pozór. Semena by-
ła opętana przez zło!
- Dotknij krzyża, pani! - krzyknęła wysokim głosem. - Poca-
łuj przebite nogi Chrystusa!
Sa-Veres zagryzła usta.
- Dotknij krzyża, pani! - wrzasnęła znów Lesica, prawdziwie
histerycznie.
-Tyś oszalała, Lesico... Doprawdy, co w ciebie wstąpiło?
- Dotknij, dotknij krzyża!
- Dobrze, dobrze Lesico... Jeśli to cię uspokoi.
Semena postąpiła dwa kroki, ujęła stojący na stole krucyfiks
i ucałowała go. Zaraz potem uczyniła na piersi znak krzyża.
Lesica patrzyła zdruzgotana, niezdolna pojąć istoty piekiel-
nych sztuczek, nie wiedząc, jak je zdemaskować.
- A teraz ty - zażądała nieoczekiwanie Semena, wbijając w nią
wzrok. - Słyszysz? Teraz ty, Lesico!
Służka sięgnęła dłonią do krzyżyka na piersi...
Nie było go!
Rzuciła się do stołu, wyciągając rękę. Straszny żar buchnął ku
niej - odskoczyła z krzykiem. Ogromny lęk sprawił, że cofała się
krok za krokiem.
-Nie...
Semena przygryzała usta, powstrzymując wybuch śmiechu.
-Boże wielki... Co w ciebie wstąpiło, Lesico? Co w ciebie
wstąpiło? Módl się, módl się ze mną, ratuj swoją duszę!
Lesica wodziła dokoła pełnym obłędu spojrzeniem.
-Bożeee...
Słowo spaliło jej gardło. Nie mogła... nie chciała się modlić!
- Wystarczy, mam cię dosyć, wariatko  powiedziała Sa-Ve-
res. - Chodz do mnie. Bliżej. Jeszcze bliżej.
Lesica, wstrząsana wewnętrznym łkaniem, stanęła tuż przed
nią.
- Nie bój się - powiedziała łagodnie Semena. - Jesteś niczym,
Lesico. A więc niczym jest także twoja wiara, lub jej brak. Po cóż
miałabym krzywdzić takie nic?
Pochyliła się i delikatnie pocałowała służkę w usta.
Ale w następnej chwili powietrze przeszył nieludzki, przeraz-
liwy skowyt.
Semena pochwyciła oburącz głowę Lesiki, przyciskając usta
do jej twarzy. Zaraz potem pchnęła służkę w pierś, odrzucając do
tyłu. Dziewczyna zatoczyła się i upadła, wydając nieartykułowa-
ne, dzikie wycia. Okrwawione zęby szczerzyły się - usta, z któ-
rych wydarto wargi, nie mogły ich zasłonić.
Semena Sa-Veres śmiała się, obnażając zęby zaciśnięte na
krwawych strzępach mięsa. Przeżuwała powoli, śliniąc się i sze-
roko otwierając oczy.
- Chcesz mnie zobaczyć naprawdę? - zapytała niewyraznie.
Przed oczyma oszalałej z bólu i przerażenia służki mignęły na
chwilę hakowate, żółte kły, a wyżej brunatne zrenice, osadzone
w żółtych oczach.
- Każdy widzi mnie taką, jaką chce zobaczyć...
Lesica wyła.
-Mój Boże - powiedziała charkotliwie Semena. - Lesico,
módl się ze mną! Ocal swoją duszę, Lesico!
Pochwyciła krzyż, upadła na kolana i łapiąc wijącą się służkę za
gardło, poczęła jednym ze srebrnych ramion wyłamywać jej spaz-
matycznie zaciśnięte zęby, próbując dostać się do języka. Gdy usi-
łowania spełzły na niczym, zamachnęła się i kilkakrotnie uderzy-
ła ciężką podstawą krzyża. Odrzuciła go wreszcie, wepchnęła
palce w usta leżącej, wbiła ostre paznokcie w język i wyrwała go
z iście zwierzęcą siłą. Wycie przeszło w charkotliwy ryk.
Semena unieruchomiła głowę dziewczyny i znów poczęła ca-
łować zmasakrowane dziąsła, w których tkwiły resztki połama-
nych i pokruszonych zębów.
-Módl się... módl się, Lesico! - dyszała, plując krwią, która
buchała wprost między jej wargi.
-Egaheer, musiałem zdobywać twój dom niczym twierdzę.
Czy możesz już przerwać zabawę?
Semena uniosła głowę. Twarz miała umazaną krwią. Niszczy-
ciel stał w drzwiach, z nagim - i ubroczonym - rapierem w dłoni.
- Czy powinnam się martwić?
- Około północy przybył jakiś mnich... zdaje się, żeby odpra-
wić egzorcyzmy. Przepędziłem go. Teraz postawiłaś na nogi ca-
ły dom i chyba całe miasto.
Twarz Semeny była dla jej niewolnika zwyczajną ludzką twa-
rzą. Egaheer pokazała się tylko Lesice.
- Czy powinnam się martwić? - powtórzyła Sa-Veres.
Odpowiedzią był kamień, który roztrzaskał okno i uderzył
w ścianę. W ślad za nim poleciały następne.
Niszczyciel najwyrazniej nie obawiał się pocisków, bo pod-
szedł do okna i wyjrzał na ulicę.
-Tłumy - rzekł krótko. - Księża i zakonnicy... Kadzidło
i wszystko co trzeba, żeby wypędzić to, czego nie ma.
- Bóg i Szatan, już wiem - rzekła z pogardą Semena. - Nic nie
robią, tylko walczą o ten najbardziej udany ze światów. I oto
właśnie przybył tutaj Szatan. Do Narvezu w Starej Ziemi Heast-
seg, do domu pani Sa-Veres, gdzie znajdują się rzeczy godne pie-
kielnego pożądania. A Bóg zaraz przybędzie, by wesprzeć swo-
ich wyznawców w walce o świętą sprawę. Tylko jaką?...
Wstała z podłogi, wskazując podrzucane dziwnymi drgawkami,
chrypiące i bulgoczące ciało u swych stóp. Niszczyciel ze zrozu-
mieniem skinął głową, chwycił Lesicę za włosy, bez większego
trudu powlókł przez pokój i wyrzucił przez okno  dla tłumu.
Szeroka równina była usiana kępami drzew i krzewów; to
niewielkie, to znów duże zagajniki wyrastały - niczym wyspy
nad falami morza - spośród zielonożółtych, już nieco przywięd-
łych traw.
Dziwna cisza gościła na tej równinie. Wiatr, jednostajnie i mo-
notonnie szumiący, tym bardziej podkreślał nieobecność wszel-
kich innych dzwięków - choćby śpiewu ptaków czy brzęczenia
owadów...
Lecz oto rozbrzmiał - najpierw odległy i stłumiony, potem co-
raz wyrazniejszy - jakiś nowy odgłos. Zdecydowany rytm oka-
zał się tętentem kopyt kilku koni. Spoza rozległego zagajnika
wyłonili się dwaj jezdzcy. Jeden z nich wiódł luzaka.
Renhold Sa-Veres, mając za plecami Berga, pędził na złama-
nie karku do Narvezu.
Ponure myśli zaprzątały głowę doradcy gubernatora. Wierz-
chowcom należało pofolgować, ale Renhold nie zwalniał.
Owszem, zdawało mu się, że w galopie zgubi wszystkie niedo-
bre przeczucia. Pędził więc dalej niczym opętany, to wybiegając
myślą ku Semenie, to znów wracając do wioski, gdzie zostawił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • projektlr.keep.pl